sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 28

Hej, chciałabym coś do was napisać zanim przeczytacie ten rozdział. Proszę nie olewajcie tej notki, bo to dla mnie ważne :) Pewnie zauważyliście, że rozdziały pojawiają się coraz rzadziej, wcześniej przez brak mojego wolnego czasu, ale muszę przyznać, że teraz szczerze nie mam ochoty na pisanie tego fanficka. Bardzo cieszy mnie liczba wyświetleń, bo aktualnie jest ich ponad 8700, ale ja czuje jakbym pisała to tylko dla pięciu, sześciu osób? Rozumiem, że to może być także moja wina, bo nie piszę najlepiej, a staram się jak mogę. Jeśli szanujecie ten czas, który poświęcam siedząc kilka godzin przed ekranem i pisząc dla was, ale także dla siebie, bo uwielbiam to robić, zostawcie po sobie ślad nie tylko w postaci wyświetleń. Proszę o jakikolwiek komentarz, przecież to nie musi być od razu nie wiadomo jaka recenzja, prawda? Chcę tylko wiedzieć, że mam dla kogo pisać i poświęcać swój czas :) Przez myśl już przechodziła mi opcja pozbycia się bloga, ale mam na niego na prawdę fajny plan i nie chcę rezygnować. Proszę was tylko o tak niewiele :) i dziękuję wszystkim, którzy to robią, bo wywołujecie u mnie naprawdę pozytywne emocje, bardzo dziękuję :) ♥ Proszę nie zrozumcie mnie źle, zależy mi na tym i chcę wiedzieć, że robię coś dobrze. Co do kolejnych rozdziałów... Niedługo wyjeżdżam i obawiam się, że nie będę miała internetu co oznacza brak rozdziału, ale mam nadzieję, że coś wymyślę :) Miłego czytania x proszę was nie lekceważcie moich słów :(



Wysiadłam z auta, przy pomocy Harrego. Powietrze na dworze, stało się chłodniejsze niż kilka godzin temu, gdy uspakajałam chłopaka. Pojechaliśmy do mnie, ponieważ Harry, miał w planie zabrać mnie do klubu. Zdążyłam w miarę szybko się wyszykować, ale dla niego trwało to chyba wieki. Osiągnęłam dość dobry efekt w swoim wyglądzie, bo mój chłopak przez całą drogę do klubu spoglądał w moją stronę, rzucając komplementami, lub próbą pomacania mnie z miejsca kierowcy. Zawsze reagowałam tak samo, odtrącając jego dłoń i karcąc spojrzeniem, on tylko się śmiał.
Szliśmy w kierunku klubu, rozmawiając na temat tego, jak bardzo moja sukienka opina ciało. Harry położył dłoń na moim biodrze, ale delikatnie odsunęłam ją od siebie i splątałam nasze palce. Prychnął i przewrócił oczami.
- I tak prędzej czy później, zostaniesz bez tej kiecki.
Moje serce zamarło, a on zaśmiał się w głos. Wiedziałam, że żartuje, ale po Harrym mogę spodziewać się wszystkiego. Weszliśmy do klubu bez najmniejszego problemu. Tłum ludzi szalał na parkiecie w rytmie muzyki. Harry mocno trzymał moją dłoń, kiedy usiłowaliśmy dostać się do baru. Gdy w końcu doszliśmy do naszego celu, oparłam się o blat. Brytyjczyk stanął za mną i położył głowę na moje ramię.
- Czego sobie pani życzy? - Zapytał. Ułożyłam usta w dzióbek po jednej stronie twarzy.
Jak się bawić, to się bawić...
- Wódka z sokiem.
Uśmiechnęłam się w stronę loczka, odpowiedział na mój gest tym samym. Zamówił dwa drinki, które pochłonęliśmy w dość szybkim czasie. Nawet nie wiem kiedy wylądowaliśmy na parkiecie. Ciężki bas, zupełnie nie pasował do sposobu w jaki tańczyliśmy, ale nie przeszkadzało nam to. Moje ręce były zawieszone na karku partnera, gdy jego dłonie spoczywały spokojnie na mojej talii.
- Harry - szepnęłam, ale na tyle głośno, żeby mnie usłyszał. Nasze policzki stykały się ze sobą. Czułam się bezpieczna, wiedząc, że w tej chwili nic, ani nikt nie mógłby nam przeszkodzić.
- Tak? - Jego ochrypły, gruby głos koił moje zmysły. Poczułam jego ciepły oddech na szyi, co natychmiastowo wywołało dreszcze na moim ciele. 
Nawet nie byłam świadoma tego, w jak krótkim czasie, można się do kogoś przywiązać. Harry był moją swoistą tarczą, która była w stanie ochronić mnie przed wszystkim co złe. Na pytanie dlaczego to robi, przychodzi mi tylko jedno realne wytłumaczenie. Zaczyna łączyć nas uczucie i każdego dnia rośnie w siłę i zaufanie. Codziennie, wypowiadane są nowe słowa, dzięki którym to uczucie wychodzi z naszych otoczonych niepewnością serc.
- Jesteś moim aniołem. - Wyznałam.
Harry jakby skamieniał. Złapałam z nim kontakt wzrokowy i delikatnie się uśmiechnęłam. Oparł swoje czoło o moje i potarł nasze nosy. Jak miałam to w zwyczaju - zachichotałam, co wywołało także śmiech z jego strony. Byłam zatracona w tej chwili. Nie chciałabym, żeby kiedykolwiek się kończyła.
Teraz jest idealnie. Mogę bezkarnie wpatrywać się w jego, piękne zielone oczy i czuć jak nasze oddechy mieszają się, w czasie kiedy wargi zgranie poruszają się w swoim własnym, nieśpiesznym tempie. Mogę założyć się, że jego serce w tej chwili wybija taki sam, jednostajny rytm.
Szybki, ponieważ jesteśmy tak blisko i potrafimy cieszyć się wspólną obecnością. Nie dlatego, że się obawiam. Mogę śmiało powiedzieć, że nie boje się Harrego, tak jak kiedyś. Teraz potrafię go uspokoić i znam na tyle dobrze, że wiem, że nie zrobiłby mi krzywdy. Przynajmniej nie celowo.
- Chodźmy do ciebie - zaproponowałam.
Harry żywo przytaknął, po czym wyciągnął telefon z tylnej kieszeni spodni.
- Najpierw muszę to odebrać.
- Nie ma problemu.
Cmoknął mnie w usta i chwycił za dłoń. Zaczęliśmy iść w stronę osobnego korytarza, gdzie bębnienie basów, było mniej słyszalne. Dałam niemy znak Brytyjczykowi, pokazując na drzwi toalety. Chwilę potem byłam już za nimi. Załatwiłam podstawowe sprawy, które załatwia się w toalecie; Podeszłam do luster i poprawiłam włosy, przedtem myjąc ręce.
Moje dłonie zamarły w bezruchu, kiedy drzwi jednej z kabin otwarły się z niezwykłym ociąganiem. W odbiciu lustra zobaczyłam męską sylwetkę. Natychmiast odwróciłam się w stronę mężczyzny, żeby przekonać się czy naprawdę tam stoi.
Nie myliłam się. Stał tam jakby nigdy nic i po prostu przeszywał mnie swoim, mroźnym spojrzeniem. Moje serce zaczęło walić jak młotem, szalejąc w klatce piersiowej. Miałam ochotę uszczypnąć się, czy nawet uderzyć w twarz, byleby tylko to, co teraz ma miejsce było snem.
- Wiesz Claudia... Mówią, że za pierwszym razem to przypadek - zaczął powoli iść w moją stronę. Jego głos wywołał nieprzyjemne dreszcze, na całym moim ciele - Za drugim, przeznaczenie.
- Chcesz powiedzieć, że nie przez przypadek wszedłeś do damskiej toalety? - Uniosłam brwi. Starałam się jak tylko mogłam, brzmieć na pewną siebie.
Zaśmiał się, a ja cofnęłam, napierając na krawędź blatu. Przekręcił swoją głowę i marszcząc brwi chwycił moją dłoń. Chciałam ją cofnąć, ale jego silny uścisk mi na to nie pozwolił. Mój oddech sam z siebie przyśpieszył.
- Ja też, nie tak wyobrażałem sobie nasze spotkanie, po tak długim czasie. Nigdy bym nie pomyślał, że będzie to prześmierdły babski kibel, ale cóż... różnie bywa.
Znów podjęłam próbę uwolnienia swojej ręki z jego, niestety na nic.
- Nic się nie zmieniłaś, kochanie. Nadal jesteś taka zadziorna. - Przesunął palcem po linii mojej szczęki. - Twój chłoptaś zapewne musi nieźle się natrudzić, żeby chociażby cię dotknąć. Widział twoje blizny?
Samotna łza spłynęła po moim policzku. Nie wierzyłam, że to się dzieje. Nie chciałam w to wierzyć. Wiedziałam, że Jake nie może zrobić mi tutaj dosłownie nic. Jesteśmy w publicznej toalecie, a za drzwiami stoi Harry. Wystarczyłby najcichszy pisk z mojego gardła, a jestem pewna, że zjawiłby się tu niezależnie od wszystkiego. Jednak nie jestem pewna, czy chciałabym oglądać po raz kolejny, jak Harry wdaje się w bójkę, znów z mojego powodu. 
Mimo wszystko cholernie się bałam. Każdy by się bał, spotykając swój najgorszy koszmar.
- Pewnie je scałował, zapewniając, że nigdy cię nie skrzywdzi... - Patrzył się na mnie z udawanym żalem. - Pomyślałaś, o tym jak wielki ból musisz mu sprawiać?
- O czym m...mówisz? - Mój głos zadrżał.
- Harry jest młodym mężczyzną, chce się bawić, żyć. Miał mnóstwo kobiet, ale wiesz czego nie miały one, a co masz ty? Coś, przez co usiłuje się do ciebie zbliżyć, wciskając te wszystkie tandetne bajeczki. Że cię nie skrzywdzi, że jesteś tą jedyną... - Zacisnęłam oczy, gdy przycisnął mnie swoim ciałem do blatu. Poczułam jego oddech na szyi co wywołało natychmiastowy napływ gęsiej skórki. - Nie wiesz? - Położył dłoń na moim udzie. Z moich ust wydostał się cichy szloch. - Powiem ci co to takiego. To jest coś, co niestety nie zdążyłem ci odebrać, ale byłem tak blisko. Domyślasz się co to jest?
Spuściłam wzrok na podłogę, nie będąc w stanie patrzeć, na chłopaka przede mną. Przesunął palcami po moim kroczu, a ja zapłakałam głośniej.
- Dziewictwo. - Szepnął. - To może wydawać się głupie, ale naprawdę trudno jest dzisiaj znaleźć dziewicę. Za to ty, Claus... Jesteś piękna, inteligentna, masz piękne ciało i do tego jesteś kompletnie zielona co na ten temat.
- Odejdź, proszę - wydusiłam z siebie. Czułam jak opadam z sił. Czułam zmęczenie i strach.
- Powiem jeszcze tylko... Radzę ci, nie sądzić, że Harry jest idealny. Prędzej czy później cię skrzywdzi.
- Mo, wszystko w porządku? - Odetchnęłam z ulgą, kiedy usłyszałam głos mojego chłopaka zza drzwi. 
Jake uśmiechnął się i puścił moją dłoń.
- Jeśli coś mu powiesz... Nie będzie ciekawie.
Kiedy wyszłam z toalety, Harry od razu przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta. Natychmiast zaprzestałam pocałunkowi, odwracając głowę w prawą stronę.
- Claudia? - Złapał mój podbródek i przekręcił głowę, tak żebym spotkała jego spojrzenie. Otarł łzę z mojego policzka. Zmarszczył brwi. - Co się dzieje?
Pokręciłam głową i zaszlochałam żałośnie, ocierając swoje oczy. Harry natychmiast odwrócił się w stronę toalety i wszedł do niej. Złapałam jego dłoń, chcąc go powstrzymać, ale nie dałam rady. W środku nikogo nie było i wyglądało na to, ze Jake musiał wyjść, w czasie gdy, Harry zatracony był w naszym krótkim pocałunku.
- Chodźmy stąd p...proszę. 

Zakryłam usta dłonią, kiedy podszedł do kabin i uderzał pięścią w drzwi każdej z nich, żeby sprawdzić czy nikogo nie ma wewnątrz. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Wiedziałam, że płacz mi w niczym nie pomoże, ale przestraszyłam się Jake'a, a teraz jeszcze Harry...
Obserwowałam jak klatka piersiowa, Brytyjczyka unosi się w nieładzie.
- Co się dzieje, do cholery! - Krzyknął, a ja aż podskoczyłam. Zaczął zmierzać w moją stronę, instynktownie cofnęłam się, wpadając na ścianę za mną. - O co chodzi?!
Znów krzyknął. Zacisnęłam oczy, czując jego oddech na twarzy. 

Był zły. Cholernie zły, a ja cholernie przestraszona. 
- Powiedz! - Uderzył pięścią w ścianę za mną. Pisnęłam cicho. Usłyszałam jak połamane kafelki za mną, upadają na zimną posadzkę.
Nigdy bym nie pomyślała, że Harry, mógłby tak się zachować w stosunku do mojej osoby. Przełknęłam gulę w swoim gardle. Moje oczy i usta były już całe zapuchnięte od płaczu. Nie tak wyobrażałam sobie ten wieczór.
- Jake. Jake tu był - wydusiłam ostatkami sił. Rozejrzał się dookoła i przeczesał palcami swoje loki. Odepchnęłam go od siebie i bez słowa wyszłam z pomieszczenia.
- Claudia!
Słyszałam jak mnie woła. Za chwilę przepychałam się między pijanymi ludźmi, chcąc jak najszybciej się stąd wydostać. Chłodne powietrze uderzyło w moje rozgrzane ciało.
- Claudia. - Harry chwycił moją dłoń, a ja gwałtownie ją wyrwałam.
- Nie dotykaj mnie.
- Nie chciałem cię przestraszyć, Mo.
Popatrzyłam na niego i zacisnęłam mocno swoje zęby. 

- To gratuluje, bo kurewsko dobrze ci to wyszło!
- Przepraszam. Nie chciałem, jestem zdenerwowany...
- Zdenerwowany?!
- Claudia, przepraszam - znów złapał moją dłoń. Jego oczy panicznie szukały moich. - Przepraszam. To się nigdy więcej nie powtórzy. Przepraszam.
Przyciągnął mnie do swojego ciepłego ciała. Obięłam jego talię ramionami. Ostatnie łzy wydostały się z moich oczu, tylko po to, żeby wsiąknąć w jego koszulkę.
- Nie bój się mnie. Przepraszam. Wybacz mi, Mo. Już nigdy więcej... 



***

Harry syknął z bólu, kiedy przesunęłam gazikiem po jego zranionych kostkach. Bacznie się we mnie wpatrywał, gdy oczyszczałam jego dłoń. Wydarzenia z klubu były nadal żywe. Obawiam się, że nie będę potrafiła zapomnieć, jak pięść mężczyzny z lokami z impetem uderza w ścianę za moimi plecami. Bałam się własnego chłopaka, a przecież przedtem myślałam, że nie jest w stanie mnie skrzywdzić.
Może Jake miał racje? Może jestem tylko ciężarem dla Harrego?
- Dotykał cie?
- Nie - napotkałam jego wzrok, ale od razu wróciłam swoim na jego zranioną rękę.
- Co ci mówił?
- Możemy o tym nie rozmawiać? - Zaproponowałam cicho. 

Odetchnął głęboko i chyba się poddał, bo nie odzywał się już więcej. 
- Chyba wrócę do domu...
- Nie. - Zaprotestował szybko. - Jest późno, poza tym nie możesz prowadzić.
Potrząsnęłam głową i odłożyłam gazik na apteczkę. Harry, podniósł się tylko po to, żeby kucnąć przede mną. Wziął w swoje dłonie moje. Jedną z nich położył na swojej twarzy i wtulił się w nią.
- Przepraszam. - Szepnął. Zaczął zostawiać pocałunki na moim nadgarstku, przez co moje serce przyśpieszyło. Oddech mi zadrżał, gdy jego duża ręka spoczęła na moim udzie. Przesunął ją po moim kolanie, przez łydkę, aż do stopy. Ściągnął moje buty, powtarzając swoje ruchy także na drugiej nodze. Pocałował mnie naprawdę delikatnie i z pasją. Moje rzęsy trzepotały na górze policzków, w czasie kiedy moje wargi smakowały jego. Zmusił mnie do położenia się na plecach. Całował linię mojej szczęki i szyję.
- Bardzo przepraszam, Claudia.
Chwyciłam jego ramiona i odsunęłam od siebie. Odrzucenie zamajaczyło w jego szeroko otwartych oczach. Wstałam z łóżka i obciągnęłam swoją, krótką sukienkę w dół.
- Mogę jakąś koszulkę? - Zapytałam nieśmiało. Harry przytaknął, patrząc się na mnie z miną zbitego psa. Podeszłam do szafki z jego bluzkami i wybrałam pierwszą lepszą.
- Zadzwonię po Perrie, przyjedzie po mnie. - Powiedziałam, zanim zniknęłam za drzwiami łazienki. 



***
~Harry~

Obudziłem się rano, trochę zasmucony faktem, że miejsce obok mnie było puste. Miałem inny plan co do wczorajszego wieczoru. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego, tak zachowałem się w stosunku do Claudii. Całkiem rozumiem jej zachowanie, co do mojej osoby. 
Przestraszyłem ją. Moja własna dziewczyna, bała się mnie. Nie dość, że męczy się z tą pierdoloną fobią, to jeszcze ja ją dobijam.
Powinienem kupić jej kwiaty i przepraszać do końca życia. Byłem cholernie wściekły, na Jake'a, a wyżyłem się na, Mo. Nie powinienem był podnosić na nią głos, a szczególnie ręki. Nigdy bym jej nie skrzywdził, zważając chociażby na to jaka jest delikatna.
Wyszedłem spod prysznica owinięty jedynie ręcznikiem, na moich biodrach. Zszedłem do kuchni i zrobiłem sobie tosty. Jadłem przeglądając bezmyślnie swój telefon. Cisza panująca w moim mieszkaniu, powinna być wypełniona jej śmiechem i naszymi rozmowami. 
Nie potrafię przestać o niej myśleć. Gdziekolwiek jestem i cokolwiek robię.
Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Poszedłem do nich pełen nadziei, ze zobaczę tam właśnie ją. 
Niestety myliłem się. W drzwiach stała uśmiechnięta, Alice. Zmarszczyłem brwi, kiedy rzuciła się w moje ramiona witając entuzjastycznie.
Nie wiem jak mogłem ją znosić...