sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 20

Hej! Na wstępie chciałam zadedykować ten rozdział dziewczynie, która prosiła mnie o to już dawno i stwierdziłam, że ten rozdział będzie dość dobry. Ta dziewczyna to @Zoolka123, przez którą już nie jeden raz miałam strasznego banana na twarzy, dzięki jej komentarzom. Dziękuje Ci za to mooocno x
I chciałabym jeszcze bardzo podziękować @luvmypinkshawty, bo kocham jej komentarze i zawsze na nie czekam pod każdym rozdziałem. ♥
MIŁEGO CZYTANIA!
Dziękuje, kochane!


- Po co tu przyszliśmy? - Zapytałam zaciekawiona. Harry, ciągnął mnie za sobą w stronę basenu. Było już ciemno. Przez wielkie okna wdzierało się światło księżyca i ten szczególny blask nocy. Spokojna woda w basenie rzucała swoje odbicie na ściany, pokryte kafelkami. Czuć było mocny zapach chloru, ale też zapach Harrego. Byliśmy sami. Tylko my i wielka płyta wody.
- To miejsce, w które chciałem cię zabrać - uśmiechnął się i odłożył swoją sportową torbę, którą wcześniej wyciągnął z samochodu, zaparkowanego przed siłownią.
- Dlaczego, akurat tutaj? - Rozejrzałam się dookoła.
- Uznałem, że to będzie romantyczne.
Gdy na niego popatrzyłam, stał w miejscu już bez koszulki. Motyle w moim brzuchu dawały o sobie znać, na ten widok. Jego piękna, umięśniona sylwetka, była oświetlona tylko przez światło, odbijające się od tafli wody.
- Kobiety to lubią - wzruszył ramionami. Uśmiechnęłam się, ale natychmiast odwróciłam wzrok, gdy zaczął ściągać swoje spodnie. Poczułam jego obecność przy sobie. Palcem przesunął moją głowę, tak, żebym mogła spotkać się z jego pociągającym spojrzeniem. Zielone, uśmiechnięte oczy wpatrywały się we mnie. Próbowałam zapamiętać, każdy najmniejszy detal jego pięknych rysów, dopóki był tak blisko.
- Więc... - zaczął niepewnie - masz ochotę się popluskać?
Rozbawienie błysnęło w jego oczach. Wróciłam wzrokiem na basen. Nie chciałam się po raz kolejny przed nim obnażać. Nie chciałam, żeby widział moje blizny. Nie chciałam, żeby ktokolwiek je widział. Nie miałam pojęcia dlaczego, tamtego dnia pozwoliłam mu się, tak bardzo zbliżyć. Zaufałam mu, i nie żałuję tego.
- Hej. - Znów przekręcił moją głowę. - Zatańczysz ze mną?
- Bez muzyki? - zmarszczyłam brwi.
Harry zbliżył się do mnie i położył swoje, duże dłonie na mojej talii. Nachylił się nieco i zaczął się powoli poruszać. Położyłam niepewnie dłonie ja jego, szerokich ramionach. Delikatnie cmoknął mój policzek i wsunął palce za gumkę spódniczki, ciągnąc w dół, a ta opadła na moje kostki. Teraz zostałam tylko w samej koszuli.
- Co robisz? - Zapytałam zszokowana, kiedy przyciągnął mnie do siebie i lekko uniósł.
- Weź głęboki wdech - uśmiechnął się.
Zanim się zorientowałam co się dzieje, byłam już pod wodą razem z chłopakiem. Gdy się wynurzyliśmy przy jego pomocy, kurczowo trzymałam się umięśnionej sylwetki.
- Zwariowałeś! - Odgarnęłam włosy z twarzy i popatrzyłam na niego w szoku.
- Chyba tak - zaśmiał się.
Teraz wyglądał jeszcze lepiej. Mokre włosy, odgarnięte do tyłu, przy pomocy dużych dłoni i kropelki wody, spływające po jego twarzy. Szeroki uśmiech i ciepły odcień jego oczu, przyprawiały mnie o chwilowy atak serca. Wpatrywaliśmy się w siebie przez, krótką chwilę, tylko po to, żeby nasze usta się ze sobą złączyły. Śmiało oplotłam jego nagą sylwetkę nogami.
- To ci chyba nie będzie już potrzebne - odciągnął mokry materiał od mojego ciała. - Zdejmij ją.
Przegryzłam wargę. Odsunęłam się trochę od niego, ale nadal byłam w jego objęciach. Sięgnęłam dłońmi do guzików i rozpięłam jeden z nich, później następny... Harry zaczął całować moją, mokrą szyję i jej podstawę. Pozbył się koszuli z moich ramion, opuszki jego palców tworzyły iskry, rozchodzące się po moim ciele. Zwinął koszulę i odrzucił na podłogę.
- Tak myślałem, że wybierzesz ten.
Uśmiechnęłam się w jego stronę, a on odpowiedział tym samym. Czułam się trochę nieswojo. Można było powiedzieć, że jestem w samej bieliźnie, pierwszy raz, przed kimś takim jak Harry.
Położyłam dłonie na jego policzkach, a nasze usta od razu złapały ze sobą kontakt. Harry mocno trzymał moje uda, podtrzymując moje ciało blisko swojego. Kiedy nasze wargi zaprzestawały w pocałunku, brunet potarł swoim nosem o mój, wywołując cichy chichot z mojej strony.
- Napije się Pani szampana? - zaśmiałam się na jego słowa.
- Z chęcią, proszę Pana.
Rozbawienie również wpłynęło na jego rysy. Podpłynął razem ze mną do brzegu. Puściłam jego sylwetkę i oparłam się łokciami o brzeg basenu, w czasie kiedy Harry starał się wyciągnąć szampana z torby. Kiedy już go miał, odepchnął się od brzegu i potrząsnął nim kilka razy. Odwróciłam się do niego przodem. Brytyjczyk posłał mi szeroki uśmiech, gdy szampan był już prawie otwarty. Nagle korek wystrzelił, z charakterystycznym dźwiękiem, a biała pijana sączyła się z otworu butli.
- Chodź tutaj.
Podpłynęłam bliżej, na jego prośbę przyjmując dawną, bezpieczną pozycję. Podał mi butelkę, a ja z chęcią ją przyjęłam. Napiłam się, a trochę alkoholu wypłynęło z kącika moich ust, spływając po szyi. Harry szybko powstrzymał moją dłoń i zlizał lepki płyn z mojej szyi.


***

Poprawiłam swoją siedzącą pozycję, na siad skrzyżny. Biały, duży ręcznik ogrzewał moje ramiona, w czasie, kiedy wsłuchiwałam się w męski głos Harrego, nasiąknięty chrypką. Siedział prosto, ze stopami zanurzonymi w wodzie. Gdy mówił wpatrywał się w swoje dłonie, co chwilę spoglądając na mnie. Z dokładnością słuchałam każde jego słowo, tak, aby żadne nie uleciało mojej uwadze.

-... głównie chodzi o to, że przy tobie czuję się inaczej. Jesteś inna od... Od innych.
Moje serce zabiło mocniej na te słowa. Słuchałam dalej.
- Nigdy nie zachowywałem się względem, żadnej dziewczyny tak, jak względem ciebie. Może to przez twoją przeszłość, a może po prostu dlatego, że masz w sobie coś co nie pozwala mi normalnie myśleć. Coś mówi mi, że nie powinienem był zaczynać, zostawić cię w spokoju, ale nie potrafię. - Spojrzał na mnie i uśmiechnął się nieśmiało. - Bo kiedy, zobaczyłem cię na imprezie u Zayna, byłaś taka jak wszystkie, ale ja cię pocałowałem, a ty mnie uderzyłaś.
Uśmiechnęłam się szeroko, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie.
- I wtedy to było to - kontynuował. - Pomyślałem sobie, że to nienormalne. Każda, normalna dziewczyna nie zrobiłaby tego, a ty tak po prostu przywaliłaś mi w twarz i uciekłaś do toalety. To sprawiło, że stałaś się tą "inną" dziewczyną. Tą, którą muszę mieć, bo to będzie wyzwanie.
Zaśmiałam się cicho i on także.
- Ale niesamowite było to, jak delikatna byłaś... Jesteś... - poprawił się - niedoświadczona. Mimo to umiesz dokopać - zaśmiał się. - W ogóle to, po co ja to mówię...
- Nie, nie... To ciekawe - zainterweniowałam szybko. Uśmiechnął się słabo.
- Chodźmy już stąd.
Zawiodłam się trochę, kiedy wstał i podał mi dłoń. Mogłabym wsłuchiwać się w jego głos, bez umiaru, wiedzieć o czym myśli i co chodzi po jego głowie. To było jego wielką zaletą, ta otwartość, której mi niestety brakuję, a on mówi o wszystkim nie zważając na zdanie drugiej osoby.
Z chęcią przyjęłam dużą bluzę chłopka, którą otulił moje ramiona.
- Ciepło ci? - Potarł moje ręce, przyjemnie ogrzewając.
- Teraz tak - uśmiechnęłam się. Stanął przede mną i naciągnął duży kaptur na moją głowę, a ten opał na moje oczy, sprawiając, że kompletnie nic nie widziałam. Usłyszałam cichy śmiech Harrego i natychmiast zrzuciłam nakrycie.
- Ej. - znów naciągnął kaptur na moją głowę, rolując boki. - Nie chcę, żebyś się przeziębiła.
- Jaki to rozmiar?
- XL.
Och.
- Nie za duży?
- Nie... kupiłem ją specjalnie dla ciebie.
Podniósł swoją torbę, już w pełni ubrany. Popatrzył na mnie całkiem poważnie.
- Świnia!
Zaśmiał się głośno i podszedł do mnie.
- Żartuję, mam ją od dawna. - Splątał nasze palce i pociągnął mnie w stronę wyjścia. - Lubię duże rozmiary.
Puścił mi oczko, a ja natychmiast wybuchłam śmiechem.
- Gdzie jedziemy?
- Odwiozę cię do domu chyba, że wolisz żebym cię porwał - Uśmiechnął się szeroko.
Zdecydowanie.
- Do domu.

~Harry~


Jechaliśmy w przyjemnej ciszy, słuchając przyciszonego radia. Co chwilę spoglądałem w stronę Claudii. Miała opartą głowę o szybę, auta i skanowała wzrokiem przestrzeń poza nią. Moja bluza, wyglądała na niej jeszcze lepiej, niż mogłem to sobie wyobrazić. Jej mała dłoń spoczywała trochę ponad kolano i zataczała małe kółka. Przypomniałem sobie, jak delikatny zawsze jest jej dotyk. Żadna kobieta nie obchodziła się ze mną, tak delikatnie jak ona. To w niej uwielbiałem.

Gdy stanąłem na światłach rozejrzałem się dookoła i wtedy zamarłem. W samochodzie obok siedział Logan. Poprawiłem się w miejscu siedzącym i zacisnąłem mocniej ręce na kierownicy. Nie mogłem oderwać wzroku, od chłopaka siedzącego spokojnie w aucie, tak niedaleko. Nie wiem czy czułem irytację, czy czystą złość, ale coś pomiędzy tym na pewno.
- Harry? - głos Mo, nie do końca do mnie dochodził. Dotknęła mojego uda, a ja natychmiast się ocknąłem. - Zielone.
Spojrzałem na światła i natychmiast ruszyłem ignorując klaksony innych aut, ludzi którzy śpieszyli się zmęczeni po pracy do domu. Nie mogłem w to uwierzyć. To był jakiś cholerny przypadek. Gdybym tylko mógł, przyjebałbym mu tak mocno, ze wylądowałby u stomatologa i prześwietleniu w szpitalu.
- Harry.
- C-co? - Zamrugałem szybko i popatrzyłem na dziewczynę ulotnie.
- Pytałam, czy wszystko w porządku?
- Ah... Um, tak. Okej.
- Na pewno?
- Tak - posłałem jej słaby uśmiech, a ona położyła swoją drobną dłoń, na mojej, spoczywającej na skrzyni biegów. Przegryzłem wargę, czując iskry tworzące się między naszym dotykiem. Podziwiałem, Mo. Mimo swojej fobii, nie unikała dotyku i bliskiego kontaktu ze mną. Na pewno jest bardzo silna, po tym co jej zrobiłem, nadal jest w stanie traktować mnie w porządku i kontynuować to, co w sumie zacząłem. Claudia nie jest chwilową dziewczyną. Jest taka delikatna, niedoświadczona, jednocześnie skrzywdzona, a ja chcę jej pokazać jak przyjemny, może być dotyk i kontakt z drugą osobą.
Wysiadłem z auta, kiedy byliśmy już pod jej domem. Podbiegłem do jej drzwi i otworzyłem, pomagając wyjść. Szliśmy w stronę drzwi, a moje serce przyśpieszało z każdym krokiem coraz bardziej. Chciałem się jej zapytać. Chciałem być kimś więcej niż tylko "kolegą" i własnie miałem zamiar zrobić. Krok dalej.
- Mo - zacząłem, kiedy staliśmy już, pod drzwiami domu - Mam do ciebie pytanie...
Moje ręce niesamowicie się trzęsły i nie miałem pojęcia co z nimi zrobić.
- Słucham. - Popatrzyła na mnie, w dłoni ściskając klucze.
- Czy ty... czy agrh... - Nigdy tego nie lubiłem, ale też nigdy to nie było takie trudne. - Czy, mogłabyś oddać mi bluzę?
O, kurwa. Spieprzyłem to. To było żałosne.
- Jasne, wejdziesz? - Uśmiechnęła się.
- Jeśli mogę...
Wszedłem za nią. Wyglądało na to, że w środku nie było nikogo. Wszystkie światła były zgaszone  i panowała kompletna cisza.
- Przepraszam.
Jej śmiech wypełnił pomieszczenie, gdy niechcący na mnie wpadła.
- W porządku. - Mruknąłem. Złapała mój nadgarstek i prowadziła po schodach do swojego pokoju. Kiedy już byliśmy w pokoju, zapaliła światło i zamknęła niepewnie drzwi.
- Em... przebiorę się.
Odwzajemniłem jej uśmiech i usiadłem na łóżku, kiedy ona weszła do łazienki.

~Claudia~


Przebrałam się szybko w szorty i w czarną, zwykłą koszulkę z długim rękawem. Gdy wyszłam, Harry siedział na końcu łóżka i wpatrywał się w swoje dłonie. Przechyliłam głowę w bok, przyglądając się mu uważnie. Byłam ciekawa, co stało się w aucie. Wszystko było dobrze, dopóki nie stanęliśmy na światłach, a on cały się spiął i był myślami całkiem gdzie indziej. Coś musiało przykuć jego uwagę na zewnątrz. Żadne inne wytłumaczenie, nie przychodziło mi aktualnie do głowy. Może za bardzo wszystko analizuję? Jestem ciekawska.
- Twoja bluza. - Zmusiłam się do uśmiechu, kiedy jego zielone oczy popatrzyły prosto w moje. Ta zieleń. Nigdy nie widziałam kogoś z bardziej soczystym odcieniem zieleni. Dopiero, gdy lekko szturchnęłam go bluzą on się ocknął i wziął ją, po czym i tak położył na łóżku. Tak na prawdę nie chciałam jej mu oddawać. Była przesiąknięta, tym specyficznym zapachem. Zapachem Harrego.
Delikatnie położył dłoń z tyłu mojego uda, nakłaniając żebym usiadła na jego kolanach. Tak też się stało. Zaśmiałam się razem z nim, kiedy nasze nosy zderzyły się ze sobą.
- Jesteś straszną niezdarą. - Stwierdził.
- Dziękuję.
Przyłożyłam rękę do piersi, udając, że to mnie uraziło. Przyciągnął mnie trochę bliżej. Jego ręce obejmowały mnie w talii, kiedy moje dłonie zatopiły się w jego lokach. Były jeszcze wilgotne, po naszej wspólnej kąpieli w basenie. Jego wzrok wędrował w tę i z powrotem na moje usta. Nie był pewny. Uwielbiam to w jaki sposób mnie traktuję. To jaki jest opiekuńczy, ale bez przesady.
Westchnęłam wprost do jego ust, gdy przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Miedzy nami nie było wolnej przestrzeni. Zszedł pocałunkami na linię mojej szczęki i szyję, a po moim ciele przeszły silne dreszcze, wywołując cichy jęk. Pociągnęłam za jego włosy, czując jak wpija się mocno, ustami w skórę mojej szyi.
- Harry - ledwo wydusiłam. Ścisnął mocno moje pośladki. Poczułam jego zęby, na mocno szczypiącym zaczerwienieniu. Zostawił moją szyję, znów skupiając się na ustach. Poczułam szarpanie, w dolnych partiach mojego ciała, niemo proszące o jeszcze bliższy kontakt z Brytyjczykiem. Przerwał nasz pocałunek, a ja byłam szczerze zawiedziona. Moje ciało niemal domagało się więcej. Nasze klatki piersiowe unosiły się szybko i opadały. W czasie, kiedy Harry próbował uregulować oddech, ja muskałam ustami jego policzki i kąciki ust. Uśmiechnął się szeroko. Natychmiast pocałowałam jeden z jego dołeczków.
- Co robisz? - Zaśmiał się. Znów złączyłam nasze wargi, ale tym razem pocałunek, był o wiele wolniejszy i słabszy. - Mo?
Chwycił moją twarz w swoje dłonie i przyglądał mi się uważnie. Spłonęłam żywym ogniem. Uśmiechnął się szerzej, dostrzegając jak się rumienie, i pewnie zgadując co chodzi po mojej głowie.
- Nie dziś, jest już późno.
Jakby mu to przeszkadzało.
- Muszę iść do pracy, ty też. - Natychmiast wstał, a ja usiadłam zrezygnowana na łóżku.
- Zostaniesz, trochę? - Zapytałam niepewnie.
- Jasne.
Wsunęłam się pod ciepłą pościel, a Harry usiadł obok mnie.
- Gdzie pracujesz?
- Jestem ochroniarzem.
Uniosłam wysoko brwi.
- Ochroniarzem? Osobistym?
- Nie - uśmiechnął się - W barze.
- Naprawdę? - Zapytałam zafascynowana.
- Tak, ale idź już spać - nasunął pościel na moje ramię, dokładnie opatulając.
- W jakie dni pracujesz?
- W tygodniu.
- O, której godzinie?
- W nocy.
- Aha... Dziś nie pracujesz?
- Za dużo pytań - zaśmiał się.
Ułożyłam się wygodnie i zamknęłam oczy. Harry założył pasemko moich włosów, za ucho, a ja otworzyłam jedno oko i popatrzyłam na niego. Nagle do głowy wpadł mi świetny pomysł.
- Zaśpiewasz mi coś? - Powiedziałam niemal błagalnie.
- Zaśpiewać? Nie ma mowy.
- Proszę, Harry.
- Nie, nie.
Popatrzyłam na niego prosząco, a on fuknął pod nosem.
- Ale jeśli zaśpiewam, pójdziesz spać.
Potrząsnęłam energicznie głową. Chłopak zapalił lampkę przy moim łóżku i podszedł do drzwi, żeby zgasić wiszącą lampę. Usiadł na poprzednim miejscu. Ułożyłam się wygodnie, zamknęłam oczy i czekałam aż zacznie śpiewać. 



We'll do it all everything, on or own 
We don't need enything or enyone 
If I ley here 
If I just ley here 
Would you ley with me, and just forget the world?
Don't quite know  
How to sey 
How I feel 
Those three words 
Are said too much 
They're not enough 
If I ley here 
If I just ley here 
Would you ley with me, and just forget the world? 

Przestał na chwilę śpiewać. Popatrzyłam na niego karcąco.
- Śpiewaj dalej, proszę.
Westchnął głośno ale kontynuował.


Forget what we're told 
Before we got too old 
Show me a garden that's bursting into life 
Let's waste time 
Chasing Cars 
Around our heands 
If I ley here 
If I just ley here 
Would you ley with me, and just forget the world?

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 19

Jego palce delikatnie gładziły skórę moich pleców, w czasie kiedy ja, bawiłam się jego srebrnym łańcuszkiem, z masywnym krzyżem. Przegryzłam wargę, gdy przez moje ciało przeszły przyjemnie dreszcze. Czymś niesamowitym, było obudzić się i widzieć, Harrego, śpiącego obok mnie. Spokój, który wpływał na jego rysy, lekko rozchylone, pełne usta i pojedyncze, kosmyki kręconych włosów, a kiedy się budził  jasna, ale wyrazista zieleń jego oczu, zapierała dech w piersi. Harry, był z pewnością pięknym mężczyzną i jednym z przystojniejszych, jakich znam.
Wykręciłam się z jego dotyku, na co zareagował cichym śmiechem. Znalazł miejsce, gdzie zazwyczaj kiedy ktoś mnie dotykał, oblewała mnie gęsia skórka i potężne dreszcze.
- Masz łaskotki?
- Nie. - Odpowiedziałam szybko.
Brunet, znów wrócił do miejsca między moimi łopatkami. Poruszyłam ramionami i wyciągnęłam jego rękę, zza mojej bluzki. Szeroki, piękny uśmiech widniał na jego twarzy.
- Jak się czujesz? - Zapytał. Jego głos stał się głęboki i trochę ochrypły.
- W porządku.
- Chodzi mi o to, jak się czujesz, kiedy cię dotykam...
Ach.
- Um, okej.
- Twoja fobia... i jeszcze to co zrobiłem, Jezu przepraszam.
Posłałam mu wyrozumiałe i pocieszające spojrzenie.
- Jest dobrze. Rozumiem, Harry. Naprawdę jest w porządku - uśmiechnęłam się.
Przez dłuższą chwilę, wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Harry nieco zbliżył, do siebie nasze twarze. Zaciągnęliśmy się wspólnymi oddechami. Chłopak nie był do końca pewny, czy może sobie pozwolić, na tak intymne zbliżenie. Nasze nosy pocierały o siebie, kiedy usta wreszcie się spotkały. Wargi miękko, smakowały siebie wzajemnie. Zero pośpiechu, zero gwałtowności. Jednak brunet nabrał, nieco więcej pewności siebie i zwiększył intensywność pocałunku, jednak ten, nadal był nieporównywalny do niczego innego. Czułam, jak w moim brzuchu budzi się stado motyli. Położyłam dłonie na jego policzkach, pod palcami czując drobne włoski. Jego język niespodziewanie wtargnął do moich ust, na co cicho westchnęłam. Na jednej ręce opierał swój ciężar, a drugą śmiele podtrzymywał moją talię. Kiedy poczułam jak oddala się ode mnie, żeby przerwać, ja, wplątałam dłoń w jego loki i przyciągnęłam bliżej. Uśmiechnął się przez pocałunek, tak samo jak ja.
- Jesteś niemożliwa - zaśmiał się i pocałował mój nos. Zmarszczyłam brwi, kiedy spostrzegłam jak bacznie mi się przygląda. Mały uśmiech wstąpił na moje usta.
- Co?
Wzruszył ramionami.
- Jesteś piękna. - Szepnął.
Zarumieniłam się i uciekłam wzrokiem na okno. Słońce wdzierało się do pokoju przez ciemne zasłony. Natychmiast się otrząsnęłam.
- Która godzina? - Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu telefonu.
- Jest wcześnie.
Sięgnęłam po telefon. 10.
- Szlag.
Szybko wstałam i zebrałam pierwsze, lepsze rzeczy z szafy. Przesunęłam wzrokiem po Harrym, który leżał w spokoju na łóżku i przyglądał mi się z ciekawością. Podeszłam do okna i odsłoniłam zasłony, a ostre światło momentalnie rozjaśniło pokój. Otworzyłam na oścież, drzwi balkonu. Ciepłe, świeże powietrze wtargnęło do pomieszczenia.
- Gdzieś się śpieszysz?
- Muszę iść do pracy - odpowiedziałam pośpiesznie, zmieniając dżinsy, na odpowiednie długą kwiatową spódniczkę, z delikatnego materiału.
- Mogę cię zawieść.
- Mógłbyś?
Ponownie wzruszył ramionami.
- O ile gdzieś ze mną pójdziesz.
 Uniosłam brew pytająco. Jego usta wygięły się w szerokim, szarmanckim uśmiechu.
- O której kończysz pracę?
- O dziewiętnastej.
- Świetnie - stwierdził.
- Gdzie pójdziemy?   

- Dowiesz się w swoim czasie. 
Przegryzłam wargę i znikłam za drzwiami łazienki.


***

Weszłam do restauracji z uśmiechem, który widniał na mojej twarzy, za sprawą chłopaka z lokami i dołeczkami w policzkach. Weszłam na zaplecze, nucąc piosenkę pod nosem i ignorując, wściekły wzrok Adama. Wpatrywał się we mnie, jakbym nie wiem co mu zrobiła. Tori stanęła obok niego i zachichotała pod nosem.

- Nasza, Mo chyba się zakochała - powiedziała melodyjnie, szturchając blondyna łokciem. Ten jednak nadal stał niewzruszony śledząc każdy mój ruch.
- Spóźniłaś się.
Jego głos niski głos i złość, która biła od niego na kilometr, nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia.
- Daj spokój, Adam. Widzisz w jakim jest dobrym humorze. - Ciągnęła Tori.
- I co z tego. Ona się spóźnia, ale to ja dostaje baty.
Założyłam na siebie swój biały fartuszek i nie zwracając na nich większej uwagi, przeniosłam się do kuchni.
- Dzień dobry Franco.
Przywitałam się z dość tęgim mężczyzną, w białym, ale lekko poplamionym fartuchu. Uśmiechnął się do mnie szeroko i miło odpowiedział na moje przywitanie. Cmoknęłam go w policzek i usiadłam na blacie zaraz przy desce, na której kroił mięso.
- Widzę, że ma panienka dobry humor.
- Och, żebyś tylko wiedział, Franco. - Odpowiedziała zadowolona. 
- To pewnie jakiś chłopak.
O nie. To nie był jakiś chłopak. To Harry.
- Zgadłem? - Uniósł swoją grubą brew, spoglądając na mnie czekoladowymi oczyma
- No... tak.
- Więc... Musisz teraz, pomóc mi gotować i zdradzić wszystkie sekrety.
Zaśmiałam się i pomogłam mu w gotowaniu. Od kiedy tu pracuję, czyli niezbyt długo, z nim dogadywałam się najlepiej. Franco, jest osobą pozytywną i na pewno taką, z którą można żartować, ale też rozmawiać całkiem poważnie. Tak na prawdę, nie wiem o nim dużo, tak samo jak on o mnie. Jesteśmy po prostu dobrymi znajomymi z pracy, którzy nabijają się z Adama i przewrażliwionych klientów.


***

Kiedy wychodziłam z restauracji, słońce ledwo majaczyło na tle niebieskiego, pustego nieba, mimo to było ciepło. Taka pogoda jest, rzadkością w Londynie i trzeba czerpać z niej korzyści. Moje, białe nike z łatwością odbijały się od twardej, betonowej powierzchni. Zaczęłam przeszukiwać torebkę, w poszukiwaniu telefonu, który cicho wibrował. Gdy już go miałam uśmiechnęłam się i przeczytałam wiadomość od Harrego.



Otworzyłam szeroko oczy. Nie spodziewałam się takiej wiadomości. Będziemy grać w grę? Harry coraz bardziej mnie zaskakiwał, a mnie pożerała ciekawość.
Wróciłam myślami do dnia, kiedy Harry zabrał mnie do kawiarni. Niestety, musiałam wracać przez Perrie, z którą kupiłyśmy sukienki na bal. Ruszyłam w stronę kawiarni, mijając ludzi. Wkrótce dotarłam do wyznaczonego mi punktu. Rozejrzałam się po wnętrzu kafejki, ale nie znalazłam nic co mogło by przyciągnąć moją uwagę.
- Ty jesteś, Mo?
Drobna blondynka podeszła do mnie. Jej włosy były spięte w wysoki kucyk, a piwne oczy przeszywały mnie wzrokiem.
- Tak - zmarszczyłam brwi.
- Ach, twój chłopak kazał mi to, tobie przekazać - uśmiechnęła się i wręczyła mi kubek, z mrożoną kawą i papierową torebeczkę.
Poczułam się trochę dziwnie, kiedy dziewczyna nazwała Harrego, moim chłopakiem. Mimo to, postanowiłam nie ingerować i zostawić ją, z tą świadomością.
Stanęłam przy pustym stoliku i otworzyłam papierową torebkę. W środku było drobne ciasteczko, a obok karteczka poskładana na kilka części. Natychmiast ją rozwinęłam i przeczytałam tekst w środku. 



"Dobrze ci idzie, ale to jeszcze nie koniec.
Przed kawiarnią jest sklep ze strojami kąpielowymi.
Wszystkiego dowiesz się na miejscu.
Smacznego x ~ Harry" 

Po zjedzeniu ciastka i wypiciu kawy, ruszyłam do sklepu. Podobała mi się ta gra, ale po co miałam pójść do sklepu ze strojami kąpielowymi. Nie mogę nosić bikini, chociażby przez moje blizny na nogach. Ale chyba nie miałam wyjścia. Chciałam już zobaczyć się z Harrym, a im szybciej wykonam jego zadania, tym prędzej się z nim zobaczę.
Weszłam do sklepu. Mój wzrok od razu padł na trochę starszą kobietę, stojącą za masywnym blatem. Uśmiechała się szeroko w moim kierunku i gestem ręki wskazała, żebym się do niej zbliżyła.
- Claudia, prawda?
Harry musiał się nieźle natrudzić, przygotowując całą tą grę. Postarał się.
- Tak, Harry...
- Chciał, żebyś tu przyszła - przerwała mi. - Proszę tu jest kolejna kartka, ale zanim ją przeczytasz musisz wybrać strój. - Podała mi karteczkę
- Ja nie...
- Musisz, wykonać zadania. Kiedy już wybierzesz, ubierz go na siebie. Chyba nie masz wyjścia.
Uśmiech nie schodził jej z twarzy, przez co ja też się uśmiechnęłam.
- No dobrze.

- Zostawił konkretne komplety... - wyciągnęła z szafki trzy stroję. Wszystkie były dwuczęściowe. Pierwszy, miał ładny krój, lecz brzydki beżowy kolor. Drugi był cały brzydki. Natomiast trzeci, był idealny. Granatowy, z białymi akcentami i naprawdę ładnym krojem.
- Trzeci.
- Będzie cudowny.
Podała mi go, a ja po chwili byłam już ubrana. Przejrzałam się w lustrze. Strój leżał naprawdę ładnie i był śliczny, ale moje nogi... Ślady na nich były jeszcze bardziej widoczne, a ja nie chciałam, żeby ktokolwiek musiał je oglądać. Szybko się otrząsnęłam i z powrotem założyłam spódniczkę, oraz bluzkę, a bieliznę wrzuciłam do reklamówki, którą podała mi pracowniczka sklepu.
Teraz mogłam przeczytać, kolejną wiadomość od chłopaka. 



"Założę się, że wyglądasz pięknie.
 Niestety mam do ciebie jeszcze jedną prośbę.
 Nie wiedziałem, jakiego szampana lubisz, więc ty będziesz musiała go wybrać.
Trochę dalej stąd, jest kolejny sklep.
Wybierz i czekaj na mnie x ~ Harry." 

Wybrałam szampana i nie zostało mi nic innego, jak tylko czekać na Brytyjczyka. Zauważyłam go, idącego w moja stronę. Nie odrywał ode mnie, swojego palącego wzroku. Natychmiast się zarumieniłam i odwróciłam głowę w inną stronę, żeby tylko uniknąć tego spojrzenia.
- Cześć. - Pocałował mój policzek.
- Hej - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Chcesz wiedzieć gdzie idziemy?
- Um, tak.
- Nie powiem ci - zaśmiał się, a ja sprzedałam mu kuksańca w ramię. - Ciepło ci?
- Średnio.
Słońce zachodziło, robiło się coraz ciemniej i chłodniej. Harry ściągnął swoją bluzę i założył na moje ramiona, zabierając ode mnie reklamówkę z szampanem i bielizną.
- Co to?
Natychmiast wyciągnęłam rękę po swoją bieliznę, ale chłopak był szybszy. Zaśmiał się ze mnie, gdy uporczywie próbowałam odzyskać swoją własność.
- Harry! Oddaj! - Skakałam, żeby dosięgnąć reklamówki. Na szczęście nie przyszło mu do głowy wyciągnąć, zawartości worka. Wszyscy zobaczyliby moją bieliznę.
W końcu odzyskałam to co należało do mnie i schowałam głęboko w swojej torebce.
- Podoba mi się - mruknął do mojego ucha, a ja szybko odepchnęłam go od siebie. Zaśmiał się i splątał nasze palce razem. - Nie gniewaj się.
Szturchnął mnie biodrem, a co zareagowałam cichym śmiechem.
- Jesteś okropny.
- A ty, jesteś cudowna - cmoknął mój zarumieniony policzek. Teraz, czułam się inaczej w towarzystwie Harrego. Po tym co się stało, chyba obydwoje czegoś się nauczyliśmy. Czułam się pewniej w stosunku do niego, a on traktował mnie inaczej niż poprzednio. Albo, może po prostu, mi się tak wydaje?


_____________
Chciałam tylko podziękować za wasze komentarze i miłe słowa. To daje niezłego kopa dziękuje ♥

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 18

Jeszcze chwilę trwaliśmy w tej pozycji. Nie byłam do końca pewna, co mam zrobić. Jego ciało dawało mi przyjemne ciepło, a zapach koił moje zmysły. Incydent, który miał miejsce pod klubem, zadawał się nie robić wrażenia na mojej psychice. Mimo to, nadal nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że Harry mógł zrobić coś takiego. Niby nie myślał trzeźwo, ale taka sytuacja nie zdarza się nawet w najgorszych filmach. Zwykle to facet po pijaku robi to z dziewczyną, nie z innym facetem. Jednak, miał do tego prawo, bo przecież, nie jesteśmy parą i nie powinno mnie obchodzić to, z kim sypia, lub się umawia. Tym bardziej, że był kompletnie zalany. Przepraszał mnie, naprawdę wiele razy i wiem, że były to szczere przeprosiny.
Zmarszczyłam brwi skoncentrowana. Jego klatka unosiła się spokojnie, a gorący oddech łaskotał moją szyję.
- Harry. - Szepnęłam i pociągnęłam lekko za jego loki, żeby ściągnąć jego ciężką głowę z mojego ramienia. W odpowiedzi usłyszałam tylko jego, mamrotanie i głośne westchnięcie, kiedy przyciągnął mnie bliżej siebie. - Harry, ty śpisz.
Nie mogłam powstrzymać cichego śmiechu.
- Nie.
- Nie? A co robisz? - Cały czas siłowałam się z nim. Pchnęłam mocniej jego ramiona, a on momentalnie opadł plecami na miękką pościel. Jego oczy były zamknięte, ale na ustach majaczył uśmieszek. Zarumieniłam się, zdając sobie sprawę z naszej niefortunnej pozycji.
- Ja czuwam.
Zaśmiałam się w głos, na jego słowa. Otworzył jedno oko, spoglądając na mnie i ukazując biel swoich zębów, dopełnioną dołeczkami po obu stronach jego ust. Otworzyłam szeroko oczy, gdy wyciągnął się przede mną. Jego ciało się napięło, w czasie kiedy rozciągał się na łóżku. Ziewnął niesłyszalnie, a jego ciało wróciło do dawnej pozycji. Jego zielone oczy, które dokoła okalał wachlarz długich rzęs, zeszkliły się delikatnie.
- Powinieneś spać - wstałam z niego i skierowałam się do drzwi.
Uniósł się szybko, skupiając na mnie swoja uwagę.
- Zostawiasz mnie? - Zmarszczył brwi i przekręcił głowę w bok.
- Przyjdę później.
Posłałam mu słaby uśmiech i wyszłam z pokoju. Dopiero teraz poczułam, jak mocny rytm wybija moje serce.
Usłyszałam dwa kobiece głosy, dochodzące z salonu, więc natychmiast się do niego udałam. Perrie, siedziała ze swoją mamą na kanapie, popijając czerwone wino. Uśmiechnęłam się w ich stronę i już po chwili siedziałam przy nich, rozmawiając o najświeższych plotkach i nowinkach, a także o tym co mama Pezz zrobiłaby Zaynowi, gdyby ten, był niegrzeczny.
- Mamo, dość, wystarczy.
Perrie, przerwała jej mowę, a ja zachichotałam, dostrzegając jej zażenowanie i czerwień spływającą na policzki.
- Mówię jak powinnaś zrobić...
- To nie mów. - Ucięła natychmiast.
- A ty, Claudia? Jak tam z Harrym?
- O nie.
- Brudny Harry już cię ukarał? - poruszyła swoimi brwiami, a ja otwarłam usta w niedowierzaniu - Jezu, on to musi być kurde seks bomba!
- Mamo!
Perrie niemal krzyknęła. Chciało mi się śmiać, ale byłam oszołomiona zachowaniem mamy blondynki. Ona zawsze była taka... bezceremonialna, bezpośrednia i bez ograniczeń.
- Ja bym na twoim miejscu przypięła go do łóżka i nie wypuszczała. - Perrie zakrywa swoją twarz dłońmi - Przepieprzyć to na wszystkie strony świata, tak wiesz góra, duł, prawo, lewo i tak dalej... Przy okazji chudniesz. A ile przyjemności!
Wymieniłam z przyjaciółką dziwne spojrzenia.
- Czekaj ty jesteś dziewicą? - Zapytała nagle.
- No tak... - przyznałam nieśmiało.
- A to już co innego! O Boże... pamiętam jak miałam takiego przystojnego nauczyciela w szkole. Chciałam być na niego gotowa, więc zrobiłam to z jakimś idiotą, z mojej klasy, w szkolnym kiblu. I tak nigdy, do niczego nie doszło między mną, a panem Adamem... No ale przynajmniej zrobiłam z prawiczka mężczyznę, co nie! - zaśmiała sie.
Popatrzyłam na Perrie z zażenowaniem, a ona zacisnęła usta w cienką linię.
- Mamo, może chcesz się już położyć?
- Nie...
- Tak. Chcesz. - Powiedziała stanowczo, na co kobieta popatrzyła na nią w szoku. Pezz wstała szybko i pociągnęła swoją mamę do sypialni. Zaśmiałam się z całej zaistniałej sytuacji. Jeśli, kiedykolwiek Perrie zacznie się tak zachowywać, to niepozostanie mi nic innego jak tylko się wyprowadzić. W sumie to już, trochę się tak zachowuję, ale przynajmniej wiadomo, że ma to po mamie.
- Jeszcze, kilka takich odwiedzin i wylądujemy w wariatkowie.
Usiadła naprzeciwko mnie.
- Wszystko jest w porządku? - potarła moje kolano, przyglądając się z pocieszającym uśmiechem.
Nie byłam do końca pewna, czy powinnam powiedzieć jej o tym co zrobił Harry. Była moją przyjaciółką i mówiłam jej o wszystkim, ale to chyba spawa między mną, a Harrym i nie powinna wychodzić do szerszej publiki.

- Jest okej. - Przyznałam przyciszonym głosem. - Harry jest na górze...
- Rozmawiałaś z nim?
Potrząsnęłam głową.
- I o co chodzi?
- Chyba nie powinnam ci mówić... Ale, nie wiem co mam zrobić.
- Co zrobił?
- On, on się chyba, przespał z mężczyzną.
- Co, kurwa?! - Niemal krzyknęła.
- No tak, ale on...
- Nie, nie, nie. Czekaj, bo ja chyba czegoś, kurwa nie rozumiem - mówiła szybko, a złość wybuchała w każdej komórce jej ciała - Najpierw, robi ci kuźwa nadzieję, nie przerywaj mi.
Powiedziała, kiedy już otwierałam usta, żeby wtrącić się w jej kwestie.
- Robi ci nadzieję, ty pozwalasz mu się dotykać, mimo twojej pieprzonej fobii, z którą męczysz się od jebanych trzech lat, a on po prostu, jak gdyby nigdy nic zdradza cię z facetem?!
- Po pierwsze...
- Jeszcze będziesz go bronić?!
- Nie przerywaj! Po pierwsze nie mógł mnie zdradzić, bo nawet nie jesteśmy parą. Po drugie on był pijany, kompletnie zalany i nie wiedział co robi. - Wyjaśniłam.
- Ty mu zaufałaś! W ogóle to on jest Bi?!
- Nie jest. Zrobił to pod wpływem chwili.
- Już go, kurwa nie lubię. Ja dam mu chwilę, kuźwa. 
- Co powinnam zrobić? - Zapytałam pełna nadziei, ale mogłam tylko się łudzić, że odpowie rozsądnie.
- Powinnaś, wywalić go i zatrzasnąć drzwi przed nosem.
- Pytam poważnie.
- A ja mówię poważnie.
- Co ty byś zrobiła, gdyby to dotyczyło ciebie i zrobiłby to Zayn?
Naprawdę byłam tego ciekawa. Jak ona zachowałaby się w takiej sytuacji? Przecież go kocha i to widać. Nie postąpiła by, tak, jak doradziła mi.
- On my mi tego nie zrobił.
Westchnęłam głośno. Nie było sensu ciągnąć dłużej tej rozmowy, bo ona i tak nic nie wniesie. Miałam jednak jeszcze jedną sprawę, która trapiła moją głowę. Mianowicie, potrącona osoba. Obraz tej nocy mignął mi przed oczami. Osoba ubrana, na czarno w kominiarce, niebieskie oczy. Te oczy. Może to ma powiązanie z osobą, która dziwnie zachowywała się w restauracji, tego samego dnia, kiedy znalazłam Harrego.
- Pamiętasz, jak przyszłam i powiedziałam, że kogoś potrąciłam.
- No... - Blondynka zmrużyła oczy. - Pamiętam.
- Nadal nie daje mi spokoju, kto to był?
- To zwykły przypadek, Claudia to się zdarza.
- Ale nie tak! Ta osoba wstała i zaczęła się szarpać z drzwiami!
- Może to ktoś z twojej przeszłości...
Popatrzyłyśmy na siebie szeroko otwartymi oczyma. Ta sama osoba przyszła nam na myśl, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
- Nie, to na pewno nie Jake...
- Może jednak?
Potrząsnęłam głową.
- To była raczej kobieta. Miała duże niebieskie oczy i długie rzęsy, poza tym kobiecy chód.
- Może ktoś, ze strony Harrego? Przecież, już wtedy go znałaś. To mogła być nawet jego była, czy coś...
I wtedy w mojej głowie zapaliła się lampeczka. Boże jestem taka głupia! Przecież to wszystko się ze sobą wiązało. Te niebieskie oczy. Widziałam je tej nocy, kiedy byłam u Harrego, no i w restauracji.
- Alice... - szepnęłam.
- Kto?
- Była dziewczyna, Harrego! To ona!
Wreszcie! Wreszcie wiedziałam, kto był tą osobą.
- Kiedy mówiłam Harremu, o Jake'u. To ona przyszła i nie wydawała się na zdrową umysłowo. Dziewczyna w mojej pracy to też była ona. Blond włosy, niebieskie oczy, to wszystko. Jestem taka głupia! Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam!
- Ale dlaczego, miałaby robić to wszystko?
- Jest zazdrosna. Zwyczajnie zazdrosna, dlatego była taka oschłą w stosunku do mnie. Śledziła mnie?
- Suka. - Podsumowała krótko, Perrie.
To wszystko miało teraz sens. To, Alice.
- Chyba pójdę już spać. Jestem zmęczona. Dokop Harremu, ode mnie.
- Co mam z nim zrobić?
Wzruszyła ramionami.
- Chyba wybaczyć.
 

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 17

- Gdzie będzie? - Zapytałam, mieszając znudzona herbatę.
Całą noc nie spałam, bo ta wiadomość nie dawała mi spokoju. Nie mogę uwierzyć, że po tak długim czasie, go zobaczę. Ostatni raz widziałam tatę jako mała dziewczynka. Minęło, około dwadzieścia lat, a teraz mam go zobaczyć. Nie wiem nawet, czy go rozpoznam i czy on, rozpozna mnie.
- W Londynie...
- Przyjedzie tutaj?
Potrząsnęła głową przecząco. 
- Nie sądzę.
- Co jeśli go spotkam? Co wtedy? - Zagryzłam wargę czekając na odpowiedź. Bardzo się denerwowałam na samą myśl, że miałabym go zobaczyć. Nie wiem nawet, czy miałabym mówić do niego tato. O czym bym, z nim rozmawiała? Jakbym z nim rozmawiała?
- Dasz sobie radę. On bardzo cię kocha.
Przytaknęłam porozumiewawczo.
- A dlaczego... - przerwałam na chwilę, zastanawiając się czy jest to odpowiednie pytanie - Dlaczego zabił?
Mama popatrzyła na mnie, ale tak szybko jak to zrobiła, tak samo szybko odwróciła wzrok. Widziałam jak nerwowo przełyka ślinę.
- Nie wiem.
- Kłamiesz.- Stwierdziłam szybko. 
- Nie - zmarszczyła brwi.
Kłamała. Dobrze wiedziałam kiedy to robi. Nie utrzymywała kontaktu wzrokowego i od razu musiała zacząć coś robić, żeby zająć swoje dłonie.
- Mamo - zapytałam troskliwie.
- Przepraszam. Nie chcę o tym rozmawiać.
Poddałam się. 

Podeszłam do niej i cmoknęłam w policzek. Uśmiechnęła się słabo i odpowiedziała mi cicho ''ja ciebie też'', kiedy szepnęłam, że ją kocham. Wyszłam z kuchni i weszłam do mojego starego pokoju. Ściany były w kolorze blaknącego błękitu, delikatnie różowe zasłony poruszały się przez wiatr, wpadający do pomieszczenia, przez otwarte okno. Zapomniane biurko, stało w ciemnym rogu pokoju.
Podeszłam do niego, palcami dotykając zakurzonej powierzchni. Zmarszczyłam brwi, czytając informacje, zapisane na starych karteczkach, przyklejonych nad biurkiem. ''Sprawdzian z fizyki'', ''Impreza u Katiny''. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Starzy znajomi, alkohol i tylko śmiech. Zabawne było praktycznie wszystko. Jeśli ktoś, powiedział coś głupiego, lub zrobił... Beztroska, którą czerpaliśmy z każdej najmniejszej chwili. Chciałabym cofnąć czas i wrócić do tej imprezy, ale być w tamtym świecie, w tamtym wspomnieniu już na zawsze. Palić papierosy i żartować z przyjaciółmi.
Mój wzrok zatrzymał się na wysokiej szafie. Oczami wyobraźni zobaczyłam chłopaka, który popchnął zapłakaną nastolatkę prosto na nią. ''Nienawidzę cię'' - powiedziała niewyraźnie, dławiąc się łzami. Chłopak wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Nastolatką byłam ja; nastolatkiem, moja pierwsza miłość. Zabawne jest to, że teraz nawet nie pamiętam jak miał na imię. Max, Alex?
Nad łóżkiem wisiały stare zdjęcia, na których można było zobaczyć dwójkę szczęśliwych rodziców i dwie dziewczynki. Jedna z nich stała przy boku mamy uśmiechając się szeroko, a druga siedziała na ramieniu taty pokazując uzębienie, a raczej jego brak. Każdy człowiek, powiedziałby, że na zdjęciu jest szczęśliwa rodzina. Teraz wszystko jest inaczej.
Mężczyzna, który jest tatą, za chwilę wychodzi z wiezienia, a dziewczynka siedząca na jego ramieniu, została prawie zgwałcona. Starsza córka, jest niewidoma, kobieta obok, coś ukrywa i tak na prawdę, nikt nie wie co.
Tak wiele potrafi się zmienić, w przeciągu kilku lat.

- Halo? - Odebrałam telefon, który przeszkodził mi w dalszym zagłębianiu się, wspomnienia mojego pokoju.
- Hej. - Perrie. - Harry, tu był.
- I co? - zmarszczyłam brwi.
- Pytał o ciebie.
- Och...
- Mo, wiem, że coś zaczyna się między wami dziać. Wreszcie zaczęłaś żyć i nie chcę, żeby on był dla ciebie tylko pomyłką.
- Próbowałam z nim rozmawiać, ale on się nie odzywał.
- To spróbuj jeszcze raz. Ufam mu.
Uśmiechnęłam się.
- Dziś wracam. Spróbuję. - Odetchnęłam głośno.
- Nie spieprz tego. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Pa.
- Pa.


***

Weszłam do domu. Było już ciemno, a wszystkie światła były zgaszone. Nie zapalając światła, doszłam do swojego pokoju. Odłożyłam torbę na krzesło i zaczęłam przeszukiwać wszystkie kieszenie, w poszukiwaniu telefonu. Kiedy już go miałam, zapaliłam światło w sypialni. Podskoczyłam, gdy tylko zobaczyłam Harrego, siedzącego na moim łóżku.

- Boże! Harry! - Krzyknęłam. Chłopak uśmiechnął się delikatnie, a wgłębienia w jego policzkach idealnie się zarysowały. Jego loki trochę opadały na czoło, ale on szybko to poprawił, za pomocą swojej dłoni. Poklepał miejsce obok siebie, dając mi znak, że mam usiąść obok. Miałam nadzieje, że wytłumaczy mi całe zajście, które miało miejsce pod klubem. Sama nie byłam do końca pewna, czy chce wiedzieć wszystko dokładnie, ale ciekawość zżerała mnie od środka.
- Mo, ja przepraszam, za moje wcześniejsze zachowanie. To było głupie, a ja nie chciałem cię urazić.
Harry plątał się we własnych słowach. Chwyciłam jego dłoń, w ramach dodania, mu większej pewności siebie. Wpatrywał się w nasze dłonie.
- To co się tam stało - odetchnął ciężko - nie powinno się, w ogóle zdarzyć, ale ja byłem pijany.
- Spokojnie - ścisnęłam jego, dużą dłoń - Po kolei.
Próbowałam dodać mu otuchy. Widziałam, że to co stało, bardzo dotknęło Brytyjczyka. Nie chciałam znać wszystkich szczegółów. Chciałam tylko wiedzieć co takiego mogło się stać, żeby wpłynęło na niego, aż tak bardzo.
- Spotkałem starego znajomego... Byłem tak bardzo pijany, on chyba też. Nie pamiętam... Ja... ja uprawiałem z nim seks. Jeśli w ogóle można to tak nazwać... - skrzywił się, a na jego rysy wpłynęło obrzydzenie.
To co właśnie mi powiedział dochodziło do mnie powoli. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
Robił to z mężczyzną. Z facetem. Pod klubem. Z facetem. O mój Boże, co?!
- Claudia, ja nie chciałem. Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Boże, nadal nie wierze, że to się stało. - Wplątał w palce w swoje loki.
Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Powinnam być na niego zła, czy może wybaczyć mu wszystko, bo był pod wpływem alkoholu. Nie był w stanie trzeźwo myśleć, no ale do jasnej cholery, co ja mam robić!?
- Nie wiem co mam powiedzieć. - Ledwo zdołałam wydusić z siebie jakiekolwiek zdanie. Byłam w szoku. Każdy by był.
- Nie chcę, żeby to wpłynęło na naszą znajomość.
- Robiłeś TO z mężczyzną, jak to ma nie wpłynąć na naszą znajomość?! - Nie chciałam, ale ton mojego głosu stał się piskliwy. Wstałam z łóżka i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju.
Co robi się w takich sytuacjach?!
- Nie myślałem trzeźwo.
- Ja rozumiem, ale nadal nie dochodzi do mnie, że zrobiłeś coś takiego.
- Przepraszam.
Stanęłam w miejscu, przyglądając się mu i w między czasie zagryzając swojego palca. To powinno gdzieś, przepaść. Przecież nie jesteśmy w żadnym oficjalnym związku, ani nic z tych rzeczy.
- Co mam zrobić? - Zapytałam retorycznie. Moje dłonie były tak bardzo spocone, a nogi trzęsły mi się tak, jakbym co najmniej zobaczyła ducha.
- Zapomnijmy o tym. Proszę - patrzył na mnie wyczekująco - Przytul mnie.
Zmarszczyłam brwi i powoli podeszłam do niego. Harry położył dłoń z tyłu mojego uda, po moim ciele momentalnie przebiegł dreszcz. Niepewnie usiadłam na jego kolanach w rozkroku, delikatnie owinęłam ręce wokół jego tali. Jego zapach natychmiast uderzył moje zmysły, a ja poczułam się bezpiecznie. Przyciągnął mnie nieco bliżej.
- Tak bardzo, bardzo cię przepraszam, Mo. Przepraszam... - Szeptał.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 16

Stanęłam w miejscu jak wryta. Harry, leżał na ziemi, lekko opierając się plecami o zimną, murową ścianę, klubu. Miał brudne ubrania, a przy jego boku była tylko kałuża wymiocin. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Wiadome było to, że się upił, i to bardzo, ale co jeszcze się stało, skoro leży tutaj zmarznięty, cały się trzęsie i ledwo zipie?
Przypomniałam sobie cały przebieg tych dwóch dni. Byliśmy w "THE GLOW", gdzie też się upiliśmy. Następnej nocy, zaufałam mu i pozwoliłam, aby sprawił mi przyjemność i jako pierwszy, tak mnie dotykał. Po tej nocy, idzie do klubu gdzie upija się, znów.
Pierwsze o czym pomyślałam to, to, że może ma jakieś problemy, o których nie wiem, albo po prostu ma problem z alkoholem.
I nie wiem, co jest gorsze.
Obięłam jego twarz dłońmi, monotonnie powtarzając, imię pięknego chłopaka przede mną. Nawet, kiedy był w takim stanie, jego uroda dawała o sobie znać.
Mruknął coś niezrozumiałego. Kamień spadł mi z serca, bo wiedziałam, że jest przytomny. Odgarnęłam loki z jego czoła, które teraz w dotyku, były śliskie, ale też nieprzyjemnie sztywne w jednym.
- Harry, musisz wstać.
Poklepałam go po policzku, żeby trochę go pobudzić, ale to nie pomogło. Taxi nadal stała przed klubem i jedyne co mi teraz przyszło do głowy, to proszenie o pomoc. Kiedy już wstałam, Harry chwycił moją dłoń, na co uśmiechnęłam się słabo.
Nie chciał, żebym odchodziła.
Mimo to, ruszyłam do czarnej taxi i po krótkich namówieniach, kierowca w końcu zgodził się, przenieść chłopaka do samochodu, razem z moją pomocą. Auto, gdzie mieściły się tyle siedzenia, było tak duże, że bez problemu wsadziliśmy tam bruneta.
Po kilku minutach byliśmy już pod domem Harrego. Nie miałam pojęcia, jak zdołam wczołgać się z nim na trzecie piętro, do jego mieszkania. Owszem, w budynku była winda, ale samo doczołganie się do niej, z pijanym Brytyjczykiem na karku, sprawiłoby niemałą trudność. Nie pozostało mi nic, jak tylko znów prosić kierowce o pomoc. Musiałam zapłacić mu dwa razy więcej, niż za zwykły przejazd. Nie dziwie się.
Kiedy byliśmy już w jego mieszkaniu, zaprowadziłam go do łazienki i posadziłam na krawędzi wanny. Siedział na niej ospały, nadal lekko się trzęsąc. Było mi go szkoda. Wyglądał ja mały zagubiony chłopczyk, niemo proszący o pomoc, ale zbyt słaby, żeby cokolwiek powiedzieć.
Sięgnęłam po prysznic, żeby ściągnąć go z uchwytu. Odkręciłam wodę i wyszłam z łazienki, tylko po to, by po chwili wrócić i  podać szklankę wody chłopakowi. Powoli wypił całą jej zawartość. Odłożyłam pustą szklankę na umywalkę, i powoli podeszłam do Harrego.
- Podnieś ręce. - Nakazałam cicho. Podniosłam jego koszulkę, odsłaniając opaloną skórę jego brzucha, torsu i ramion. Zamarłam, gdy zobaczyłam czerwony ślad na szyi. Przejechałam po nim opuszkami palców, a on mocno zacisnął swoje oczy. Kiedy na mnie spojrzał... uczucie bólu i poczucia winy, było jasno wyraźne w jego oczach. Wyglądał tak bezbronnie, tak pięknie... Przytuliłam go mocno, ale on nie odpowiedział od razu. Był w szoku.
Niepewnie położył swoje duże, dłonie na mojej tali. Usłyszałam jak powoli wypuszcza powietrze, ze swoich płuc.
- Przepraszam. - W końcu się odezwał.
W jego głosie było coś takiego, co sprawiło, że moje serce się roztrzaskało. To z jaką szczerością powiedział to słowo. Pierwszy raz słyszałam, tak szczere przeprosiny.
Trwaliśmy jeszcze chwilę w tej pozycji. Chwilę potem Harry, już siedział w wannie i pozwolił mi się umyć. Nie rozebrałam go do końca. Uznałam, że to byłoby niestosowne, względem nas obojga. Stałam przy wannie i zaczęłam myć jego wilgotne, od wody włosy. Po pomieszczeniu rozniósł się przyjemny, zapach szamponu. Widziałam jak Harry zamyka oczy pod wpływem, sprawiającego mu przyjemność, ruchu moich palców. Cały czas między nami panowała, niezręczna cisza. Przeniosłam dłonie na jego silne ramiona, masując delikatnie. Mięśnie jego placów, napinały się i rozluźniały się pod wpływem moich palców.
- Harry, co się stało? - zapytałam, ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi - Wczoraj, w tym klubie...
Nadal nic. W odpowiedzi dostałam jego potrząśniecie głową.


***

 - Hej, mamo.
Przywitałam się, kiedy tylko usłyszałam, że odebrała. Tęskniłam za nią bardzo i planowałam, kilkudniowy wyjazd do niej.
Byłam w drodze do domu. Nie było sensu zostawania u Harrego. Nie chciał ze mną rozmawiać, jednak, gdy już wychodziłam, starał się mnie zatrzymać. Nie udało mu się.
- Cześć, kochanie - jej głos był trochę, spięty.
- Mogłabym, do was przyjechać na kilka dni? - Zapytałam niepewnie, przegryzając wargę.
- Oczywiście. Wiesz, że możesz przyjeżdżać kiedy tylko chcesz.
- Wszystko jest w porządku?
Usłyszałam głębokie westchnięcie po drugiej stronie.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham.
- Nie przez telefon. Możesz przyjechać już jutro?
- To aż, tak ważne?
- Nie chcę ci tego mówi, przez telefon. - Powiedziała marudnym, ale też zdesperowanym głosem.
- Postaram się przyjechać jutro.
- Dobrze. Do zobaczenia, kocham cię.
- Ja ciebie też - uśmiechnęłam się delikatnie i rozłączyłam 

***

W drodze do domu, w którym tak dawno mnie nie było, myślałam o tym co, tak ważnego do przekazania ma mi, mama. Mam nadzieje, że będą to raczej dobre wieści, chodź sądząc, po jej wczorajszym głosie i zachowaniu, mogę być w błędzie.
Po drodze zaczepiła mnie jedna ze znajomych, ze starej szkoły. Rozmawiałyśmy krótko, bo udało mi się szybko ją spławić, wymówką, że się śpieszę. Wreszcie doszłam do domu i weszłam do niego cicho. W salonie siedziała moja siostra, z książką na kolanach. Zagryzła wargę w skupieniu, opuszkami palców śledząc tekst, napisany alfabetem Braila. Podeszłam do niej i przytuliłam ją. 
- Mo? - Zapytała niepewnie.
- Mhm...
Obięła mnie mocno uśmiechając się.
- Tęskniłam za tobą - zaśmiałam się.
- Ja za tobą też.
- Słyszałam, że masz chłopaka.
Róż spłynął na jej policzki. Wyglądała naprawdę pięknie. Ciemne fale, długich włosów, zaokrąglały jej buzię. Bardzo jasne, niemal w mlecznym odcieniu oczy, wpatrywały się gdzieś w przestrzeń.
Do pokoju weszła mama. Szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy.
- Och... moja córeczka - zaśmiała się przytulając mnie mocno - Napijemy się herbaty?
- Jasne.
Przeniosłyśmy się do kuchni. Po krótkich rozmowach, gdy odpowiedziałam na ich pytania, moja rodzicielka wreszcie przeszła do rzeczy.
- Muszę powiedzieć ci coś ważnego.
- Czekam na to cały dzień - uśmiechnęłam się. Jeszcze chwilę czekałam na to co chce powiedzieć. Widziałam, że się waha. Chyba nie była pewna, jak przyjmę jej wiadomość.
- Ojciec wychodzi z więzienia. - Powiedziała na jednym wydechu.
Co?

czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 15

Przez cały dzień w pracy, nie mogłam się skupić. Od rana, wszystkie moje myśli krążyły wokół ostatnich tygodni. Miałam dziwne odczucie, że coś jest nie tak. O coś się martwiłam, tylko, o co takiego?
W pewnym momencie, przypomniałam sobie zdarzenie, które miało miejsce kilka dni po tym, jak poznałam Harrego.
Potraciłam osobę. Tylko kto to był... Niebieskie oczy, kobiecy chód... ale przecież, żadna kobieta nie jest tak silna. Oprócz tego czułam, że coś mi nie gra. To nie pasowało do całej reszty.
Spojrzałam na zegarek. Niedługo kończę swoją zmianę. Korzystając z okazji, że nigdzie nie było Adama, wyjęłam swoją komórkę i wybrałam numer do Harrego. Moje myśli, dosłownie szalały, a ja musiałam się upewnić, czy u niego na pewno wszystko jest w porządku.
Wybrałam jego numer po raz drugi.
- Harry? - Zapytałam, kiedy tylko odebrał.
- Nie...
Zmarszczyłam brwi zdziwiona, gdy usłyszałam męski głos. Nie był tym, który chciałam usłyszeć.
- Mogę z nim rozmawiać?
- Chyba nie jest w stanie, teraz rozmawiać - zaśmiał się. - Powiem mu, że dzwoniłaś, kimkolwiek jesteś, skarbie.
- Chcę z nim rozmawiać.  - Powiedziałam stanowczo
- Kotku, on nie ma się najlepiej...
- Daj, mu ten cholerny telefon! - Podniosłam głos, ale to tylko spowodowało, że ktoś z kim rozmawiałam, rozłączył się. Uniosłam brwi zszokowana.
Co to w ogóle było? Dlaczego, telefon Harrego odebrał mężczyzna? Nie to, żebym spodziewała się raczej kobiety, ale to co najmniej dziwne. Tym bardziej, że nie znałam żadnych jego znajomych, z wyjątkiem Jack'a.
- Claudia? - Odwróciłam się do chłopaka. Przyglądał mi się, a zmarszczka między jego brwiami stawała się coraz głębsza. Adam, jest moim, takim jakby szefem. Po prostu, mówi mi co mam robić. Mam zawsze trzymać się przy nim, no i słuchać.
- Co?
- Prosiłem cię, żebyś zajęła się, na chwilę obsługą gości. Bett trochę się spóźni...
- Nie słuchałam cię, sorry - miałam już wyjść z kuchni, ale on szybko złapał mnie za przedramię.
- Wszystko jest w porządku?
- Tak. - Posłałam mu słaby uśmiech.
Wyszłam z kuchni, moje spojrzenie przebiegło po sali, pełnej stolików i ludzi. Dziś mieliśmy wyjątkowo zabiegany dzień. Nie dość, że liczba klientów cały czas rosła, to jeszcze mieliśmy na głowie parę młodą, która wynajęła drugą część restauracji, tylko dla swojej rodziny i bliskich.
- Zajmij się zamówieniami. - Joe podał mi swój notes i zniknął za drzwiami toalety, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
Cudownie.
Podchodziłam do stolików, zbierając zamówienia. Zapisane, kartki zanosiłam do barku.
Kiedy pięcioosobowa rodzina, składająca się z dwójki rodziców, dwóch nastolatków i małej, około ośmioletniej dziewczynki, zamawiała swój lunch, tak, jakby była to sprawa ich życia i śmierci i nie zbyt im się śpieszyło, moją uwagę przykuła kobieta siedząca parę stolików dalej. Miała włosy związane w kitkę, wystającą z czapki, z daszkiem. Co chwilę zerkała w moim kierunku, ale gdy tylko widziała, że się w nią wpatruje wracała wzrokiem na menu, którym zasłaniała sobie i tak większość twarzy.
W końcu mogłam zapisać dania, na które zdecydowali się nastolatkowie i niemal od razu ruszyłam do stolika kobiety. Ta prawie cała zasłoniła się kartą, jakby tylko chciała się przede mną ukryć.
- Mogę w czymś pani pomóc?
Delikatnie palcami naparłam na kartę, żeby zobaczyć jej twarz, ale jej upór nie ustawał, więc szybko się poddałam.
- Poproszę croissant'a.
Uchyliła menu, tak, że byłam w stanie zobaczyć tylko jej niebieskie oczy. Zmarszczyłam brwi.
- To wszystko? - Pokiwała głową, ale nadal trzymała kartę przy twarzy.
Pierwszy raz miałam do czynienie z taką dziwną osobą. Nie zachowywała się raczej normalnie.
Jej spojrzenie, było mi już skądś znane. Tak, jakbym je już widziała. A może po prostu, od tego wszystkiego mam już zwidy i wszystko mi się pląta? W każdym razie, stwierdziłam, że obsłużę ją sama. Szybko ruszyłam do baru. Wzięłam jeden talerz i z tacy pełnej, świeżych rogalików, wybrałam jeden, najzwyklejszy. Idąc, starałam się zgrabnie omijać stoliki i nawet całkiem dobrze mi to wychodziło. Mogłabym być kelnerką...
Stanęłam w miejscu, kiedy stolik, gdzie jeszcze chwilę temu siedziała dziewczyna był pusty. Rozejrzałam się dookoła, zobaczyłam jak pośpiesznie wychodzi z restauracji.
- Zaraz! - Krzyknęłam i odłożyłam talerz na pusty stolik. Zaczęłam biec z w stronę drzwi, o mało się nie przewróciłam, zahaczając nogą o krzesło na którym siedział obcy mężczyzna. Przeprosiłam pośpiesznie i wybiegłam z restauracji. Nigdzie jej nie było. Zrobiłam obrót wokół własnej osi, ale ona całkowicie zniknęła. Uciekła, przepadła. Dlaczego?
W oddali zobaczyłam Bett, szła w moją stronę, marszcząc brwi.
- Claudia, co się stało?
Oddychałam nieregularnie. Byłam roztrzepana, nie mogłam się na niczym dobrze skupić. Nawet na jej sowach.
Zdjęłam swój fartuszek i oddałam jej razem z kluczami.
- Powiedz Adamowi, że skończyłam swoją zmianę. - Zostawiając dziewczynę, zaczęłam szybko iść wzdłuż chodnika. Musiałam sobie wszystko dokładnie poukładać, ale nie potrafiłam. Byłam jedną chodzącą mieszaniną uczuć.
Przeprosiłam kobietę, na którą przez przypadek wpadłam. Wtedy przypomniałam sobie o siłowni. Harry zawsze był tam, w czasie, kiedy pracowałam. Dziś zostałam trochę dłużej, to fakt, ale przecież mógł tam na mnie czekać.
Przepychając się miedzy ludźmi, zaczęłam biec. Zbliżałam się do siłowni. Kiedy wreszcie do niej weszłam, wdrapałam się po schodach do celu. Skanując wzrokiem każdy ze sprzętów, na żadnym nie było tego mężczyzny, którego szukałam.
Basen. Tam też go nie było.
W ostateczności postanowiłam do niego zadzwonić. Pod nosem powtarzałam sobie ''spokojnie'', moje ręce się trzęsły i w sumie, nawet nie wiem co było tego powodem.
Ulga oblała moje ciało, kiedy odebrał.
- Harry? Proszę, to ty?
- Mo? - Jego głos był bardzo zachrypnięty.
- Wszystko jest w porządku, gdzie jesteś?
Gorączkowo przeczesałam palcami włosy. Może nie miałam się czym przejmować, ale jednak to uczucie, że nadal coś jest nie tak, siedziało głęboko we mnie.
- Jestem przy kubie...
Przerwał kaszląc.
- Jakim, gdzie? - przegryzłam, nerwowo wargę.
- Light.
- Zaraz tam będę.
Rozłączyłam się i szybko wybiegłam z budynku.
Musiałam wziąć, dwa głębokie oddechy i się uspokoić. Wszystko jest dobrze, jest w porządku...