środa, 28 maja 2014

Rozdział 24

Staliśmy chwilę w ciszy, na korytarzu wymieniając ze sobą niezręczne spojrzenia. To będzie pierwszy znajomy Harrego jakiego poznam. Wygląda na prawdę przekonująco i uroczo. Nie wydaję się być groźny, w przeciwieństwie do chłopaka z lokami.
- Um... pójdę po niego. Pewnie jeszcze śpi. - Uśmiechnęłam się nieśmiało i weszłam po schodach, na górę i dalej do sypialni. Harry, tak jak zakładałam, nadal spał. Przytulał się do poduszki, szczelnie otulony pościelą. Wyglądał na prawdę słodko. Usiadłam przed nim i odgarnęłam loki, delikatnie opadające na jego spokojnie rysy. Uśmiechnęłam się i chyba nie byłam w stanie, dłużej być na niego zła. - Harry.
Szepnęłam i poklepałam go po policzku. Mruknął coś pod nosem, ale starał się nie zwracać większej uwagi na moje zaczepki. Położyłam się obok niego i otworzyłam jedno jego oko. Uśmiechnął się ledwo zauważalnie, ale pojawiający się dołeczek w policzku go zdradził.
- Harry, wstawaj.
Zbliżyłam się do niego jeszcze bardziej, a on uniósł odrobinę swoją głowę, tak, że nasze usta się dotknęły jednak, żadne z nas nie zrobiło kroku dalej. Oczy mojego chłopaka, powoli się otwarły i mogłam zobaczyć tę piękną, spokojną zieleń, otoczoną wachlarzem ciemnych rzęs. Złapaliśmy ze sobą kontakt wzrokowy, a ja poczułam jak coś rozrywa mnie od środka, kiedy złapał moją dłoń nie opuszczając mojego wzroku. Uczucie było tak silne, że aż spięłam mięśnie mojego brzucha, żeby przekonać się czy jest prawdziwe. Musnęłam niepewnie jego ciepłe, różowe usta, a on natychmiast odpowiedział na mój gest. Serce w mojej piersi załomotało na prawdę mocno, kiedy poczułam jego ciepły język wkradający się między moje wargi. Przyciągnął mnie bliżej siebie, a ja wplątałam palce w jego miękkie włosy.
- Harry - pociągnęłam go w górę odrywając nasze usta od siebie. Nasze klatki piersiowe, podnosiły się tak szybko, jakby toczyły se sobą walkę pod tytułem "kto szybciej". Teraz jego oczy, stały się znacznie żywsze, a on pobudzony. - Ktoś jest na dole.
Zmarszczył brwi i lekko się uniósł na swoim łokciu.
- Kto?
Wyruszyłam ramionami.
- Jakiś... Louis?
Harry patrzył na mnie przez chwilę, przetwarzając moje słowa w swojej głowie. Nagle szybko wstał z łóżka i popędził w stronę wyjścia z pokoju. Ok. to było dziwne.
Sięgnęłam po swój telefon i zobaczyłam dwa nieodebrane połączenia od Perrie. Zignorowałam je i z przeciąganiem zeszłam z łózka. Stanęłam na ostatnim schodku i zaczęłam wsłuchiwać się w ich głosy.
- Coś się stało? - Harry wydawał się być spokojny i zrelaksowany.
- Ty mi powiedz. Znowu...
- Boże, co z tego...
- Co z tego, Harry?! Myślałem, że poprzednia sytuacja da ci trochę do myślenia!
- To się więcej nie powtórzy, dobrze o tym wiesz.
- Nie wiem! Jesteś nieobliczalny; wystarczy powiedzieć coś co ci nie pasuje, a ty możesz zrobić dosłownie wszystko.
Zmarszczyłam brwi, zupełnie nie rozumiejąc ich rozmowy. Wiem, że nie powinnam tu stać i podsłuchiwać ich konwersacji, ale cholera, to było okropnie ciekawe!
- Jeszcze jedno takie posunięcie i wylądujesz w pierdlu, rozumiesz?
- Lou nie masz się czym martwić...
- Masz siniaka na pół twarzy i wyglądasz jak nieszczęście - wtrącił się.
-Miałem powód, żeby to zrobić okej?!
Ton głosu Harrego wzbogacił się o tą szczególną chrypkę i coś co spowodowało przypływ dreszczy, wzdłuż mojego kręgosłupa. Jego cierpliwość wisiała na włosku. Z pewnością nie lubił, jak ktoś wytykał mu co robi źle, a co powinien robić dalej, żeby było lepiej. Jest typem faceta, który wie co robi, ale nie koniecznie robi to dobrze. To właśnie usiłował, uświadomić mu jego (jak przypuszczam) przyjaciel.
- I ona była tym powodem?! Jakaś tam dziewczyna. Jedna z wielu...
- To nie jest jakaś tam dziewczyna. - Warknął.
Przegryzłam wargę i delikatnie się uśmiechnęłam. To było naprawdę miłe.
- I przez nią chcesz siedzieć? Jestem pewien, że nie musiałeś używać jakiejkolwiek przemocy.
- Nie rozumiesz.
Na chwilę między nimi zapadła cisza. Jeśli Louis mówi o więzieniu, to Brytyjczyk musiał uczestniczyć w naprawdę wielu bójkach i przetargach.
Mój puls przyspieszył na samą myśl o tym, że mogłabym, stracić kolejną ważną osobę.
- Co z Alice?
Moje wnętrzności się przekręciły, na samo wspomnienie jej imienia.
- Nie obchodzi mnie ona. To zamknięty rozdział.
- Radzę ci na nią uważać. Nie wiadomo czego można się po niej spodziewać, zupełnie jak po tobie. Trafił swój, na swego.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia?
- Radzę ci spiąć dupę i wziąć się w garść, bo ta dziewczyna długo z tobą nie wytrzyma. Zadzwoń do mnie, kiedy nabierzesz trochę więcej rozumu.
Szybko wbiegłam na górę, kiedy usłyszałam kroki w stronę korytarza. Adrenalina zawładnęła moim ciałem. W sumie to było nic, ale nie chciałam, żeby wiedzieli, że słuchałam ich rozmowy. Wychyliłam się zza ściany i zobaczyłam jak brunet znika za drzwiami. Przeczekałam chwilę i gdy nabrałam dosyć odwagi zeszłam do salonu.
Harry stał do mnie tyłem wyglądając przez okno. Patrzyłam się na niego jak zaczarowana, podziwiając jego sylwetkę. Był ubrany jedynie w bokserski, więc mogłam sobie tylko wyobrażać, co myślał sobie jego znajomy.
- Harry.
Przełknęłam w duchu swój głos. Wydawał się brzmieć jakbym była przerażona, mimo to nie czułam się tak.
Chłopak niemal od razu odwrócił się w moją stronę i lustrował wzrokiem całą moją sylwetkę. Zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok na swoje, splątane palce.
- Nadal jesteś zła? - Jego głos znacznie złagodniał. Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy spotkałam jego opiekuńcze, przepraszające spojrzenie.
- Jest w porządku.
- Przepraszam, jeśli cię przestraszyłem.
Przytrzasnęłam niemo głową. Niezręczna cisza między nami, z każdą sekundą stawała się coraz bardziej intensywniejsza. Nie miałam pojęcia co mam teraz zrobić i byłam pewna, że on też.
Zaczerwieniłam się jeszcze bardziej, kiedy przypomniałem sobie, jak obudziłam się rano i co znalazłam w jego szafce.
Dlaczego w ogóle o tym myślę?!
- To był twój...
- Przyjaciel. - Odpowiedział od razu i zaczął iść w moją stronę.
Wreszcie! 
- Przykro mi, że tak wyszło. Nie tak to zaplanowałem.
Wzięłam postrzępiony oddech i oparłam się o ścianę, gdy Harry znalazł się niebezpiecznie blisko. Mój wzrok przesunął po jego opalonym torsie. Boże, jak można być tak pięknym?
Przesunął palcem po linii mojej szczęki, intensywnie wpatrując się w moje oczy. Zarzuciłam ręce na jego szyję i zamknęłam go w ciasnym uścisku. Poczułam jak jego ciało się spina, ale rozluźnił się, kiedy zaczęłam delikatnie ciągnąć za krótkie loki, na jego karku. Chciałam, żeby trochę się uspokoił, wyluzował. Poczuł, że jest komuś potrzebny.
Stanęłam na palcach, żeby poczuć się lepiej, ale on szybko mnie podniósł. Odruchowo zaplątałam nogi na jego talii i zaśmiałam się cicho.
- To ja mam się starać, nie ty.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i umieściłam długi pocałunek na jego policzku. Spotkałam jego urocze spojrzenie i najdelikatniej jak potrafiłam przesunęłam swoim kciukiem po jego posiniaczonej części twarzy. Ten mężczyzna musiał mieć na prawdę mocne przyłożenie, mimo, że nie wydawał się być. zbyt silny przy Harrym. Jego oddech stał się bardziej spokojny, kiedy muskałam ustami podrażnione miejsce.
- Przepraszam cię za to. - Mruknął.
- Jest w porządku.
Odetchnął głęboko. Poprawiłam się trochę w swojej pozycji, która z czasem robiła się coraz mniej wygodna.
- Harry.
- Co?
- Nie wygodnie mi.
Zaśmiał się i ruszył w stronę kuchni, nadal niosąc mnie na rękach. Posadził mnie na blacie, a moja skóra żywo zareagowała w spotkaniu z zimną powierzchnią, granitowego blatu. Położył dłonie na moje odkryte uda i uśmiechnął się przebiegle. Chwyciłam jego dłonie i uniosłam na wysokość swoich ust, tylko po to, żeby składać na nich pojedyncze pocałunki. Zmrużył swoje oczy, a ja znowu się uśmiechnęłam.
- Nie czujesz się źle? - Zapytał nagle i całkiem zbił mnie z pantałyku. Zmarszczyłam brwi, całkowicie nie rozumiejąc o co dokładnie pyta.
- Źle z czym?
- Tym całym... dotykaniem - ostatnie słowo wypowiedział tak, jakby przyprawiało go o mdłości. W jego jasnych tęczówkach pojawiło się coś w rodzaju niepewności i oczekiwania.
Wiedziałam, że stara się być dla mnie delikatny, opiekuńczy i wychodziło mu to na prawdę dobrze.
- Ufam ci.
- Ale ty... i ja, nie chcę się narzucać.
- Nie robisz tego. - Posłałam mu pocieszający uśmiech. - Czuję się na prawdę dobrze.
W tym momencie, Harry wyglądał jakby ogromny ciężar spadł z jego serca.
Przez cały ten czas nie mogłam powstrzymać cichego chichotu, kiedy przegryzał skórę na mojej szyi. Usłyszałam także jego śmiech. Było mi dobrze w jego towarzystwie. Czułam się jakbym była tylko ja, on i cały świat jakby stanął w miejscu. Chciałam już zawsze słyszeć przepiękny stłumiony śmiech, spowodowany przez moje palce wybijające się w jego żebra. Czuć specyficzny zapach, wsłuchiwać się głęboki głos i z dnia, na dzień znać go coraz lepiej.
Myślałam, że mój brzuch za chwilę dosłownie eksploduję, przez grasujące w nim motyle. Złapałam nadgarstki Harrego i oplotłam jego talię, swoimi nogami. Na jego twarzy pojawił się grymas rozbawienia, gdy odsunęłam jego wędrujące dłonie, z dala od swojego ciała. Oddychałam szybko, jakbym przebiegła maraton, on podobnie. Przysunął swoją twarz bliżej mojej, mając w zamiarze mnie pocałować, ale ścisnęłam mocniej jego talię i chyba to, go powstrzymało.
- Rozebrałeś mnie wczoraj? - uniosłam swoją brew, a on upuścił głowę i się zaśmiał. Był przeze mnie unieruchomiony chodziarz i tak wiem, że bez problemu mógłby wyplątać się z mojego ciała.
- Jeśli tak, to co?
Oczywiste było to, że on to zrobił. No bo któż by inny?
Mimo tego, że doskonale znałam odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie, to i tak nie uniknęłam rumieńców na policzkach.
- Nie masz się czym martwić. Nie podglądałem.
Puścił mi oczko, a ja szczerze płonęłam. Jęknęłam zażenowana i oparłam głowę o jego ramię, tylko po to, żeby nie musieć patrzeć, w te rozbawione, zielone oczy bruneta przede mną.
- Masz piękne ciało. - Mruknął, a ja natychmiast powstrzymałam jego wędrujące dłonie, przed kontaktem z moim ciałem. Miałam wyrażenie jakbym płonęła żywcem. Pewnie byłam bardziej czerwona od niejednego buraka...
- Jesteś okropny. - Odpowiedziałam zawstydzona, ale na tyle odważna, żeby spojrzeć mu w twarz.
- A ty, cała czerwona.
Odgryzł mi się, z perfidnym uśmieszkiem i trącił mój nos swoim.
- Ale mógłbym robić to częściej.
Zgromiłam go wzrokiem, a jedyne co uzyskałam z jego strony to cichy śmiech. Znów spróbował wydostać dłonie z mojego uścisku.
- Przestań.
- Nie.
- Tak.
- Nie. 

Przewróciłam oczami. Nie wierze, że rozebrał mnie jak spałam
- Przestań się ze mną...
Harry przerwał mi, łącząc nasze usta razem.
Przesunęłam opuszkami palców wzdłuż jego rąk, aż do ramion. Czułam prąd, przepływający między spotkaniem mojego dotyku, z jego skórą. Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zjechać w dół jego klatki piersiowej, która unosiła się w nieładzie, dzięki mojemu dotykowi i naszych ust, trwających w pocałunku, przepełnionym erotyzmem. Skóra na jego torsie wydawała się być miękka, tak jak na brzuchu, pomimo mięśni napinających się pod moimi dłońmi. Jedna z jego rąk oplotła moje udo, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Moje serce już dawno przyśpieszyło swój rytm, ale to było niczym w porównaniu do tego, kiedy jego palce niemal boleśnie zacisnęły się na moim udzie. Wiedziałam, że próbuję się powstrzymywać.
Usłyszałam jakiś szmer w korytarzu, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Harry położył swoją głowę na moim ramieniu i próbował unormować drżący oddech.
Nagle do kuchni wpadła dziewczyna. Jej niebieskie oczy natychmiast omiotły wzrokiem mnie i Harrego. Jej usta lekko się otwarły.
- O cholerka. - Natychmiast się wycofała potykając o swoje własne nogi.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na chłopaka przede mną. Uniósł brwi patrząc na mnie, po czym uśmiechnął się niezręcznie.
- Ile jeszcze osób nas odwiedzi?!


_____________________
Jeszcze raz, bardzo Was przepraszam za zwłokę. Mam nadzieję, że rozdział jest w miarę w porządku i Wam się podoba ♥

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 23

Nadal realia sytuacji, w której Harry poprosił mnie o bycie swoją dziewczyną, dochodziły do mnie powoli. Teraz mogłam powiedzieć coś w stylu "to mój chłopak", bez żadnego problemu, poza tym chyba ciesze się z tego powodu. Jestem jego dziewczyną, a on moim chłopakiem.
Czekałam na niego przy jednym z wielu stolików, które w większości stały puste. Harry poszedł do samochodu po swoją bluzę. Próbowałam wmówić mu, że wcale nie jest mi zimno, ale on się uparł i pobiegł na parking, do auta. Usiadłam na plastikowym, ale stabilnym stoliku. Moje nogi swobodnie zwisały z krawędzi, bardzo dalekie tego, żeby dotknąć podłoża. Rozejrzałam się dookoła, a mój wzrok utknął na paczce mężczyzn głośno rozmawiających. Niestety przez półmrok, nie byłam w stanie dokładnie przyjrzeć się ich twarzą. Widziałam tylko, potężne, męskie sylwetki i papierosa, który wędrował z ust do ust. Zauważyłam jak jeden z nich przygląda mi się. Dokładnie czułam na sobie jego wzrok, tym bardziej, że jeden z jego kolegów popatrzył na niego, a następnie na mnie. Moje serce znacznie przyspieszyło swój rytm. Nie przepadałam za takimi sytuacjami. Rozejrzałam się dookoła, w poszukiwaniu wysokiego chłopaka z lokami. Nie znalazłam go, ale kiedy tylko mój wzrok wrócił na dawny obiekt obserwowania, ten już zbliżał się do mnie, pewnym siebie krokiem. Wstałam szybko, chcąc jak najszybciej oddalić się od mężczyzny, ale zrobiłam to trochę za późno, bo on złapał moje przedramię, na co wzdrygnęłam się znacząco. Strach zawładnął całym, moim ciałem.
- Jesteś tu sama? - Zapytał. Jego głos, był bardzo ciężki. Nie brzmiał groźnie, ale mimo wszystko nie czułam się pewnie. To chyba oczywiste.
Nie odpowiedziałam, a on tylko zmarszczył brwi.
- Może masz ochotę, się z nami napić? - Uśmiechnął się, a ja momentalnie pokiwałam głową.
- Nie.
- Wyglądasz na przerażoną.
Położył obie dłonie na mojej twarzy, a moje oczy powiększyły się tak jak nigdy. Złapałam jego nadgarstki z zepchnęłam z mojej twarzy jego dłonie. Byłam cholernie przerażona.
- Nie dotykaj mnie. - Ledwo wydusiłam, a on tylko zbliżył się bardziej. Czerpał korzyści ze swojego wzrostu, zniżając się wzrokiem na moją klatkę piersiową, która unosiła i opadała w naprawdę szybkim tempie.
Złapał moją dłoń, a przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze.
- Nic złego ci nie zrobię, spokojnie...
- Claudia! - Usłyszałam ten piękny głos, za którym już zdążyłam zatęsknić. Podał mi bluzę jak tylko znalazł się blisko i odepchnął z impetem intruza. Chciałam jakoś temu zapobiec, więc chwyciłam jego bluzkę, ale on od razu wyszarpał się z mojego uścisku. Założyłam szybko bluzę, żeby mi nie przeszkadzała.
- Hej, hej nie chcę żadnych kłopotów - chłopak zaczął szybko się tłumaczyć, widząc jak bardzo Harry, był w tej chwili zdenerwowany. - Chciałem tylko pomóc, okej?
- Ona, nie potrzebuje twojej pomocy.
Głos mojego chłopaka był tak niski, pewnie jakbym go nie znała, od razu bym stąd zwiała jak najdalej.
- Myślałem, że jest sama, do cholery.
Klatka piersiowa Harrego, znacznie przyśpieszyła na te słowa. Stanęłam za nim i obięłam go w pasie, jednak on nadal stał niewzruszony. Był zły. Cholernie zły.
Stanęłam na palcach, tylko po to, żeby trochę go uspokoić i wyszeptać do jego ucha:
- Harry, chodźmy już.
Obrócił swoją twarz, tak, żeby widzieć mnie kontem oka. Przełknęłam nerwowo ślinę, Wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Nie mi.
- Dotknął cię?
Poluzowałam uścisk wokół jego talii.
- Dotknął?! - Warknął. Jego cierpliwość wisiała na włosku i był naprawdę blisko, żeby przylać temu mężczyźnie. Na jego miejscu, uciekałabym. - Do kurwy, dotknął cię czy nie?!
Podskoczyłam niespodziewanie na wysoki i groźny ton jego głosu. Kilka osób popatrzyło w nasza stronę, oceniając sytuację.
Pokiwałam głową i odsunęłam się o krok.
- Nie. - Przerażenie w moich oczach jak i w głosie, dało mu do zrozumienia, że kłamałam. Ale przecież, ten chłopak tak na prawdę nic nie zrobił. - Harry!
Krzyknęłam spanikowana, gdy uderzył mocno chłopaka w twarz, a ten momentalnie wylądował na chłodnej ziemi. Ten przystojny chłopak, który zawsze jest dla mnie taki delikatny, teraz usiadł na swoim przeciwniku i mocno uderzył w jego policzek dużą pięścią. Nieznajomy chcąc się bronić, także uderzył bruneta nad nim.
- Harry! Harry przestań! - Próbowałam go zdjąć z ofiary, lecz wszystkie moje starania poszły na nic. Harry, nie miał umiaru i okładał twarz nieznajomego coraz to silniejszymi uderzeniami. Widziałam go tylko raz w takim stanie. Kiedy, prawie w ogóle się nie znaliśmy, a on wyciągnął mnie z uliczki, w której obcy mężczyzna próbował się do mnie dobrać. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu jakiejkolwiek pomocy. Gdzie teraz byli jego znajomi?!
Podbiegłam do przypadkowego faceta, który wyglądał w miarę rozsądnie.
- Proszę, niech mi pan pomoże! - Pociągnęłam go w stronę bójki. Kompletnie nie wiedział o co chodzi, ale miałam to gdzieś. Chciałam, żeby to już się skończyło. Obcy mężczyzna próbował ich rozdzielić, ale nie udawało mu się. Harry pod wpływem impulsu wymierzył ostry cios, także w niego. Zakryłam ręką usta zszokowana. Przyłożył, nic nie winnemu facetowi!
Przytuliłam się do jego pleców, jedną ręka oplatając jego talię, a drugą kładąc na jego klatce piersiowej. Czułam jak silny i szybki rytm wybija jego serce. Zacisnęłam mocno oczy. On nie przestawał.
- Harry, Harry proszę cię - zaczęłam szeptać do jego ucha. - Przestań, błagam.
Łzy same z siebie, spłynęły po moich policzkach. Brunet przestał się poruszać, a ja wypuściłam z ust drżący oddech.
- Przestań. Musisz przestać. - Pocałowałam jego szyję, tylko po to, żeby go uspokoić. - Proszę. Harry.
Obrócił twarz w moją stronę i odetchnął głęboko. Wstałam z niego, a on z całkowicie obitego chłopaka. Ledwo oddychał, z jego ust ciekła krew, a twarz była pokryta świeżymi sińcami. Harry chciał się do mnie zbliżyć, odruchowo zrobiłam krok w tył. W jego oczach pojawiło się poczucie winy, zawodu i odrzucenia. 
- Claudia...
- Zadzwoń po karetkę. Idę do samochodu. - Przerwałam mu i jak najszybciej oddaliłam się od niego.
Droga na parking wydawała się najdłuższą jaką kiedykolwiek zdołałam przejść. Wytarłam mokre policzki i zapięłam czarną bluzę, wtulając się w nią. Piękny zapach zawładnął moimi zmysłami. Było całkiem ciemno. Na parkingu stało tylko kilka aut, dlatego łatwo było mi wypatrzyć to właściwe. Oparłam się o nie i nie zostało mi nic innego, jak czekanie na Brytyjczyka. Naciągnęłam kaptur na głowę. Starałam się nie denerwować i nie myśleć o tym co przed chwilą zaszło. Zdało się to być cholernie trudne, bo w mojej głowie cały czas pojawiał się obraz Harrego, ogarniętego furią. Nie dość, że pobił tego chłopaka to jeszcze przyłożył, mężczyźnie, który starał się tylko pomóc. Nie możliwe było to jak bardzo Harry potrafi się zmienić pod wpływem emocji. Jeszcze przed tym śmiał się ze mną i delikatnie cmokał w nos. Później wymierzał brutalne ciosy w obce ciało.
Widziałam jak zbliża się w moim kierunku. Moje serce ponownie przyśpieszyło, ale teraz nie wiem czy z obawy przed nim, czy po prostu przez jego onieśmielającą osobę. Poprawił swoje włosy. Chciałam go przytulić. Powiedzieć, że nic się nie stało, ale nie byłam w stanie. Powinnam być zła. Każdy by był.
- Mo, posłuchaj mnie - zaczął.
- Zawieź mnie do domu.
Westchnął głośno, a ja zmarszczyłam brwi. Czułam pobudzający przypływ adrenaliny i odwagi.
- Jedziemy do mnie. - Stwierdził ostro i otworzył auto. Obeszłam je dookoła i wsiadłam na miejsce pasażera. Trzasnęłam głośno drzwiami. Złość się we mnie gotowała i pewnie nie obejdzie się bez kłótni. Posłał mi karcące spojrzenie, a ja odpowiedziałam podobnym. Ani trochę się go nie bałam, to nie było w moim stylu, ale teraz już wiem do czego jest zdolny.
- Nie trzaskaj drzwiami.
- Przepraszam, niechcący. -Ton mojego głosu był tak ostry, nie spodziewałam się, że może w ogóle kiedykolwiek taki być. - Chcę do domu.
- Zapnij pas.
Przewróciłam oczami i zrobiłam jak kazał. Usiadłam wygodnie i już się nie odzywałam, on chyba postanowił zrobić to samo. Głucha cisza miedzy nami i napięta atmosfera rosła z sekundy na sekundę. Słychać było tylko obijanie się palców Harrego i kierownice. Popatrzyłam na jego duże dłonie, spoczywające pewnie na kierownicy. Skóra na niektórych, jego kostkach była mocno zdarta. Stróżka, już zaschniętej krwi, była widoczna na jego dłoni. Splątałam razem swoje palce i spojrzałam na jego twarz. Lewa część jego warzy, pokryta, na tę chwilę jasnym siniakiem w okolicach policzka, oka i skroni. Łuk brwiowy, był trochę uszkodzony, ale nie tak mocno, żeby spływała z niego krew.
Spuściłam wzrok na swoje dłonie.
- Nie dotknął mnie - powiedziałam cicho, przerywając niezręczną ciszę między nasza dwójką.
- Wiem co widziałem.
- Nie dotknął mnie w ten sposób. - Zmarszczyłam brwi.
- Będziesz czekać aż to zrobi? - Popatrzył na mnie ulotnie, niemal od razu wracając wzrokiem na ulicę. Przełknęłam ślinę Miał rację. - Tak myślałem.
- Ale, nie musiałeś tłuc go do nieprzytomności...
- Zatłukę każdego kto dotknie cię w sposób, który ani ty, ani ja nie pochwalam.
- Aha, ale ty tak mogłeś i możesz?
Popatrzył na mnie, tak, jakbym nie wiem co powiedziała. Nie odpowiedział.
- Poza tym uderzyłeś niewinnego człowieka.
- Wszedł mi w drogę.
- Wszedł ci w drogę. - Prychnęłam pod nosem.
- Przestań już.
Nawet nie zauważyłam, może przez moje zamyślenie cała tą sytuacją, kiedy znaleźliśmy się pod domem Harrego. Zmarszczyłam brwi i posłałam mu skoncentrowane spojrzenie.
- Kazałam ci zawieść mnie do domu.
Wzruszył tylko ramionami. Wysiadłam z auta i ponownie, żeby go zirytować - trzasnęłam drzwiami. Od razu zaczęłam kierować się do jego mieszkania.

~Harry~

Skrzywiłem się, gdy przejechałem po swojej brwi wacikiem z wodą utlenioną. Skóra na moich kostkach była niczym, w porównaniu do formującego się siniaka na twarzy. Wyglądałem okropnie. Moje loki odstawały każdy w inną stronę, lewa strona twarzy była trochę opuchnięta, a oczy ledwo żywe. Nie tak wyobrażałem sobie ten dzień. Wreszcie się przełamałem, żeby zapytać ją czy będzie moją dziewczyną, a później wszystko spieprzyłem. To była moja wina.
Widziałem tego chłopaka. Jak obejmował jej twarz, chwytał za dłoń. Okropne uczucie złości i cholernej zazdrości, zawładnęło moim ciałem. Nikt nie miał prawa jej dotykać. Tylko ja, tylko mi ufa. Nie wyobrażam sobie, że mógłby robić to ktoś inny. Nikt inny, nigdy, nie będzie dla niej taki, jak ja. Nie będzie tak blisko, jak ja.
Wyszedłem z łazienki i zauważyłem, Mo na kanapie w salonie. Podszedłem bliżej i uśmiechnąłem się szeroko. Boże, jest taka piękna. Jej piękne, długie włosy pachnące waniliowym szamponem. Głęboko niebieskie oczy i te usta. Matko, takie duże, pełne i różowe. Jej długie rzęsy spoczywały na górze, lekko zaróżowionych policzków. Podniosłem ją najdelikatniej jak potrafiłem i zaniosłem do swojej sypialni.  Ułożyłem ostrożnie na łóżku i odszedłem na chwile, tylko po to żeby ściągnąć swoją koszulkę i spodnie.
Usiadłem na łóżku i popatrzyłem na Claudie. Odgarnąłem włosy z jej ramienia i zabrałem jeden niesforny kosmyk z jej twarzy. Pocałowałem zimny policzek. Przegryzłem wargę i rozpiąłem moją bluzę, w której ona wyglądała sto razy lepiej. Nie byłem pewny czy powinienem, ściągnąć z niej ubranie, ale przecież nie będzie spać w ciuchach. Oblizałem usta i lekko drżącymi dłońmi zacząłem rozpinać kolejne guziki jej koszuli. Obudzenie się jej, byłoby chyba ostatnią rzeczą jakiej bym teraz chciał, więc wiele ryzykuję. Odsłoniłem kawałek białego materiału jej, koronkowego biustonosza i... o kuźwa to w ogóle nie powinno mieć miejsca. Odkryłem jej gładki brzuch i przesunąłem po nim dłonią. Jej skóra była jednym z wielu rzecz, które w niej uwielbiam. Jej miękkość i jedwabistość, sama prosiła się, żeby cały czas ją dotykać i całować. Niestety nie mogę. Wsunąłem dłoń pod jej plecy i uniosłem trochę a drugą ręką sprawnie udało mi się pozbyć ubrania.
Z pewnością miała twardy sen.
Wypuściłem drżący oddech wpatrując się w jej piękne ciało. Przesunąłem się w dół i przerzuciłem nogi po obu stronach jej kolan. Odpiąłem guzik jej dżinsów, zaraz po tym rozporek i osunąłem jej odrobinę w dół. Zatrzymałem się i spojrzałem na jej spokojną twarz. Wyobraziłem sobie, że jest przytomna i pozwala mi na to wszystko. Mogę ją dotykać gdzie chcę, całować, słyszeć ją... Dość. Weź się w garść, Styles.
Potrząsnąłem głową, jakby to miało mi pomóc pozbycia się moich niezbyt grzecznych myśli i wyobrażeń. Zsuwałem jej spodnie, ale i tak co chwilę wracałem wzrokiem na jej bieliznę. Boże. Chcę to zdjąć, ale kurwa nie mogę!
W końcu pozbyłem się jej spodni i o dziwo, ona nadal spała. Wsunąłem jej wiotkie ciało pod pościel i zgasiłem lampkę, przy nocnej szafce. Zamknąłem ją w moim ciasnym uścisku i pocałowałem w czoło. 



***

Kiedy się obudziłam Harry leżał przy mnie, wtulając swoją twarz miedzy moje ramię. Otarłam dłonią swoje zaspane oczy, próbując przyzwyczaić się do ostrego światła wpadającego do sypialni. Odsunęłam rękę Harrego od swojego ciała, a co on mruknął niezadowolony i poprawił swoją pozycję. Uśmiechnęłam się i po krótkiej chwili wyszłam z ciepłej pościeli. Ziewnęłam głośno i rozprostowałam się do pozycji stojącej. Otworzyłam szeroko oczy skanując wzrokiem swoje ciało. Byłam naga. No dobra w bieliźnie, ale to nadal za mało odzieży. Harry mnie rozebrał? O mój, Boże. Podbiegłam do jego szafki i zaczęłam przeglądać różne bluzki. Zmarszczyłam brwi, gdy ręką wymacałam coś dziwnego. Było śliskie, coś w stylu opakowania od chipsów, przy przy brzegach trochę szpiczaste. Wygrzebałam to z kupki ubrań i natychmiast tego pożałowałam. Mała, srebrna paczuszka, w której, za pewne w środku była prezerwatywa. Zaczerwieniłam się mocno i popatrzyłam w stronę chłopaka śpiącego na łóżku. Kto trzyma takie rzeczy tam gdzie ubrania?! Zaśmiałam się cicho i odłożyłam ją na swoje miejsce, po czym wzięłam jedną dużą bluzkę. Przerzuciłam ją przez głowę. Była na tyle duża, że spodenki, lub bokserki Harrego, w zupełności nie były mi potrzebne. Wyszłam z sypialni, zostawiając lekko otwarte drzwi. Zeszłam po schodach, a kiedy stanęłam na zimnych kafelkach w kuchni, na moich nogach momentalnie pojawiła się gęsia skórka. Otwarłam okno, żeby wpuścić odrobinę świeżego powietrza do mieszkania.
Przez parę minut zapoznawałam się ze wszystkimi, szafkami i szufladami kuchni, żeby móc zrobić kanapki dla Harrego i przede wszystkim, dla siebie. Byłam okropnie głodna, co było słychać chyba z kilometra, przez burczenie mojego brzucha. Usłyszałam dzwonek do drzwi i zmarszczyłam brwi. Kto o tej godzinie, mógłby odwiedzać Harrego. Odpowiedź sama pojawiła się w mojej głowie, niemal od razu. Alice. Jeżeli to ona, to mogę przysiąc, że już po mnie.
Ruszyłam do drzwi i otworzyłam je niepewnie. W drzwiach nie stała, Alice, ale ktoś całkiem mi nieznany. Miał jasno-brązowe włosy i niebieskie oczy. Nie był jakoś specjalnie wysoki, ale na pewno dobrze zbudowany. W jego oczach zamigotały iskierki, kiedy uśmiechnął się do mnie szeroko. Urocze rysy jego twarzy, sprawiły, że nie mogłam oderwać od niego wzroku.
- Hej. Jest Harry? 

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 22

Uniosłam brwi spoglądając na chłopaka, który siedział na moim łóżku i w palcami przekręcał swój telefon. Trzymałam w prawej dłoni wieszak z cienką, szarą bluzą zakładaną przez głowę, a w drugiej zwykłą czarną bluzkę, z krótkim rękawkiem, która pewnie odkrywałaby kawałek mojego dekoltu.
- Nie wiem, która.
- Ubierz czarną, a jak zrobi się chłodniej założysz bluzę. - Wzruszył ramionami.
- Nie, bo jakbym ubrała czarną, to do niej dżinsową kurtkę.
Wydęłam wargę w niezadowoleniu, a Harry cicho się zaśmiał i pokręcił głową. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to jak on jest ubrany. Niebieskie dżinsy i biała koszulka, którą już miałam okazję widzieć. Oprócz tego czarno-białe Nike.
- Oddaj mi swoją - uśmiechnęłam się, patrząc co chwilę na bluzkę i z powrotem na jego twarz. Zmarszczył brwi i spojrzał na swój T-shirt.
- A w czym, ja pójdę?
Podszedł do mnie i uśmiechnął się przebiegle. W jego oczach błysnęła iskierka ekscytacji. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, on wtrącił się zaraz przede mnie.
- Chcesz, żebym ściągnął koszulkę?
Spłonęłam rumieńcem.
- Nie, nie - szybko zaprotestowałam, gdy już sięgnął za poły swojej bluzki, żeby ją ściągnąć - Nie o to mi chodziło.
Nie mogłam powstrzymać nieśmiałego uśmiechu, kiedy w pokoju zabrzmiał jego śmiech. Cmoknął moje czoło i spojrzał na szafę, pełną różnokolorowych spodni, bluzek i spódniczek. Przesunął dużą dłonią po materiałach i zatrzymał się na jednym z nich. Wyciągnął z szafy czarną koszulę i spojrzał na mnie.
- Ta jest ładna. - Stwierdził krótko.
- Tak mi też się podoba - pokiwałam głową i zabrałam od niego koszulę. - Daj mi pięć minut.
Zniknęłam za drzwiami łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a kiedy się wycierałam spostrzegłam, że nie wzięłam dla siebie, żadnej bielizny. Przeklęłam pod nosem. Chcę świeżą bieliznę!
Mini pokaz w samym ręczniku, przed Harrym nie wchodzi w grę, ale nie chciałabym też, żeby grzebał w szufladzie z moją bielizną. No bo, kurcze, to krępujące! Przecież muszę coś zrobić i chyba nie mam innego wyjścia, jak tylko poprosić go, żeby podał mi jakieś majtki.
Wychyliłam się lekko zza drzwi łazienki, dokładnie owinięta ręcznikiem. Moje włosy opadły na jedno ramię, kiedy trochę się pochylałam, tak, żeby brunet nie miał możliwości zobaczenia mojego, owiniętego jedynie miękkim materiałem ciała.
Harry natychmiast spojrzał na mnie, spod swoich loków, które za chwilę poprawił przy pomocy dłoni. Mierzył mnie swoim palącym spojrzeniem, a kiedy oblizał swoje różowe usta, czułam jak moje kolana stopniowo miękną.
- Mógłbyś, eghr... podać mi bieliznę? - Czułam, że znowu się rumienie. - W komodzie. Pierwsza szuflada.
Na usta Harrego wstąpił mały uśmieszek, kiedy podszedł do komody i powoli otworzył szufladę.
- Którą? - Uniósł brew i wyciągnął koronkowy biustonosz, który utrzymywał się tylko na jego jednym palcu.
- Obojętnie, tylko szybko. Zimno mi.
Brytyjczyk nadal przeglądał moją bieliznę.
- Harry! Przestań i daj mi coś. - Pogoniłam go, a on natychmiast podszedł do mnie z wybranym stanikiem i majtkami. Chwyciłam je, ale on nie chciał puścić.
- Jak dla mnie, mogłabyś iść bez niej.
Puścił mi oczko. Szybko wyszarpałam bieliznę z jego dużej dłoni i zamknęłam się w łazience. Zaśmiałam się niekontrolowanie, przez to co przed chwilą zaszło. Głupek.
Szybko się ubrałam i wysuszyłam włosy układając je, tak, żeby wyglądały dość dobrze. Przeciągnęłam rzęsy tuszem i byłam już prawie gotowa. Spojrzałam w lustro i rozpięłam jeden guzik koszuli. Zmarszczyłam brwi i znów go zapięłam. Po długich przemyśleniach, trwających kilka sekund i męczącej pracy mięśni mojej twarzy, w ostateczności, ponownie go rozpięłam. Ostatni raz poprawiłam długie fale, ciemnych włosów opadających na moje ramiona i wyszłam z łazienki. Na łóżku siedział Harry, nadal bawiący się telefonem, ale rozmawiający także z Zaynem. Ich konwersacja ucichła, gdy ja weszłam do pokoju. Dlaczego, poczułam się, tak jakby rozmawiali o mnie? Zabawne.
- Hej, Zayn - uśmiechnęłam się.
- Hej. - Także się uśmiechnął.
Chłopak z lokami bacznie mi się przyglądał, przegryzając dolną wargę. Wyglądał naprawdę uroczo.
- Skoczę na chwilę do, Pezz i możemy iść.
Szybkim krokiem wyszłam z pokoju, a z niego, od razu nabrałam kurs na pokój przyjaciółki. Zapukałam dwa razy i uchyliłam niepewnie drzwi, zaglądając do środka. Pokój był pogrążony w półmroku, przez zasłonięte żaluzje. W pokoju było pusto. Pościel na łóżku, spoczywała w całkowitym niełazie, a kilka ciuchów leżało na podłodze i meblach. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do biurka, na którym leżały cztery wkłady do zniczy. Natychmiast się odwróciłam i zobaczyłam w drzwiach Perrie, uśmiechała się blado i była w pełni ubrana. To naprawdę rzadkość.
- Wybierasz się gdzieś? - Zapytała.
- Własnie chciałam spytać o to samo.
Podeszła do biurka i dopiero teraz zauważyłam, że trzymała w dłoni bukiet czerwonych tulipanów. Schowała świeczki do reklamówki i odetchnęła głęboko.
- Idę odwiedzić tatę. A ty?
- Wychodzę z Harrym. Chciałam pożyczyć, te ładne perfumy.
- Te, sportowe?
Potrząsnęłam szybko głową.
- Są w łazience, na półce przed lustrem.
Poszłam do łazienki i chwilę mi zajęło zorientowanie się w tych wszystkich kosmetykach, gdzie jest buteleczka, której szukam.
- Ostatnio coraz częściej się z nim spotykasz. - Zauważyła.
- Tak, zdecydowanie - uśmiechnęłam się.
- Chyba ktoś tu jest zakochany! - powiedziała śpiewnie, po czym się zaśmiała.


***

Przejażdżka samochodem minęła dość szybko, może dlatego, bo w mojej głowie pojawiały się obrazy ze wczorajszego wieczoru, spędzonego z Harrym. Oglądaliśmy jeden z moich ulubionych filmów i jedliśmy, naprawdę dobre kebaby, które wprost uwielbiam. Uśmiechnęłam się, na wspomnienie tego jak spróbowałam trochę jedzenia, Brytyjczyka. Było tak piekielnie ostre, że musiałam wypić dwie porządne szklanki wody.
Widziałam, że jesteśmy już na miejscu. Harry zaparkował, samochód niedaleko wejścia na festyn. Głośne rozmowy i dziecięce okrzyki radości, były słyszalne już w aucie. Nigdy bym nie pomyślała, że Harry jest osobą, która lubi tego tupu imprezy.
- Gdzie, chciałabyś pójść najpierw? - Chwycił moją dłoń i prowadził w stronę całego zamieszania.
- No, nie wiem - uśmiechnęłam się w jego stronę. Wokół nas było pełno ludzi, którzy ustawiali się w kolejkach do różnych stoisk, żeby wygrać nagrody w danych kategoriach. Festyn musiał trwać już od jakiegoś czasu. Słońce już zachodziło, sprawiając, że niebo pogrążone było w barwach różu i błękitu, co dodawało niesamowitego uroku i romantycznej atmosfery.
Największą uwagę ludzi, a także moją przykuł ogromny, podłużny, fioletowy namiot. Naprzeciwko niego także był namiot, ale zdecydowanie cyrkowy i różniący się od poprzedniego. Mnóstwo dzieci bawiło się na dmuchanej zjeżdżali i jadło watę cukrową lub popcorn.
- Chodźmy tam - pociągnęłam go w stronę obiektu, który przyciągnął znaczną większość ludzi. W środku nie było ciemno, ale też nie za jasno. Większość pomieszczenia była oświetlona przez neony, wiszące na ściankach namiotu, lub kolorowe automaty do gier. Podeszliśmy do jednego, popatrzyłam na niego, a on posłał mi szeroki uśmiech. - Umiesz w to grać?
Spojrzałam na automat.
- Nie mam pojęcia, nawet jak to się obsługuje - zaśmiał się.


*** 

Harry, stanął za moimi plecami i położył swoje dłonie na moich, w których trzymałam pistolet.
- Trochę wyżej - mruknął i przełożył mojego palca na spust. - Musisz odciągnąć blokadę i celować.
Posłuchałam go i przegryzłam wargę w skupieniu. Zacisnęłam oczy, kiedy jego palec wywołał napór na mój, a kula z pistoletu wystrzeliła, trafiając w sam środek koła, narysowanego na betonowej ścianie.
- Trafiłam! - Krzyknęłam z radości, a Harry głośno się zaśmiał. - Gdzie teraz idziemy?
- Dom strachów?
- Nie - potrząsnęłam głową i chwyciłam jego dużą dłoń w swoja, splatając nasze palce. Słońce zaszło dawno, ale nadal było ciepło.
Brytyjczyk nachylił się i cmoknął mój policzek. Poczułam jak mój żołądek stopniowo się kurczy przez uczucie, które mną zawładnęło, gdy posłał mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie tylko można by zobaczyć. No bo, boże, jest taki piękny. Jego zielone, uśmiechnięte oczy wydają się takie ciepłe, kiedy na mnie patrzy i ten szeroki uśmiech wzbogacony dołeczkami w policzkach. Włosy. Te miękkie loki o unikatowym zapachu, aż korci, żeby zatopić w nich swoje dłonie.
W tej chwili byliśmy tak blisko siebie i praktycznie nie było między nami wolnej przestrzeni. Ludzie przechodzili obok nas obojętnie, zwracając uwagę tylko na swoje dzieci lub na to, co jedli. Mój oddech zadrżał, kiedy tak po prostu patrzyliśmy się na siebie i byłam niemal pewna, że on czuje dokładnie to samo co ja. Gdzieś tam.
Położyłam ostrożnie dłoń na jego karku. Wahałam się przez chwilę, ale w końcu złączyłam nasze usta we wspólnym pocałunku. Był tak delikatny, a jego wargi takie miękkie i uwodzicielskie. Moje rzęsy bezwładnie zatrzepotały. Przyciągnął mnie odrobinę bliżej i zanurzył jedną dłoń w moich włosach, po to, żeby moje usta jak najdłużej mogły zostać przy jego. Dla innych to tylko zwykły pocałunek, dla mnie uczucie, które towarzyszy mi tylko przy jego osobie. Przy Harrym.
Moje oczy cały czas pozostawały zamknięte, a jego usta muskały kącik moich, by zaraz przenieść się na policzek i płatek mojego ucha. Mały dreszcz przeszedł przez moje ciało, gdy poczułam jego gorący oddech tuż przy uchu.
- Bądź moją dziewczyną. - Szepnął.
Przestałam na chwilę oddychać. Nie spodziewałam się tego.
- Mo. - Harry domagał się odpowiedzi. Cmoknął mój policzek ponownie i spojrzał na mnie, spod tych swoich, długich rzęs. Jego policzki stały się trochę różowe... i matko, to był najbardziej uroczy widok jaki miałam szansę widzieć. Uśmiechnęłam się ciepło i jego twarz także rozjaśnił uśmiech. Niespodziewanie chwycił moją pupę i uniósł do góry. Momentalnie zaplatałam nogi na jego talii i zaśmiałam się w głos. Oparłam swoje czoło o jego i zaśmiałam się razem z nim, po czym cmoknęłam szybko jego usta.
Czułam się jakby czas zwolnił. Byłam tylko ja i Harry. 

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 21

Ciemne chmury ciężko wisiały nad ziemią. Znosiło się na niezłą, londyńską ulewę. Za chwilę miałam skończyć pracę i nie mogłam się doczekać, no bo w końcu będzie weekend, który chciałabym spędzić z Harrym. Przez te kilka tygodni, niezaprzeczalnie bardziej się zbliżyliśmy i poznaliśmy.
Kiedy już miałam wychodzić z restauracji, przy drzwiach zatrzymał mnie mężczyzna. Był około pięćdziesiątki, może lepiej. Miał na sobie czarne dżinsy i niebieską, również dżinsową kurtkę. Wyglądał dobrze. Miałam dziwne wrażenie, że go kojarzę.
- Mo.
Ten głos. Ten sam głos, który słyszałam jedenaście lat temu.
- Tato. - Uśmiechnął się delikatnie, a ja natychmiast wpadłam w jego ramiona, ściskając mocno. Usłyszałam jak śmieję się cicho. Moje serce momentalnie  zmiękło i zrobiło mi się przyjemnie ciepło. Tak dawno go nie widziałam. Nie obchodziło mnie to co zrobił. Wiedziałam, że jest wspaniałym człowiekiem, no i moim Tatą.
- Bardzo za tobą tęskniłem, kochanie.
W moich oczach stanęły łzy szczęścia.
- Ja za tobą też. Jezu, tato - popatrzyłam na niego i obaj uśmiechnęliśmy się do siebie. Chciałabym teraz powiedzieć mu o wszystkim, co działo się w moim życiu, ale też porozmawiać o jego, zupełnie odmiennym. Może teraz wiele córek, na moim miejscu nie chciałoby mieć takiego ojca. Większość ludzi uważa, że potocznie mówiąc "przestępcy", są ludźmi nienormalnymi. Ja uważam, że ci ludzie są niedocenieni, czują się niewidoczni lub chcą zwrócić na siebie uwagę. Mój tato był, jest mordercą. Zabił człowieka, dlaczego? To wie tylko on, przynajmniej tak mi się wydaję.
- Masz czas na rozmowę? - Jego głos był taki spokojny, a dotyk delikatny. Myślę, że te lata w więzieniu zmieniły go. Zmieniłyby każdego.
- Tak, oczywiście - usiadłam razem z nim, przy jednym z wolnych stolików.
Miałam po pracy pójść, do siłowni, po Harrego, ale przecież nie mogę czekać, żeby porozmawiać ze swoim rodzicem, którego tak dawno nie widziałam.
- Bardzo się zmieniłaś - stwierdził - Jesteś bardzo podobna do matki.
- Zawsze mówiłeś, że jesteśmy identyczne. - Przypomniałam.
- Ale uśmiech masz mój. - Uśmiechnął się, ale zaraz wyraz jego twarzy stał się nico smutniejszy. - Co słychać, u mamy?
W jego głosie, tym razem mogłam dostrzec zmartwienie, tak samo w oczach.
- W porządku - pokiwałam głową, żeby go przekonać.
- Ma kogoś?
- Nie i nie mam pojęcia dlaczego...
Westchnął głośno. Zauważyłam jak przygląda się mojej szyi w ciekawości.
- Co? - zmarszczyłam brwi i przeniosłam dłoń w to miejsce.
Malinka!
- To twój chłopak? - Zapytał skoncentrowany. Mogłam się założyć, że w tym momencie wyglądałam jak burak. Całkiem zapomniałam o niej, po naszych wczorajszych pocałunkach i dotykach.
- Nie do końca - przyznałam niepewnie i tak cicho, że nie byłam pewna czy mnie usłyszał.
- Jak ma na imię? Chyba zadaje za dużo pytań - zaśmiał się. - Przepraszam, po prostu, chcę wiedzieć wszystko o swojej córce.
- Mogę odpowiadać na wszystko. - Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. - Ma na imię Harry.
- Jak długo się znacie?
- Um... nie jestem do końca pewna, może mniej niż miesiąc, ale więcej niż trzy tygodnie...
Mruknął porozumiewawczo.
- Czy wy już...
- Nie - odpowiedziałam najszybciej jak tylko potrafiłam.
- No wiesz, sądząc po tej malince...
- Nie, nie. Nic z tych rzeczy.
No prawie...
Wypuścił głośno powietrze. Wyglądał, jakby kamień spadł mu z serca.
- A ty... Wybierasz się do mamy? - Tym razem ja zadałam pytanie.
Potrząsnął głową.

- Nie.
- Dlaczego?
- Nie, wiem czy chciałaby mnie widzieć.
- Kiedy zapytałam, dlaczego... no wiesz, to zrobiłeś, powiedziała, że nie wie. - przerwałam na chwilę, ale szybko kontynuowałam - Kłamała prawda?
Widziałam jak przełyka, powoli swoją ślinę. Wyjrzał przez okno, chcąc uniknąć mojego wzroku. Atmosfera między nami natychmiast się zmieniła. To nie była drobna sprawa. Zginął człowiek, z rąk mojego ojca.
- Kłamała. - Potwierdził. Ścisnęłam jego dłoń leżącą na stoliku i zaciskającą się w pięść. To go bolało.
- Nie zabiłbyś człowieka prawda?
- Ale to zrobiłem - pociągnął nosem. Oszołamiające było to jaki, uczuciowy nadal jest. Cały czas jest tym samym człowiekiem, a może nawet lepszym, bo zrozumiał swoje czyny. - Nie żałuję tego.
Te słowa, wbiły nóż w moje plecy. Nie rozumiałam.
- Jak to?
- Ten człowiek, na to zasłużył. Nie był bez winy, Claudia.
- Więc, co zrobił? - Ciekawość zżerała mnie od środka.
- Czekałem na tą rozmowę. Jesteś dorosła i masz prawo wiedzieć wszytko. - zaczął - Pamiętasz kiedy byłaś małą dziewczynką, ten dzień w którym mnie aresztowali? - Potrząsnęłam szybko głową. Ten dzień nigdy nie zniknie z mojej pamięci. - Powiedziałem: "Moim marzeniem, jest to, abyś zawsze była bezpieczna i nigdy nie spotkała cię krzywda.", dlatego to zrobiłem.
- Nie rozumiem. - Zmarszczyłam brwi.
- Ten mężczyzna, on chciał skrzywdzić każdą z was. Byłyście całym moim światem, nadal jesteście. Ty, Clara, mama... Dopuściłem do tego, że on...
Byłam cała rozdygotana. Moje dłonie niespokojnie się trzęsły, a serce waliło tak mocno, że aż boleśnie. Byłam niemal pewna, że zaraz dowiem się czegoś o czym powinnam wiedzieć od dawna, ale nie koniecznie chciałam.
- On, zrobił okropną rzecz waszej matce i ja nie mogłem dopuścić do siebie tej myśli. Zrobiłem to, bo bałem się o was i waszą przyszłość.
Zaraz, zaraz co?!
- Co zrobił?
Tato wpatrywał się tępo w blat stołu.
- Tato, odpowiedz.
Nadal nic. Schował twarz w swoich dłoniach, ale po chwili znów na mnie spojrzał pełen niepokoju.
- Tato.
- Zgwałcił ją.
Przestałam na chwilę oddychać, gdy jego słowa do mnie dotarły. To niemożliwe. Wpatrywałam się w przestrzeń, przed sobą, a w moich oczach zgromadziły się łzy, które za chwilę spłynęły po moich policzkach, niemal parząc moją skórę. Spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego...
Zakryłam usta dłoniom i zachłysnęłam się powietrzem, chcąc powstrzymać łzy. Niestety to mi się nie udało. Mama. Moja własna mama, została skrzywdzona i nie wiedziała o tym, że ja również. To było najgorsze.
- Nie płacz. Proszę. - Chwycił moje dłonie, a ja zacisnęłam mocno oczy.
- Powiedz, że to nie prawda - popatrzyłam na niego pełna nadziei. Nic nie odpowiedział. Moje emocje były nie do opanowania. Czułam się strasznie. Chciał nas chronić. To wszystko dlatego. Dla nas.
- Claudia, to minęło. Teraz jest już w porządku.
- Nie. Ty nie rozumiesz. - Wydukałam. Wytarłam swoje łzy. Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem, pomyśleć o tym, co właśnie usłyszałam. - Muszę już iść.
Wstałam szybko i zabrałam swoją torbę.
- Jeszcze się zobaczymy.
- Do zobaczenia. - Pocałowałam go w policzek i szybo wyszłam z restauracji. Świerze powietrze, w cale nie zadziałało lepiej. Nie mogłam siedzieć tam bezczynnie i dalej rozmawiać z moim tatą. W sumie nie dziwiło mnie to, że mama nic mi nie powiedziała. Ja, też jej nie powiedziałam, bo nie chciałam jej martwić. Jesteśmy takie same. Dotknięte.
Ludzie posyłali mi współczujące spojrzenia, widząc zaczerwienione od płaczu oczy. Usłyszałam wołanie swojego imienia, ale mimo to nie zatrzymywałam się. Panowały mną emocje, których za nic nie mogłam uspokoić.
- Claudia, dlaczego po mnie nie przyszłaś... - Wesoły ton Harrego, od razu przygasł, gdy zobaczył mój stan. - Co się stało? - lustrował moją twarz spojrzeniem, a moja warga niebezpiecznie zadrżała. Harry natychmiast przytulił mnie do swojej postawnej, męskiej sylwetki, w której czułam się tak bardzo komfortowo. - Już dobrze. W porządku. - Szeptał.


***

- Tak mi przykro.
- Już w porządku - uśmiechnęłam się słabo.
Siedziałam na kolanach Harrego, otulona ciepłym, miękkim kocem. Moja głowa ciężko leżała na jego ramieniu, a piękny zapach męskich perfum, zmieszany z jego szamponem koił moje zmysły. Krople deszczu wydawały charakterystyczny odgłos, zderzając się ze szklaną powierzchnią okna. Było mi tak dobrze. Ciepło bijące od jego ciała, było lepsze od jakiegokolwiek koca.
- Jutro jest festyn... Miałabyś ochotę pójść ze mną? - Zapytał nagle, a jego dłoń spoczęła w moich włosach. 
- Festyn? - Zmarszczyłam brwi i usiadłam tak, żeby widzieć jego twarz. Nasze palce u jednej ręki były splątane razem .
- No wiesz, różne gry, wata cukrowa i inne pierdoły. - Wsunął pasemko moich włosów, za ucho i potarł mój policzek. 
Uśmiechnęłam się.
- Z chęcią. - Pokiwałam głową, a uśmiech Harrego, przyprawił mnie o przyjemne dreszcze. Wsunęłam jedną dłoń w jego bujne włosy, tylko po to, żeby za chwilę odgarnąć je do tyłu. Podniósł nasze splatane dłonie do swoich ust i zaczął cmokać, każdego z moich knykci po kolei. Jego zielone oczy dokładnie wpatrywały się w moje, niebieskie. Westchnęłam ledwie słyszalnie, kiedy delikatnie zassał skórę mojego nadgarstka. Uśmiechnął się i odgarnął włosy z mojego ramienia, odsłaniając ciemno-bordową malinkę. Przysunął mnie bliżej, a jego ciepłe wargi, delikatnie muskały zaczerwienioną skórę. Zamknęłam oczy, pod wpływem czułego dotyku, malinowych ust. Położyłam obie dłonie na szyi Brytyjczyka, a jego powędrowały ma moją talię. Jego kciuki zataczały małe kółka na moich bokach, powodując gęsią skórkę. Podniósł mnie lekko, tylko po to, aby położyć na chłodnej powierzchni, skórzanej kanapy. Nie wiedziałam co ma zamiar zrobić, ale miałam pewność, że będzie to przyjemne. Moje serce przyśpieszyło swój rytm, co miało wpływ na mój oddech, który stał się znacznie płytszy. Harry połączył nasze usta, a jego język powolnie pieścił mój. Jęknęłam w jego usta, gdy przesunął opuszkami palców przez całą długość mojej talii. Potężne dreszcze i gęsia skórka, sprawiły, że chłopak nade mną uśmiechnął się dumnie. Jego dotyk nie był dla mnie drażliwy. Wręcz przeciwnie, sprawiał mi przyjemność. Zdążyłam, już zaakceptować, to że jestem przez niego dotykana i nie czułam się z tym źle. Ponieważ to Harry.
Pocałunkami zszedł na moje kości obojczyka, co jakiś czas zasysał wrażliwą skórę. Nie wiedziałam gdzie podziać ręce. Jedną z nich chwycił brunet i ścisnął ją, dodając poczucia bezpieczeństwa i troski. Podwinął trochę moją bluzkę i muskał skórę mojego brzucha.
Wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia się rozpłynęły, przez chłopaka z lokami.
- Masz taką miękką skórę, Mo. - Wymruczał pomiędzy, miłosnymi pocałunkami i delikatnymi ugryzieniami. Jego duża dłoń zmierzała ku górze, aż po moją klatkę piersiową. Ścisnął moją pierś, ukrytą pod koronkowym materiałem biustonosza. Pisnęłam zabawnie i poruszyłam się pod nim niekomfortowo. - W porządku?
Zmarszczył brwi, a ja uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Pojawił się nade mną i pocałował mój nos.
- Po prostu się tego nie spodziewałam.
Rumieńce oblały moje policzki.
- Mogę?
Potrząsnęłam niepewnie głową, a on szybko pozbył się mojej koszulki. Wsunął moją dłoń w swoje włosy, gdy zaczął oznaczać ścieżkę swoimi pocałunkami w dół mojej klatki piersiowej, która unosiła się w nieładzie. Znów zassał moją skórę, ale tym razem znacznie mocniej. Zacisnęłam oczy i pociągnęłam za jego loki, co spotkało się z jego głośnym warknięciem. O mój, Boże. Wsunął palca za koronkę mojego stanika, a mój sutek momentalnie stwardniał, w kontakcie z jego dotykiem. Zsunął ramiączko mojego stanika, pozostawiając pocałunki w miejscu, gdzie wcześniej spoczywało, to samo zrobił po drugiej stronie. Ścisnął moje piersi, w czasie kiedy, nasze wargi znów cieszyły się swoją bliskością. Zszedł ustami na klatkę piersiową. Celowo zahaczył opuszkiem palca o mój sutek, by za chwilę obiąć go swoimi pełnymi wargami. Zacisnęłam palce w jego włosach, co chwila powtarzając tą czynność. Wszystko co robił, wywierało dodatkowe uczucia, które odbijały się echem w moim podbrzuszu. Jeszcze przez chwilę swoją uwagę poświęcił moim piersiom, ale szybko wrócił, do moich ust ponownie namiętnie całując. Zaśmiał się, kiedy próbowałam zabrać jego dłonie, z mojej klatki piersiowej i poprawić biustonosz.
- Idealne - szepnął, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, kiedy dostrzegł moje zmieszanie i rumieńce na policzkach. - Jesteś cudowna.
Zmarszczyłam nos, gdy znowu mnie w niego pocałował.
-Masz na coś ochotę? Jesteś głodna?
- W sumie, tak, zjadłabym coś. - Przyznałam zaraz po tym, jak Harry pomógł mi założyć z powrotem koszulkę.
- Lubisz kebab?
Poruszył znacząco brwiami. Zaśmiałam się i pokiwałam głową.
- Tak.
- Może jeszcze obejrzymy film? Jakie lubisz?
- Możemy obejrzeć "Nietykalni"? Kocham ten film. - Przyznałam.
- Jeszcze go nie widziałem.
- Naprawdę?