Nie chcę go puszczać.
Zboczyliśmy z asfaltowej drogi, mierząc się z nierównościami polnej. Zatrzymaliśmy się przy brzegu niedużego jeziora. Zeszłam z maszyny od razu, kiedy tylko zgasła. Zdjęłam kask i poprawiłam włosy, rozglądając się dookoła. Było naprawdę miło. Dookoła jeziora rosły drzewa i wysokie krzewy. My staliśmy przy wydeptanym brzegu.
- Podoba ci się?
Odwróciłam się w stronę bruneta i uśmiechnęłam znacząco. Rozłożył na ziemi koc, ze wzorem flagi USA, by za chwilę pociągnąć mnie za sobą.
Siedzieliśmy na kocu. Moje plecy przylegały do jego klatki piersiowej. Ciepły wiatr, poruszał pojedyncze kosmyki moich włosów, które co chwilę odgarniałam ze swojej twarzy. Harry, wydawał się być zamyślony, więc chwyciłam byle jaki kamyk i rzuciłam go do wody.
- Umiesz robić kaczki? - Zapytałam, przerywając ciszę i próbując przykuć jego uwagę.
- Co? - Zamrugał szybko, zdezorientowany.
- Czy umiesz robić kaczki? No wiesz, na wodzie - wytłumaczyłam.
Brytyjczyk sięgnął po kamień, wybierając jednego z tych bardziej płaskich. Zmrużył oczy przyglądając się wodzie. Uniosłam brew, a on cicho się zaśmiał. Rzucił kamień z precyzją, a ten odbił się trzy razy od tafli wody, po czym zatonął.
- Jak to zrobiłeś? - Zapytałam, patrząc na niego. Uśmiechnął się i chwycił kolejny. Umieścił go w mojej dłoni, pokazując pod jakim kontem mam rzucić.
Kiedy wzięłam odpowiedni zamach, dokładnie tak, jak pokazywał zielonooki, kamień i tak, czy owak - poszedł na dno. Jęknęłam zrezygnowana, a on ponownie się zaśmiał.
- Dobrze ci idzie. - Zażartował.
- No, rzeczywiście - odpowiedziałam sarkastycznie, uśmiechając się. Pocałował mnie w policzek i owinął swoje ręce, wokół mojej talii. Uwielbiałam takie chwilę, a z Harrym, było ich szczególnie dużo. Miękło mi serce, kiedy dostrzegałam jego delikatne gesty i czułe słowa, w stosunku do mnie.
Po chwili leżeliśmy na miękkim kocu, rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca i wspólną obecnością. Harry podpierał się na łokciu, patrząc na mnie.
- O czym myślisz?
Zaciekawiona nie mogłam oderwać wzroku, od szmaragdowego koloru, jego pięknych tęczówek. Kącik jego różowych ust uniósł się ku górze, tworząc wgłębienie w policzku.Wzruszył ramionami i odgarnął z mojej twarzy zabłąkany kosmyk.
- Jesteś strasznie zamyślony...
- Wydaje ci się.
Przesunął się bliżej mnie i cmoknął w policzek, by za chwilę potrzeć go swoim nosem. Mruknął zabawnie, na co zareagowałam cicho chichocząc.
- Ładnie pachniesz - stwierdził.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, kiedy jego zielone oczy spotkały się z moimi. Jego źrenice powiększyły swoje rozmiary, gdy nagle spoważniał. Nachylił się do moich ust niepewnie, więc wplątałam palce w jego brązowe włosy, a on niemal od razu przywarł swoimi wargami do moich. Reszta powietrza uciekła z moich płuc, kiedy jego język niespodziewanie wdarł się, do wnętrza moich ust. Moja klatka co chwilę się zapadała. Gdy Harry, odsunął się ode mnie, mój oddech stał się płytki.
Czułam się... dziwnie? Jakoś, inaczej niż zwykle.
Istkry spowodowane jego dotykiem, rozchodziły się po całym moim ciele. Wpatrywał się we mnie intensywnie, tylko po to żeby znów mnie pocałować. Jego wolna dłoń spoczęła na moim biodrze. Nie mogłam powstrzymać mieszanki emocji, szalejących głęboko we mnie. Myśli w mojej głowie dosłowne szalały, pomimo tego, że ruchy Harrego były powolne i delikatnie. Ja czułam niedosyt, a przecież jeszcze tak niedawno, spanikowałam i pozwoliłam mu zbyt daleko się posunąć.
Cholera, jestem skomplikowana.
Jedna z moich dłoni spoczęła na jego policzku, kiedy drugą wyplątałam z gęstych włosów chłopaka i podwinęłam jego koszulkę. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, ciesząc się miękką skórą pod moimi palcami. Harry przewrócił nas, chwytając za moje biodra. Teraz niepewnie siedziałam w dole jego brzucha. Pozbył się swojej koszulki i wygodnie ułożył się na kocu, ukazując przede mną piękny obraz swojego, nagiego torsu. Bez wahania przesunęłam dłońmi, po miękkiej, opalonej skórze swojego kochanka. Kreśliłam różnorodne wzory na jego brzuchu, czując jak mięśnie napinają się pod opuszkami moich palców.
Harry chwycił mój podbródek, zbliżając nasze twarze. Jego ciepły język, sprawnie przesunął po mojej dolnej wardze, tylko po to by chwycić ją miedzy swoje zęby. Gęsia skórka pojawiła się na moich rękach, przez sposób jaki mnie całował. Niezaprzeczalnie się na tym znał.
Oczywisty był fakt, że Harry wielokrotnie uprawiał seks. Zważając chociażby na Alice, która bez wahania potrafi powiedzieć, jak to Harry potrafił ją zaspokoić. W przeciwieństwie do niego, ja nie miałam pojęcia na ten temat.
Teraz, kiedy akurat znajdujemy się w takiej opozycji, Brytyjczyk dał mi jasno do myślenia, że mam całkowite pozwolenie na poznanie jego ciała.
Zeszłam pocałunkami na linie jego szczęki. Jego zapach zawładnął moimi zmysłami. Zassałam delikatnie skórę nad uchem i przegryzłam jego płatek. Usłyszałam jak cicho, moje imię wydostaje się z jego ust.
Podoba mu się?
Niedługo moje wargi mocno wpiły się w miejsce gdzie wystaje obojczyk. Chciałam zostawić na nim jakiś znak, tak jak on robił to mi. Jego palce bezwładnie zacisnęły się na moich bokach. Spojrzałam na niego. Gęste rzęsy spoczywały na górze, lekko zaróżowionych policzków. Uśmiechnęłam się i kontynuowałam niewidzialną ścieżkę, mokrych pocałunków. Jego tors unosił się naprawdę szybko, pod wpływem dawek głębokich oddechów. Wbiłam paznokcie w boki jego talii, a te zostawiły linie w odcieniu delikatnej czerwieni. Obserwowałam w zdumieniu jak gęsia skórka pojawia się na brzuchu Harrego. Zaklął pod nosem, na co uśmiechnęłam się lekko.
Ułożyłam się wygodnie, a moja głowa wylądowała na jego piersi. Wsłuchiwałam się w jego przyśpieszony oddech i bicie serca. Wplątał dłoń w moje włosy. Ten gest posiadał właściwości kojące i z pewnością uspokajające mnie, jak i jego.
Znów nas przewrócił. Cmoknął mnie w usta i schował swoją twarz w zagłębieniu między moją szyją a ramieniem. Zaśmiałam się, kiedy zaczął przegryzać moją skórę, wydając z siebie zabawne pomruki.
***
Wróciłam do pracy szybciej, niż miałam to w zamiarze. Uznałam, że bezczynne siedzenie w domu w niczym mi nie pomoże. Dobiegał koniec mojej zmiany, więc pomogłam Fraco w wykonaniu ostatnich, dzisiejszych czynności związanych z pracą. Poszłam na zaplecze ściągnąć swój fartuszek.
- Hej, Claudia. - Joe zmaterializował się obok mnie, uśmiechając się szeroko.
- Hej.
Joe zaczął pracować tu dość niedawno. Jest naprawdę sympatycznym chłopcem, który skończył jakieś liceum i chce zarobić parę groszy. Zdziwiłam się, że Adam wziął go pod swoje skrzydła ustawiając na stanowisku kelnera. Jego wygląd nie pasował do restauracji, ale najwidoczniej mojemu szefowi to nie przeszkadzało.
- Lubisz Rihannę? - Zapytałam przyglądając się jego bluzce, z podobizną artystki.
- Lubić to za mało powiedziane - zaśmiał się.
Jego jasno niebieskie oczy, pasowały do ciemnych niemal czarnych włosów. Największą uwagę w jego wyglądzie zdecydowanie zwracał nieduży tunel w uchu, a w drugim duży rozpychacz. Na drugim miejscu był srebrny kolczyk na łuku brwiowym. No a na trzecim - tatuaż na szyi, który składał się z cyfr, tworzących datę.
- Kończysz? - Zapytał. Przytaknęłam mu i wyszłam z restauracji razem z nim. Zatrzymałam się przy drzwiach, wyglądając za postawnym chłopakiem z dołeczkami w policzkach. - Czekasz na kogoś?
- Na chłopaka.
Uśmiechnęłam się w jego stronę, a on wydawał się być zbity z tropu.
- Och, um... W porządku. - Przyglądałam się jemu, kiedy róż pojawił się na jego bladych policzkach.Uznałam to za niezwykle urocze. - Masz jakieś plany na weekend?
- Dlaczego pytasz?
- W sobotę robię małą imprezę u siebie. Jeśli miałabyś ochotę...
- Zastanowię się.
- Super - uśmiechnął się. Spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku i rozejrzał dookoła. - Chyba muszę już iść. - Oznajmił.
Zesztywniałam, kiedy zbliżył się do mnie i nachylił, żeby zamknąć w swoich ramionach. Niepewnie poklepałam go po plecach. Nagle Joe odsunął się ode mnie, gdy poczułam jak ktoś ciągnie mnie do tyłu. Harry stanął przede mną, osłaniając mnie swoim ciałem. Chwyciłam materiał jego bluzki i poczułam jaki spięty jest.
- Harry - powiedziałam spokojnie, chcąc zapobiec jakiejkolwiek interwencji. Nie chciałam, żeby sytuacja, która miała miejsce w wesołym miasteczku się powtórzyła. Harry zbliżył się do Joe i zacisnął w pięści jego bluzkę.
- Nie waż się do niej zbliżyć. - Każde słowo wypowiadał powoli i wyraźnie. - Jeszcze raz ją, kurwa, dotkniesz a cię zabiję.
Moje serce zabiło mocniej, kiedy usłyszałam jego groźbę, wymierzoną w stronę chłopaka. Chwyciłam jego talię. Wiedziałam, że jakby chciał dawno uwolnił by się od mojego uścisku. Nie miałam najmniejszych szans jeżeli chodzi o siłowanie się z nim.
- Zrozumiałeś? - Warknął, a Joe tylko przytaknął. Szarpnął nim uwalniając go, na co od razu chwyciłam zaciśniętą w pięść dłoń, mojego chłopaka. Ten nie zważając na moje gesty, czy nawet obecność, bez słowa zaczął iść na parking, do samochodu. Musiałam biec, żeby nadążyć nad jego szybkim tempem. Stanęłam w miejscu, kiedy on zbliżył się do samochodu i oparł się o niego. Widziałam jak głęboko oddycha i nie mogłam uwierzyć, że jest aż tak zazdrosny. Ruszyłam w jego stronę.
- Harry. - Usiłowałam zwrócić jego uwagę, poprzez pocieranie jego pleców. Podskoczyłam, kiedy uderzył pięściami o maskę auta. Wcisnęłam się miedzy niego, a samochód i usiadłam pomiędzy jego rozłożonymi rękami. Obięłam dłońmi jego twarz starając się go uspokoić. - Harry, uspokój się.
Odgarnęłam loki z jego czoła i cmoknęłam zimny policzek. Położyłam swoją dłoń na jego. Podniosłam ją na wysokość ust i zaczęłam zostawiać małe pocałunki na zbielałych knykciach. Rozprostowałam jego długie palce i pocałowałam każdy po kolei, utrzymując kontakt wzrokowy z zielonookim. Wiedziałam, że to go uspokoi.
- Dotknął cię - stwierdził. Jego szczęka napięła się, więc położyłam na nią swoja drugą dłoń. Zamknął oczy wtulając się w nią.
- Jesteś tyko ty, Harry. Nikt inny. - Szepnęłam. Zacisnął swoje oczy, mierząc się ze znaczeniem tych słów. - Chcę tylko ciebie.