piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 9

Weszłam do domu głośno trzaskając drzwiami. Perrie pojawiła się w przejściu patrząc na mnie, tak jakbym nie wiem co jej zrobiła. Jej niebieskie oczy były szeroko otwarte, a czerwone od szminki Coco Chanel usta, zaciśnięte w wąską linię.
- Co? – zapytałam spokojnie, a ona natychmiast wybuchła.
- Co?! Ty się pytasz, co?!
Uniosłam brwi.
- Dzwoniłam wczoraj do ciebie chyba milion razy! Wchodzę do twojego pokoju, a telefon gdzie?! Na łóżku! – Uśmiechnęłam się, widząc jak bardzo jest zdenerwowana – Na łóżku, kurwa! Gdzieś ty w ogóle była?!
- Perrie, uspokój się.
- Jak mogę być spokojna?!
- Byłam z Harrym – podniosłam nieco głos. Blondynka otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła. Na jej twarzy pojawił się chytry uśmieszek, uniosła wysoko jedną brew. Nagle coś do niej doszło, bo wyraz jej twarzy wyrażał szok i ekscytacje w jednym.
- O mój Boże… - zakryła usta dłonią – Uprawialiście seks?!
Krzyknęła głośno. Szczęka mi opadła, kiedy usłyszałam to co powiedziała. Jak mogła w ogóle tak myśleć? W sumie to nie dziwie się jej. Wyjechałam z Harrym, nic jej nie mówiąc i nie dając żadnej oznaki życia. Byliśmy na pustkowiu, tylko w samochodzie. Sami. To mogło się zakończyć wieloma scenariuszami, ale nie takim…
- Oszalałaś?! – patrzyłam na nią z niedowierzeniem.
- Już myślałam, że wy… że ty… No wiesz… - Ciągnęła. Przewróciłam oczami w geście irytacji.
- Znam go tydzień!
- No i co z tego.
- Jesteś niemożliwa.
- Ludzie znają się dwa dni i uprawiają seks.
- Nie ja.
- No dobra… powiedz mi gdzie byliście i co robiliście – uśmiechnęła się szeroko.
                                                                                  ***
Wyszłam z restauracji, a promienie słońca otuliły moje ciało ciepłem. Mogę być z siebie dumna, znalazłam pracę. Nie jest to robota moich marzeń, ale ważne jest to, że będę mieć coś w portfelu.
Przed moją pracą znajdowała się siłownia. Nie ma w tym nic dziwnego, z wyjątkiem tego, że codziennie na parkingu przed budynkiem stał motor. Motor Harrego. Jestem świadoma tego, że mnóstwo osób może mieć taki motocykl jak on, ale dla mnie jest tylko jeden. Jego.
Nie mogłam powstrzymać ciekawości i ruszyłam w stronę siłowni. Jeśli Harry na prawdę tam będzie, dobrze wiem jaki widok mnie zastanie. Jego tors ociekający kroplami potu, mięśnie napinające się przy każdym najmniejszym ruchu i poburzone loki, z których ścieka pot. Myśl, która natychmiast przyszła mi do głowy to, to czy ćwiczy w bluzce, czy może całkiem topless.
Stop! Mo, przestań.
Nie spotkałam się z nim od naszego wspólnego „wyjazdu”. Wymieniałam się z nim kilkoma smsami. W sumie to nie było, kilka smsów. Nie spaliśmy po nocach, pisząc ze sobą. Nie raz sprawił, że czerwieniłam się, tylko czytając treść jego dość sprośnych wiadomości.
Pchnęłam ciężkie drzwi i weszłam do środka. Znalazłam się w małym korytarzu. Przede mną były schody ze strzałą, z napisem SIŁOWNIA, po prawej drzwi, prowadzące na basen, a po lewej stronie drewniane drzwi z nagłówkiem SAUNA. Weszłam po schodach, by za chwilę znaleźć się w pomieszczeniu wypełnionym sprzętem do ćwiczeń i ludźmi, walczącymi o swoją idealną figurę.
- W czymś pomóc, ślicznotko?
Popatrzyłam na mężczyznę za moim ramieniem. Musiałam podnieść wysoko głowę, żeby spotkać jego czarne tęczówki. Nie dość, że był wysoki to jeszcze bardzo napakowany i nie powiem, przystojny.
- Em… Jest tu może Harry?
- Styles?
Potrząsnęłam głową energicznie. Mój wzrok powędrował za jego palcem i natychmiast zauważyłam Brytyjczyka. Nie widział mnie. Podnosił sztangę z ciężarami. Mięśnie jego rąk napinały się przy silnym wysiłku, a lśniąca od potu klatka piersiowa, podnosiła się i opadała. Przegryzłam wargę. I co mam teraz zrobić? Podejść do niego? Przywitać się? Hej, przyszłam tu bo widziałam twój motor i znów chciałam zobaczyć cię bez koszulki…? Nie…
Nagle odłożył sztangę i usiadł. Odgarnął z czoła swoje wilgotne loki, a jego wzrok zatrzymał się na mnie. O kurwa! Moje serce przyśpieszyło i czułam jakby, miało zaraz wyskoczyć na wolność. Uśmiechnął się lekko, chwycił swoją butelkę wody i nie spuszczając ze mnie wzroku, wypił całą jej zawartość. To jak wyglądał w tym momencie, nie mogły opisać żadne słowa.
 Wstał i kierował się w moją stronę. Oblizał swoje pełne wargi. O Chryste.
- Cześć – powiedziałam nieśmiało, kiedy był już przy mnie.
- Cześć. – Uśmiechnął się – Skąd się tu wzięłaś?
- Wracałam z pracy i zobaczyłam twój motor…
- Aha… Znalazłaś pracę?
- Tak.
- Więc teraz, będziesz mogła zawsze tu po mnie wpadać, po pracy. – Uśmiechnął się szeroko, przez co na mojej twarzy też uformował się uśmiech. Starałam się patrzeć tylko w jego oczy, ale jest to dość trudne, kiedy stoi przede mną bez koszulki. Przegryzłam nerwowo wargę. – Pójdę się przebrać i wziąć prysznic, poczekasz tu na mnie?
- Jasne.
Harry nachylił się nade mną, a ja natychmiast się spięłam. Wiem, że nie powinnam, ale nie potrafiłam. Zmarszczył brwi i lekko pocałował mój policzek. Moje serce biło z niewyobrażalną prędkością, kiedy był tak blisko. Czułam jego gorący oddech na swojej szyi, a dreszcze zawładnęły moim ciałem. Odchylił się i poszedł w stronę szatni, po drodze zabierając swoją butelkę.
O Boziu.
                                                                                    ***
- Lubisz windy? – Harry uśmiechnął się, kiedy drzwi rozsunęły się. Wzruszyłam ramionami. Skąd takie pytanie. Winda jak, winda zwykłe kwadratowe pudełko z denerwująca muzyczką. Co w tym niezwykłego? – Można w niej robić dużo fajnych rzeczy.
Puścił mi oczko, a ja poczułam się dziwnie zawstydzona.
- Na przykład?
- Na przykład… wrabiać ludzi.
Uniosłam pytająco brew.
- Jak?
- Głównie, zachowując się jak idiota – uśmiechnął się szeroko – Kiedyś ci pokaże.
Pociągnął mnie za dłoń i kierował w stronę swojego mieszkania. Weszliśmy do środka. Mogłam teraz lepiej zapoznać się z jego, skromnymi progami. Wyglądało tak jak za pierwszym razem. Czyste, wszechstronne i jasne. Poszłam za Harrym i znalazłam się w kuchni. Meble z jasnego drewna, idealnie współpracowały z różnorodnymi, białymi akcentami.
Usiadłam na stołku przy wysepce kuchennej i dokładnie obserwowałam chłopaka. Postawił przede mną kieliszek, w którym za chwilę pojawiło się białe wino.
Pomyślałam to tym, żeby mu powiedzieć o snach, ale jak na to zareaguje? Dlaczego, śnił mi się zanim go znałam? Może to po prostu przypadek? A może… przeznaczenie?
- Mam pytanie – zaczęłam.
- Ja też. – Uśmiechnął się. – Ty pierwsza.
No dobra.
- Wierzysz w przeznaczenie?
Przegryzłam wargę.
Rany, jak to głupio brzmiało! Ty idiotko!
- Przeznaczenie? – zawadiacki uśmiech nie schodził z jego ust. – Nie.
- Zanim cię poznałam… przez kilka miesięcy, każdej nocy, śniłeś mi się.
- Śniłem ci się?
Pokiwałam głową. Harry podszedł do mnie i nachylił do moich ust, by po chwili lekko je musnąć. Zjechał opuszkami palców po całej długości mojej ręki i chwycił moją dłoń. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, gdy swoimi pełnymi wargami muskał knykcie, mojej ręki. Był tak delikatny, że moje serce zabiło mocniej. Tyko przy nim mogłam, to czuć. Tylko on sprawiał, że moje serce zaczynało bić dwa razy szybciej, a później zamierało.
- Jestem ciekawy, dlaczego reagujesz tak… dziwnie, przy każdym moim dotyku.
Przełknęłam nerwowo ślinę. Tego się nie spodziewałam! Mam mu powiedzieć? Nie… Nie mogę!
Spuściłam nisko głowę i przegryzłam wargę. Oddałabym wszystko, żeby stąd zniknąć.
- Hej. – Szepnął i podniósł mój podbródek. – Powiesz mi?
Wpatrywałam się w jego głęboko, zielone oczy. Mój oddech zadrżał.
- Mam taką fobię.
- Bycia dotykaną?
- Tak, boisz się dotyku drugiej osoby, lub boisz się czegoś dotknąć.
- Boisz się, kiedy cię dotykam? Dlaczego?
Odwróciłam od niego wzrok i nagle wszystkie wspomnienia, napłynęły do mojej głowy. Pociągnęłam nosem. Moje dłonie były spocone, a ja zdenerwowana.  Dlaczego się denerwuje?!
- Jest coś o czym nie wiem, prawda?
- Nie chcę o tym mówić – mój głos się załamał. Byłam tak bliska płaczu, ale próbowałam to powstrzymać.
- Claudia, chcę cię dotykać. Bardzo. Widzę jak reagujesz na każdy dotyk i chcę wiedzieć, dlaczego?
Chcę mnie dotykać. O mój Boże on powiedział, że chcę mnie dotykać! Mam mu powiedzieć?! Nie. Tak. Nie wiem!
Moja przeszłość, związana z tą fobią, nie jest dobrym wspomnieniem. Jest okropnym. Nienawidzę o tym mówić. Zawsze był i będzie, to dla mnie drażliwy temat. Po takich rozmowach zawsze czułam się słaba, a ostatnio, od kiedy poznałam Harrego… zapomniałam o tym. To gdzieś zniknęło. Kiedy leżałam w nocy sama w sypialni, myślałam o chłopaku z burzą loków na głowie, a nie o mężczyźnie, który sprawił mi ból. On zniknął, a teraz ma znów wrócić?
- Claudia. – Jego zielone oczy dokładnie obserwowały emocje, na mojej twarzy. Moja dolna warga zadrżała i nagle z moich oczu polały się łzy. Przyciągnął mnie do swojego torsu, zamykając w szerokich ramionach. Wtuliłam się w niego, żałośnie łkając. – Shh…
Zacisnęłam w pięściach jego koszulę, płacząc cicho.
Powiem mu. Przełamie się i mu powiem. Sama jestem ciekawa jego reakcji. Na pewno nie spodziewa się, że taka była moja przeszłość.
- Harry ja... - przerwałam w połowie. Otarłam łzy i przełknęłam swój strach. - Harry...
- Spokojnie. - Szepnął. Mój oddech zadrżał, kiedy usiadłam z powrotem na stołku barowym.
- Kiedy miałam osiemnaście lat, zostałam pocięta i prawie - wzięłam głęboki oddech - prawie zgwałcona.... - Dokończyłam szeptem.
 

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 8

- Gdzie jedziemy? – Zapytałam wystawiając rękę przez okno. Pogoda dziś była piękna w porównaniu do wczorajszej. Słonce mocno grzało, w czasie kiedy jechaliśmy po całkowitym pustkowiu i nie mijało nas ani jedno auto.
- Na północ.
Uśmiechnął się szeroko. Rozsiadłam się wygodnie w samochodzie, który Harry dostał w spadku po dziadku. Przynajmniej tyle mi mówił. Auto było stare, ale miało w sobie to coś co sprawiało, że ten samochód miał niezaprzeczalny urok.
- Harry? – Zapytałam, mając nadzieję, że zacznę jakiś temat ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Tak?
Jego wzrok skupiony był na drodze przed nami. Nie odezwałam się, dopóki nie usłyszałam w radiu The Beatels. Uśmiechnęłam się szeroko i pogłośniłam.
- Lubisz?
- Uwielbiam! – Zaśmiałam się a Harry zaczął śpiewać. Patrzyłam na niego i sama zaczęłam śpiewać pierwsze zwrotki piosenki.
- All you need is love! – wykrzyknęłam a Harry zrobił to samo.
- All you need is love, love.
- Love is All you need!
Zaśmiałam się głośniej i pokazałam palcem na Harrego. Śpiewaliśmy razem pokazując na siebie palcami i śmiejąc się głośno. W jednej chwili zapomniałam o wszystkim i świetnie bawiłam się w samochodzie, w towarzystwie Harrego.
- All you need is love! – Harry wykrzyknął ponownie.
- All together now!
- All you need is love!
- Everybody! – Zaśmiałam się razem z Harrym. Kiedy piosenka się skończyła zaczęliśmy rozmawiać o naszych ulubionych zespołach i o gatunkach muzyki. W między czasie jedliśmy kanapki, które przygotował Harry. Rozmawialiśmy, jakbyśmy znali się od dziecka. Co chwilę śmiałam się z tego co powiedział, był naprawdę fajny, a przy nim zapominałam o całym Bożym świecie.
- Wszystko to przemyślałeś, co? – Zapytałam, patrząc przez okno.
- Co takiego?
- Wiedziałeś, że zgodzę się na ten wyjazd. Nawet przygotowałeś kanapki.
Uśmiechnęłam się. Popatrzyłam na jego profil. W jego policzku pojawił się dołeczek, kiedy się uśmiechnął, linia jego szczęki była mocno zarysowana, a jabłko adama bardzo widoczne.
- Spójrz na księżyc – wystawiłam głowę zza okna drzwi samochodowych, wpatrując się w białawy, okrągły kształt na granatowym tle nieba. 
Harry zatrzymał samochód, z dala od drogi. Po chwili leżeliśmy na dachu samochodu i wpatrywaliśmy się w niebo. Pełno gwiazd wisiało nad nami, wraz z dużym księżycem.
- Zawsze, kiedy patrzę na nocne niebo przypominam sobie tatę.
- Jaki był?
- Wspaniały… - Szepnęłam.
- Może nie powinienem, ale… co zrobił?
~Harry~
Popatrzyłem na nią. Jej ciemne włosy opadały kaskadami na miękki koc, położony na dach samochodu. Jej niebieskie oczy błyszczały i odbijały się w nich jasne gwiazdy.
Drugie niebo, umieszczone w jej oczach.
- Zamordował –jej oddech zadrżał, kiedy to powiedziała – jakiegoś faceta, nie wiem dlaczego.
- Moja matka zdradziła, mojego ojca.
Claudia popatrzyła na mnie. Dokładnie się w siebie wpatrywaliśmy. Chciała żebym mówił dalej.
- Byłem wtedy w domu, ona o tym nie wiedziała. Miałem… piętnaście lat. Kiedy wyszedłem z pokoju, zobaczyłem jak moja matka zabawia się w najlepsze, z tym dupkiem. Nie wytrzymałem i po prostu go zlałem. Połamałem mu nos i dwa żebra – Claudia zakryła dłonią usta. Była zszokowana, wiem o tym. Nigdy nikomu o tym tak szczególnie nie mówiłem, ona była osobą, którą znałem tak krótko ale czułem, że mogę powierzyć jej każdy swój, najgłębiej skrywany sekret. Miałem nadzieję, że ona też to czuję. – Mama od tamtego czasu nie odzywała się do mnie, bała się mnie. Bała się samego sposobu w jaki na nią patrzyłem. Rozwiodła się z ojcem i zamieszkała z… nim. Mógłbym doprowadzić do takiego stanu, każdego kto kiedyś sprawił ból, komuś kogo kocham.
Dokładnie patrzyłem na Mo, która najwidoczniej przetwarzała moje słowa w swojej głowie. Zmarszczyła brwi coś rozważając i przegryzła mocno dolną wargę.
- Najgorsze jest to, że tracimy kogoś kogo kochamy. – Wymamrotała.
Odetchnąłem głośniej i spojrzałem w niebo. Zacząłem zastanawiać się dlaczego przyjechałem tutaj z nią. Była pierwszą dziewczyną, którą tutaj zabrałem. Miała w sobie coś takiego czego nie miały inne. Była delikatna, niewinna, skryta w sobie i nieśmiała. Zupełnie wyróżniała się w śród przeciętnych dziewczyn. To co mnie dziwiło do jej lekki strach w oczach, który mogłem dostrzec za każdym razem, kiedy podchodziłem bliżej niej, lub ją dotykałem. Dlaczego tak się zachowuję? Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że kiedyś mi powie.
- Spójrz, widzisz? – wskazałem palcem na gwiazdy, które w moich oczach układały się w serce.
- Co?
Dziewczyna przekręciła swoją głowę tak, że dotykała mojej. Była niesamowicie blisko mnie.
- Nic nie widzę. – Zaśmiała się.
- Tam – chwyciłem jej dłoni i wskazałem konkretne miejsce. Popatrzyła na mnie z uśmiechem i znów wróciła na niebo. Mój palec łączył gwiazdy na niebie niewidzialną linią, tworząc połowę serca, kiedy palec Mo robił dokładnie to samo. Nasze palce spotkały się na tle nieba. Dziewczyna obok mnie uśmiechnęła się szeroko.
I już wiedziałem, że jest to mój ulubiony uśmiech.
To jaką urodą wyróżniała się Claudia, było nie do opisania. Sposób w jaki się uśmiechała, lub patrzyła swoimi dużymi, niebieskimi oczyma. Była bardzo drobna i niska, a za każdym razem, kiedy jej dotykam czuje, jakby zaraz miała rozbić się na milion małych kawałeczków, niczym lustro.
Leżeliśmy jeszcze długo, patrząc na gwiazdy i po prostu rozmawiając. Nigdy nie spędziłem, tak czasu z dziewczyną. Czasu opierającego się głównie na rozmowach i śmiechach. Claudia bardzo się przede mną otworzyła. Zaczęła opowiadać różne historię ze swojego dzieciństwa. O tym jak nie lubi spódniczek, o swojej szkole i starych przyjaciołach. Zazdrościłem jej tego. Ja nigdy nie byłem specjalnie lubiany w szkole. Na lekcjach siedziałem sam, nie potrzebowałem nikogo do towarzystwa, a przerwy spędzałem w gronie trzech dziewczyn, które były tylko moimi dobrymi, szkolnymi przyjaciółkami. W sumie to tylko jedna z nich rozmawiała ze mną najwięcej, dwie inne rozmawiały między sobą.
- Jesteś zmęczona? – Zapytałem, gdy zauważyłem jak ziewa.
- Zmęczona, nie ale trochę śpiąca.
~Claudia~
Harry rozłożył fotele tak, że samochód w środku wyglądał jakby był jednym, wielkim materacem. Kolejny plus tego, starego samochodu. Kiedy  siedzieliśmy już w środku, Harry rozłożył koce i poduszki. Naprawdę wszystko to zaplanował. Wiedział, że mu nie odmówię.
Zachowywał się dzisiaj zupełnie inaczej niż wczorajszego wieczora. Dziś był pogodny, zabawny a nawet trochę szalony,  za to wczoraj w hotelu… to jak na mnie patrzył przyprawiało mnie o gęsia skórkę na całym ciele i dreszcze. Nie były to nieprzyjemne dreszcze. Jego spojrzenie było nawet, w jakimś stopniu… podniecające, nie wspominając o jego uśmiechu, przez który moje kolana miękły. Nie mogę powiedzieć, że nie jest atrakcyjny. Jest i to bardzo. Z jednej strony jest mroczny, oraz skryty w sobie, mimo to powiedział mi dzisiaj o swojej matce. Dlaczego? Może po prostu poczuł, że może mi zaufać… ale nie było to dość normalne po tak krótkiej znajomości. Nie jest też normalne, że po tak krótkiej znajomości będę spać z nim w aucie. Może czuł, że jeśli mi powie coś o sobie, ja powiem mu coś o mnie… Nie mam pojęcia. Harry, jest moją wielką zagadką. Mam zamiar ją odkryć.
- Ciepło ci? – Szepnął.
Opiekuńczy.
- Jest w porządku.
Uśmiechnął się lekko, a mój żołądek wywrócił salto.
Uroczy.
Przysunął się bliżej mnie. Nasze twarze były naprzeciwko, niebezpiecznie blisko siebie. Mój oddech przyśpieszył, gdy położył swoją, dużą dłoń na moim policzku pocierając go kciukiem.
O mój Boże. To się nie dzieje…
Moje oczy natychmiast się zamknęły, kiedy nasze usta złapały ze sobą kontakt. Byłam całkowicie pewna, że teraz po prostu śpię, a to wszystko, to jeden z moich snów. Powróciłam do rzeczywistości. Gorący język Harrego, wprosił się miedzy moje wargi, odkrywając wnętrze moich ust. Przypadkiem, cichy jęk wydostał się z mojego gardła, gdy chłopak bardziej przywarł do mnie ustami. Uniósł się lekko. Wplątałam palce w jego loki i… o jejku. Były miękkie w dotyku, każdy, osobny lok oplatał moje palce. Przerwał pocałunek i popatrzył na mnie łapczywie. Oddech stanął mi w gardle. Jego tęczówki przybrały barwę ciemnej zieleni. Znów złączył nasze usta, niedbale, by za chwilę zejść pocałunkami na linie mojej szczęki i szyi. Klatka piersiowa moja, jaki i zarówno jego, podnosiła się i opadała w chaosie.
Seksowny.
Potężne dreszcze przeszły przez moje ciało. Jego usta musnęły punkt pod moich uchem, ponownie. Ścisnęłam w dłoni jego loki.
- Tu? – Szepnął i znów musnął czułe miejsce. Odetchnęłam głęboko, a Harry wpił się ustami w to miejsce mocno ssąc.
- Harry – zaczęłam cicho. Położyłam dłonie na jego ramionach odpychając go lekko. – Harry, dość.
Mężczyzna z burzą loków, nade mną odchylił się i popatrzył na mnie. W jego oczach były ukryte emocje, których nie byłam z stanie odczytać. Zacisnął mocno oczy, głęboko wciągając powietrze przez nos. Kiedy otworzył je ponownie, ich barwa była jasno zielona, zupełnie inna od poprzedniej.
- Przepraszam. – Wymamrotał i położył się obok mnie. Potarł dłońmi twarz. – Przepraszam…
- Nic się nie stało – uśmiechnęłam się blado. Jego wzrok powędrował na malinkę, którą zrobił mi tak niedawno. Przegryzł wargę i znów popatrzył na mnie. Potrząsnął swoją głową, zapewne chcąc odgonić myśli w jego głowie. Za to ja, bardzo chciałabym je znać.


_________________
Nie wiem jak wam, ale mi się rozdział nie podoba ;/ No trudno. Następny rozdział w środę, w czwartek wyjeżdżam na tydzień i rozdział przez dłuższy czas się nie pojawi myślę że najwcześniej tak... 3 marca. Niestety, ale musicie uzbroić się w cierpliwość. Dziękuje Kochani x.


poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 7

Zaśmiałam się na słowa chłopaka. Był nieźle wkurzony, mimo to potrafił zachować ten… luz. Byliśmy cali przemoknięci i zmarznięci. Pogoda dała nam niezłego kopa, a los robił sobie chyba żarty. Właśnie, w czasie okropnej londyńskiej ulewy, pchaliśmy zepsuty motor Harrego do najbliższego motelu. W drodze powrotnej silnik po prostu padł i byliśmy zmuszeni trwać przez tą ulewę. Dotarliśmy przed parking motelu. Popchaliśmy motor pod sam motel, chowając go pod wystającym dachem. Weszliśmy do środka. Pomieszczenie wyglądało jak typowy motel. Przy recepcji siedział znudzony chłopak. Jego wzrok padł od razu na nas, gdy tylko usłyszał jak weszliśmy. Podeszliśmy do niego, a on natychmiast stanął na nogi.
- Dobry wieczór.
- Chcielibyśmy wziąć  jeden pokój.
- Z łóżkiem małżeńskim? – Zapytał. Otworzyłam usta, ale Harry szybko odpowiedział:
- Jasne.
Uśmiechnął się i wziął kluczyk od recepcjonisty.
- Łóżko małżeńskie? – Zapytałam gdy wchodziliśmy po schodach. Harry uśmiechnął się. Moje serce nagle stanęło, ale zaraz zaczęło bić z podwójną prędkością. Zamarłam na samą myśl o tym, że mam spać w łóżku z Harrym. Razem.
- Ja chyba…
- Przecież nic ci nie zrobię.
Harry zaśmiał się i otworzył drzwi do pokoju. Był niewielki. Stała w nim szafa, duże łóżko, a przy nim dwie szafki nocne, ustawione po jego obu stronach. W pokoju były drzwi, które zapewne prowadziły do łazienki. Weszłam niepewnie do środka. W pokoju pachniało świeżością i zapachem czystej, dopiero co wypranej pościeli.
- Idź do łazienki i weź prysznic. Nie chcę żebyś się przeziębiła.
Harry puścił mi oczko. Niepewnym krokiem, ruszyłam w stronę łazienki. Szybko się rozebrałam i weszłam pod gorący strumień wody. Moje ciało zareagowało gęsią skórką, przy gorącej temperaturze wody.  Rozkoszowałam się przyjemnym uczuciem po prostu stojąc pod prysznicem.
Kiedy wyszłam zorientowałam się, co właściwie się dzieje. Byłam naga. Nie miałam żadnych ubrań na przebranie. Za chwilę będę leżeć w jednym łóżku z Harrym. A tak w ogóle to jak on ma na nazwisko? Kim jest, czym się zajmuje? Nie wiem o nim praktycznie nic. Kompletnie nic, no chyba tylko to, że lubi sushi i bilard.
- Harry? – Zapytałam nie pewnie, stojąc w drzwiach łazienki owinięta jedynie ręcznikiem. Stróżki wody, spływające z mokrych końcówek włosów, formowały się na mojej skórze, plecach, ramionach i dekolcie. Obrócił się w moją stronę. Był  w samych bokserkach. Moje serce zaczęło walić jak młotem na jego widok. Jego ramiona były szerokie, pod obojczykami dostrzegłam dwie wytatuowane jaskółki. W porównaniu do jego ramion, jego biodra były wąskie, a cała sylwetka przypominała kształt marchewki. Na jego ciele były widoczne różnorodne tatuaże, najwięcej na przedramionach.
 Jego oczy przesunęły przez całą moją sylwetkę, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
Przełknęłam nerwowo ślinę i próbowałam patrzeć tylko na jego, zielone oczy, w których mieściły się małe iskierki, kiedy na mnie patrzył.
– Nie mam żadnych ciuchów na przebranie… - powiedziałam niepewnie.
- Um… tak, wygrzebałam coś z tej szafy. –Uśmiechnął się. Podszedł do mnie, trzymając w dłoni białą bluzkę. – To musi wystarczyć.
- Dziękuje.
Wzięłam od niego bluzkę, trzymając ręcznik przy piersi. Odwróciłam się i wróciłam do łazienki. Szybko się ubrałam. Na szczęście bluzka była dość długa, a ja musiałam jeszcze jakoś męczyć się z wilgotną bielizną. Gdy wyszłam Harry siedział na łóżku, z twarzą schowaną w dłoniach. Zamknęłam drzwi łazienki, co od razu zwróciło jego uwagę. Uśmiechnął się, dokładnie mnie obserwując.
- Jesteś bardzo zmęczona, co? – Zapytał i wsunął się pod pościel, poklepał miejsce obok, dając mi znak, żebym położyła się obok. Położyłam się niepewnie w łóżku.
- Tak, to był długi dzień.
Położyłam się wygodnie. Harry zgasił nocna lampkę, a w pokoju zapanował mrok.
- Dobranoc. – Szepnął.
- Dobranoc. – Odpowiedziałam.
Położyłam się tyłem do niego.
- Jest ci zimno?
- Tak, ale nie bardzo – przyznałam bez wahania. Poczułam jego ręce oplatające mnie w tali. Natychmiast się spięłam i uczucie strachu powoli się we mnie budowało.
- Mogę cię przytulić? – Wyszeptał. Przez moje ciało przeszły dreszcze. Pokręciłam głową, a jego ręce przyciągnęły mnie bliżej siebie. Zacisnęłam oczy z powodu nieprzyjemnego uczucia. Jedyne co mnie zastanawiało to, to że pierwszy raz, kiedy go zobaczyłam wyszliśmy na taras, na którym bez żadnych skrupułów mnie pocałował. Teraz pyta się czy może mnie przytulić? Może zauważył, moją niepewność, której nie był świadom za pierwszym razem? A może po prostu poczuł, że powinien się mnie zapytać? – Jesteś spięta…
- To przez zmęczenie.
Gdy Harry już spał, ja nadal leżałam tam i rozmyślałam. Nie mogłam zasnąć, czując jego oddech na szyli i ręce na mojej talii. Nie to, że było to nieprzyjemne. Po prostu nigdy, już chyba nie będę w stanie oswoić się z tym, że ktoś mnie dotyka, a sposób, w który dotyka mnie Harry jest … inny.
- Perrie?! – Krzyknęłam, wchodząc do domu. Rankiem, Harry zamówił mi taksówkę, żebym bezpiecznie dotarła do domu, w czasie, gdy on został w motelu i próbował naprawić silnik motoru.
- Jestem w kuchni!
Poszłam w stronę kuchni i zastałam Perrie w piżamie, która pichciła coś na patelni. Oblizałam usta, czując przyjemny zapach.
- Zjesz?
- Z chęcią – usiadłam przy stole. W kuchni pojawił się Zayn. Jego włosy były w całkowitym nieładzie i wyglądał tak jakby jeszcze spał. Uśmiechnął się lekko w moją stronę, na co odpowiedziałam tym samym. Jego prawa ręka była pokryta tatuażami, tak jak jego klatka piersiowa i lewa ręka. Usiadł przede mną.
Po śniadaniu udałam się do pokoju. Opadłam zmęczona na łóżko, a moja głowa zaszła myślami o wysokim mężczyźnie z lokami i niesamowicie zielonymi oczami. Pierwsze o czym pomyślałam to jego wyrzeźbiona klatka piersiowa i atletyczna sylwetka. Dlaczego mnie wczoraj nie pocałował? Chciałam, żeby mnie całował? Znów poczuć ten specyficzny smak jego ust…
Obudził mnie dźwięk telefonu. Sięgnęłam zaspana do telefonu.
- Jak się czujesz po wczorajszej przygodzie? – Usłyszałam jego głęboki, ochrypły głos, który natychmiast przywrócił mnie do życia.
- Jestem cała.
Uśmiechnęłam się i wsłuchiwałam się w jego głos, w ogóle nie słuchając o czym mówi. Cały czas chichotałam i czułam się jak zakochana, na zabój nastolatka.
-…za chwilę mnie zobaczysz.
- Co? – zmarszczyłam brwi. Harry rozłączył się. Popatrzyłam zszokowana na telefon, a po chwili w moim oknie pojawił się Harry. – Zwariowałeś!?
- No co? – Uśmiechnął się szeroko, wszedł do pokoju.
- Wariat z ciebie! Mogłeś wejść normalnie!
Zaśmiałam się. Chłopak podszedł do mnie, uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Pomyślałem, że tak będzie romantyczniej – wsunął pasemko moich włosów za ucho.
- Jak tam twój motor?
- Czy to ważne?
Przysunął się niebezpiecznie blisko i położył swoja zimną, dużą dłoń na moim karku. Gęsia skórka ogarnęła moje ciało, a oddech stanął mi w gardle. Jego oczy dokładnie wpatrywały się w moje, by za chwilę się zamknąć, kiedy nasze usta łączyły się w pocałunku. Rozpływałam się pod wpływem dotyku jego warg. Niepewnie położyłem dłonie na jego torsie.
- Mo… - Perrie weszła do pokoju i stanęła w drzwiach. Natychmiast odskoczyłam od Harrego zmieszana. – Och, Harry… nie słyszałam jak wchodzisz. W takim razie zostawię was samych.
Perrie uśmiechnęła się w moją stronę i zniknęła za drzwiami. Odetchnęłam z ulgą.
- Co powiesz na przejażdżkę, w jedno z moich ulubionych miejsc?
- Dziś?
- Masz inne plany?
- Chciałam poszukać pracy, ale…
- Poszukasz jak wrócimy, pojedź ze mną. – Harry złapał mnie za przedramiona, szeroko się uśmiechając. Wpatrywałam się w jego oczy, w których tańczyły małe iskierki.
- Dobrze – zaśmiałam się.
- Uciekniemy.
Chłopak podszedł do okna i popatrzył na mnie, uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Harry, dobrze się czujesz? – nie mogłam powstrzymać śmiechu. Naprawdę ten mężczyzna, który wszedł do mojego pokoju przez okno chcę uciekać i zachowuje się jak, jak nienormalny. Czasem jest mroczny i tajemniczy, czasami opiekuńczy i przejmujący, a kiedy indziej zabawny i niemożliwy.
- No chodź, zostaw telefon i chodź.
Rzuciłam telefon na łóżko i podeszłam do Harrego. Ten wszedł na masywną gałąź drzewa, uśmiechając się szeroko.
- Jesteś nienormalny! – przyznałam.
- Owszem. Chodź, nie daj się prosić.
- Nie wejdę na drzewo!
Chłopak popatrzył na mnie prosząco. Odetchnęłam głośno i zaśmiałam się sama z siebie, i z tego co właśnie się dzieje. Wychyliłam się przez okno i powoli weszłam na gałąź drzewa. Strach zżerał mnie od środka, zachwiałam się i szybko złapałam dłoń Brytyjczyka.



____________________
!CZYTASZ=KOMENTUJESZ!