Nie wiedzieć czemu powoli chodzę do środka. Jest cicho, nic nie słyszę. Wszystko wygląda normalnie, tak jak zawsze. Wchodzę do salonu, rozglądam się. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Dopiero, kiedy mój wzrok tkwi na rozbitym szkle w kuchni, zaczynam na prawdę się denerwować. Tak, Mo jest trochę niezdarą, ale na pewno by to posprzątała. Moje serce przyśpiesza, a ja wbiegam po schodach na górę.
- Claudia?! - mój głos odbija się od ścian, za to serce od żeber. Jestem przerażony, bo jej łóżko jest nawet nie tknięte. - Claudia?! - krzyczę ponownie, ale nie słyszę odzewu. rzucam różę na łóżko, a za nią idą czekoladki. Wchodzę do łazienki, pokoju Perrie, kolejnej łazienki. - Cholera, cholera.
Przeczesuje włosy palcami i nie wiem co powinienem zrobić. Myśl, myśl Harry - powtarzam w swojej głowie. Wracam na dół i otwieram drzwi przy schodach. Nigdy nie zwróciłem na nie uwagi. To chyba piwnica. Zapalam światło i schodzę po starych skrzeczących schodach. Pomieszczenie jest maleńkie i zdaje się, że dziewczyny w ogóle go nie używają.
- Claudia! - znów wołam. Mam nadzieję, że zaraz wyjdzie znikąd przytuli mnie i zacznie się śmiać, bo uzna to za fajną zabawę. Niestety tak się nie dzieje. Nigdzie jej nie ma, a mi odpowiada głucha cisza. Wychodzę na werandę i siadam na schodku. Moje ręce się niemiłosiernie trzęsą, kiedy wystukuję jej numer na klawiaturze. Dzwonie kilkakrotnie, ale odzywa się tylko sekretarka. Klnę na cały głos i mam nieodpartą ochotę rzucić telefonem o ziemie. Powstrzymuje mnie widok podjeżdżającego rovera. Staję na baczność, dostrzegając Zayna i chwała Bogu.
- Harry?! - pyta zdziwiony, podbiegając do mnie. - Co tutaj robisz tak wcześnie i dlaczego, siedzisz przed domem?
- Dziewczyn nie ma w środku. Drzwi do domu były otwarte...
Zayn przez chwilę analizuję moje słowa, marszcząc brwi. Mija mnie i wchodzi do środka, a ja za nim. Stoję w przejściu i patrzę jak robi dokładnie to samo, co ja przed chwilą. Kiedy kończy staje przede mną i wykonuje kilka telefonów, zapewne do Perrie.
- Cholera! - klnie głośno. - Drzwi były otwarte?!
Kiwam głową i przegryzam wargę. Jestem zdenerwowany i pobudzony, muszę coś zrobić. My musimy coś zrobić.
- Pokłóciłem się z Perrie, myślałem, że dlatego ode mnie nie odbiera! Jezu, Harry a jeśli coś im się stało?! - zatopił palce w swoich ciemnych, lekko już przydługich włosach i pociągnął za nie lekko. Pierwszy raz widzę go tak zdenerwowanego. Zwykle jest opanowany, spokojny, zupełnie jakby miał pięć godzin jogi dziennie. Ale teraz... aż kipi, nie złością, ale stresem. Jest zdenerwowany i dokładnie wiem co czuję, bo cholera! Gdzie są nasze dziewczyny?!
- Zadzwoń do niej - nakazał.
- Już dzwoniłem.
- Zadzwoń jeszcze raz.
- To nie ma sensu, Zayn...
- Jeżeli to ten Jake, to zabije gnoja - syknął i wyszedł z domu. Jeszcze raz zadzwonił do Perrie, sądząc po wyrazie jego twarzy - na nic się to nie zdało.
Zayn miał racje. To mógł być tylko Jake, bo któż by inny? Ale co mamy niby zrobić? Nie mam pojęcia gdzie mógł je zabrać. Tylko po co mu Perrie? Nie mam pojęcia, może tak mu się nudzi, że chcę wkurwić Zayna. Albo po prostu zrobił to podstępem, żeby w pewnym sensie uprowadzić, także Mo, bo to na niej mu zależy, prawda? Pieprzony dupek.
- Mamy do cholery, tak siedzieć i czekać? - zapytał, a jego spojrzenie zmiękczyło mi kolana. Rany, na prawdę nigdy nie widziałem go w takim stanie.
- Nie wiem, Zayn - westchnąłem. - Nie wiem.
Usiadłem na schodku i schowałem twarz w dłoniach. Ogarnęła mnie kompletna pustka. Nie wiem co robić, ponieważ całe moje życie tak po prostu zniknęło. Nie ma jej, po prostu jej nie ma. Ktoś mi ją zabrał, ale odzyskam to co moje. Zrobię wszystko, dosłownie wszystko, żeby była bezpieczna.
Niemal dostaję zawału, kiedy mój telefon daje o sobie znać. Patrzę na wyświetlacz, a kiedy widzę imię Claudii od razu się uspokajam. Teraz jestem w stanie poczuć różnicę.
- Claudia, gdzie ty jesteś?! - zapytałem od razu.
- Harry...
***
Budzę się, czując, że coś krępuje moje ruchy. Jest mi niewygodnie i bolą mnie plecy. Czuje suchość w ustach i ból w czaszce. Otwieram oczy, ale nie wiele widzę. Panuje mrok, a w powietrzu wisi nieprzyjemny zapach wilgoci. Ręce mam uwięzione nad głową. Kiedy nimi ruszam, czuję jakby były przypięte kajdankami, ale nie jestem tego pewna. Jest mi zimno. Jedyne co słyszę to swój oddech. Cóż, jestem przerażona. Każdy by był, prawda?
Zaczynam przypominać sobie zdarzenia z poprzedniego dnia. Jake w mojej kuchni, o dziwo nie próbował niczego. Dlaczego? Nie wiem. Powiedział, że ma Perrie. Widzę ten obraz gdzie stoi stanowczo za blisko, przerażonej mnie. Jego ręce lądują na blacie za moimi plecami. Czuje gorący oddech na szyi, co przyprawia mnie o mdłości Wtedy zaczyna się szantaż. Albo pojadę z nim po przyjaciółkę i będę grzeczną dziewczynką, albo zrobi to co powinien już dawno. Boje się i kulę przed nim. Nie mam wyjścia. Robię to. Wsiadam do auta, zaparkowanego za domem. Sprytne.
Ruszamy. W czasie, kiedy wyjeżdżamy z Londynu, Jake proponuję mi wodę.
- Co z nią zrobiłeś? - pytam pełna obaw.
- Nic, Claus - śmieje się - to zwykła woda. Dobrze ci zrobi.
Nie wiem czemu, zgadzam się na to. Wypijam prawie pół zawartości butelki. Nie pamiętam co dzieje się dalej. Nic, pustka. Nie mam pojęcia. Musiał coś dosypać do wody. Mam nadzieję, że nic w tym czasie mi nie robił.
W moich oczach zbierają się łzy i wydaję z siebie żałosne łkanie. Boże, w co ja się wpakowałam. Mokre stróżki spływają w dół moich policzków. Szarpię rękami, ale to na nic się nie zdaje. Zamieram słysząc jakiś trzask. Po chwili smuga światła dostaje się do pomieszczenia, przez drzwi. Jake wchodzi do środka. Zaciskam mocno oczy, z których wylewa się cały wodospad. Mała żarówka wisząca na kablu zapala się, dając słabe światło.
- Dzień dobry, Claus - mówi. Jego głos, przesiąknięty jest radością? Dosłownie jakby wygrał jakieś, bardzo ważne zawody. Cieszy się, kiedy widzi, że ja płaczę. To chore. Ten człowiek jest psychiczny. Podchodzi do mnie bliżej. Chcę się cofnąć ale nie mogę. Teraz zauważam, że moje ręce rzeczywiście są uwięzione w kajdankach, przyczepionych do cienkiej rury pod sufitem. Dostrzegam nawet małe rozcięcia na przegubach, ale dotychczas nie czułam tego. Dopiero teraz dociera do mnie uparte pieczenie, boli jak cholera. - Jak się czujesz?
Podnoszę na niego wzrok i patrzą z pełną pogardą na jego twarz. Ma jasnoniebieskie oczy, blond włosy lekko opadające na czoło, i kilkudniowy, jasny zarost. Zmienił się, od czasów szkolnych i to bardzo.
Zbrzydł.
- Obchodzi cię to? - drwię z niego. Uśmiech znika z jego twarzy.
- Zawsze mnie obchodziło.
- Szczególnie, kiedy rozcinałeś mi skórę na nogach, prawda?
Przewraca oczami.
- Kiedy to było, Claudia...
- Najwidoczniej trzy lata w pierdlu, to dla ciebie za mało - syczę mu w twarz, za co dostaję siarczysty policzek z otwartej dłoni. Nogi się pode mną uginają. Upadłabym, gdyby nie kajdanki, trzymające moje dłonie. Ostre krawędzie ponownie wpijają się we wrażliwą skórę. Łkam z bólu. Świerze, słone krople toczą się z moich oczu. Chłopak chwyta gwałtownie moją szczękę, przez to jestem zmuszona stanąć prosto na nogach i patrzeć mu w oczy.
- Nie wiem czy masz świadomość, że jesteś tu sama, ze mną. W każdej chwili mogę sprawić, że nie będziesz już taka pewna siebie i będziesz błagać mnie o litość. Zrozumiałaś?
Nie odpowiadam, tylko tempo patrzę w jego oczy. Marszczę brwi, w chwili kiedy przesuwa kciukiem po mojej, dolnej wardze. Czuję pieczenie, a zaraz potem metaliczny smak. Zdaje sobie sprawę, że rozciął mi wargę. Nachyla się bliżej, tak, że czuję jego oddech na szyi. Zamykam oczy, zalewając się następnymi łzami. Jego wargi torują sobie drogę do mojego ucha. Przegryza płatek ucha, na co moje ciało reaguje potężnym dreszczem. Mój żołądek nieprzyjemnie się kurczy i mam ochotę puścić pawia. Zrobiłabym to, ale ostatni posiłek jaki jadłam, to obiad z Harrym wczoraj. Raczej nie uda mi się tego odzyskać.
- Jesteś taka piękna, Claus - wzdycha. Odchyla się odrobinę i ponownie na mnie patrzy. Pociera mój policzek. - Patrz na mnie.
Unoszę ciężkie powieki. Nie chcę na niego patrzeć, ale nie chcę też znowu dostać.
- Wiesz, że wszystko wyglądałoby inaczej gdybyś wtedy po prostu mi się oddała? - przechylił swoją głowę w prawo. - Może byłabyś moja... i kochała mnie tak, jak Harrego?
Mam ochotę się roześmiać, ale nie robię tego. Zachowuję kamienną twarz.
- Ale jeszcze możemy to nadrobić, racja? - kąciki jego ust unoszą się ku górze.
- Nienawidzę cię - szepce. Jestem taka słaba, że nie mam nawet siły by mówić.
Bagatelizuje moje słowa. Zbliża niebezpiecznie swoje wargi do moich, ale nie opieram się mu. Nie dlatego, że mi to nie przeszkadza, czy tego chcę. Oczywiście, że nie. Nie dam rady dalej walczyć, dalej się opierać. To nie na moje siły.
Jego usta dotykają moich tak delikatnie, że przez chwilę zastanawiam się, czy to na pewno nie złudzenie? Ale nie. To się dzieje. Nie odpowiadam mu na żadną reakcje. Po prostu stoję. Mam na ustach jego ślinę. Zaraz potem, język blondyna dotyka mojego podniebienia. Nie mogę tego znieść i odsuwam głowę. Przez cały ten czas płaczę, lecz on się tym nie przejmuje. Moje łzy go nie obchodzą.
- Widzisz, może być miło - podsumowuję z uśmiechem.
- Dlaczego to robisz? - pytam drżącym głosem.
- Bo mogę - odpowiada krótko. - Wiesz... zawsze mi się podobałaś. Byłaś taką ładną, skromną dziewczynką z rumieńcami. Ale teraz, jesteś kobietą. Byłaś moją pierwszą miłością, Claus.
Drżę na te słowa. To okropne.
- Zawsze mnie odpychałaś. Pomyślałem sobie, że musisz być moja raz na zawsze - wzrusza ramionami. - Zrobiłem to i nawet nie wiesz, jak podobał i się obraz leżącej ciebie, pode mną, wołającej o pomoc. To jaka byłaś sina i blada jednocześnie. Cała w ciemnej krwi - szepce mi do ucha.
- Powinieneś się leczyć - mamroczę. W tej chwili mam niemały problem z mówieniem. Wielka gula w moim gardle uparcie nie chcę zniknąć.
- Och, zapomniałem o czymś wspomnieć - zaczyna. Moje oczy powiększają swoje rozmiary, kiedy dłonie Jake'a ściskają moje biodra w pewnym uścisku. O, Boże. Myślałam, że jestem przerażona, ale to co czuję w chwili, kiedy dotyka mnie w tych rejonach... To było nic, w porównaniu do tego. Moje serce przyśpiesza swój rytm. Robię się trochę bardziej pobudzona, co od razu zauważa. - Twój chłopak pewnie już tu jedzie, a my chcemy, żeby miał niespodziankę jak przyjedzie, prawda? - Uśmiecha się. Gdy zderza razem nasze miednice z moich ust wydostaje się cichy protest.
___________________
Ooo... to się porobiło :D
Zostawiam Was z tym rozdziałem do przemyślenia. A, żeby Was podkręcić to niedługo wróci Logan (jeśli pamiętacie gejowski wątek z Harrym) i 2 nowych bohaterów!
Do następnego x
Zaczynam przypominać sobie zdarzenia z poprzedniego dnia. Jake w mojej kuchni, o dziwo nie próbował niczego. Dlaczego? Nie wiem. Powiedział, że ma Perrie. Widzę ten obraz gdzie stoi stanowczo za blisko, przerażonej mnie. Jego ręce lądują na blacie za moimi plecami. Czuje gorący oddech na szyi, co przyprawia mnie o mdłości Wtedy zaczyna się szantaż. Albo pojadę z nim po przyjaciółkę i będę grzeczną dziewczynką, albo zrobi to co powinien już dawno. Boje się i kulę przed nim. Nie mam wyjścia. Robię to. Wsiadam do auta, zaparkowanego za domem. Sprytne.
Ruszamy. W czasie, kiedy wyjeżdżamy z Londynu, Jake proponuję mi wodę.
- Co z nią zrobiłeś? - pytam pełna obaw.
- Nic, Claus - śmieje się - to zwykła woda. Dobrze ci zrobi.
Nie wiem czemu, zgadzam się na to. Wypijam prawie pół zawartości butelki. Nie pamiętam co dzieje się dalej. Nic, pustka. Nie mam pojęcia. Musiał coś dosypać do wody. Mam nadzieję, że nic w tym czasie mi nie robił.
W moich oczach zbierają się łzy i wydaję z siebie żałosne łkanie. Boże, w co ja się wpakowałam. Mokre stróżki spływają w dół moich policzków. Szarpię rękami, ale to na nic się nie zdaje. Zamieram słysząc jakiś trzask. Po chwili smuga światła dostaje się do pomieszczenia, przez drzwi. Jake wchodzi do środka. Zaciskam mocno oczy, z których wylewa się cały wodospad. Mała żarówka wisząca na kablu zapala się, dając słabe światło.
- Dzień dobry, Claus - mówi. Jego głos, przesiąknięty jest radością? Dosłownie jakby wygrał jakieś, bardzo ważne zawody. Cieszy się, kiedy widzi, że ja płaczę. To chore. Ten człowiek jest psychiczny. Podchodzi do mnie bliżej. Chcę się cofnąć ale nie mogę. Teraz zauważam, że moje ręce rzeczywiście są uwięzione w kajdankach, przyczepionych do cienkiej rury pod sufitem. Dostrzegam nawet małe rozcięcia na przegubach, ale dotychczas nie czułam tego. Dopiero teraz dociera do mnie uparte pieczenie, boli jak cholera. - Jak się czujesz?
Podnoszę na niego wzrok i patrzą z pełną pogardą na jego twarz. Ma jasnoniebieskie oczy, blond włosy lekko opadające na czoło, i kilkudniowy, jasny zarost. Zmienił się, od czasów szkolnych i to bardzo.
Zbrzydł.
- Obchodzi cię to? - drwię z niego. Uśmiech znika z jego twarzy.
- Zawsze mnie obchodziło.
- Szczególnie, kiedy rozcinałeś mi skórę na nogach, prawda?
Przewraca oczami.
- Kiedy to było, Claudia...
- Najwidoczniej trzy lata w pierdlu, to dla ciebie za mało - syczę mu w twarz, za co dostaję siarczysty policzek z otwartej dłoni. Nogi się pode mną uginają. Upadłabym, gdyby nie kajdanki, trzymające moje dłonie. Ostre krawędzie ponownie wpijają się we wrażliwą skórę. Łkam z bólu. Świerze, słone krople toczą się z moich oczu. Chłopak chwyta gwałtownie moją szczękę, przez to jestem zmuszona stanąć prosto na nogach i patrzeć mu w oczy.
- Nie wiem czy masz świadomość, że jesteś tu sama, ze mną. W każdej chwili mogę sprawić, że nie będziesz już taka pewna siebie i będziesz błagać mnie o litość. Zrozumiałaś?
Nie odpowiadam, tylko tempo patrzę w jego oczy. Marszczę brwi, w chwili kiedy przesuwa kciukiem po mojej, dolnej wardze. Czuję pieczenie, a zaraz potem metaliczny smak. Zdaje sobie sprawę, że rozciął mi wargę. Nachyla się bliżej, tak, że czuję jego oddech na szyi. Zamykam oczy, zalewając się następnymi łzami. Jego wargi torują sobie drogę do mojego ucha. Przegryza płatek ucha, na co moje ciało reaguje potężnym dreszczem. Mój żołądek nieprzyjemnie się kurczy i mam ochotę puścić pawia. Zrobiłabym to, ale ostatni posiłek jaki jadłam, to obiad z Harrym wczoraj. Raczej nie uda mi się tego odzyskać.
- Jesteś taka piękna, Claus - wzdycha. Odchyla się odrobinę i ponownie na mnie patrzy. Pociera mój policzek. - Patrz na mnie.
Unoszę ciężkie powieki. Nie chcę na niego patrzeć, ale nie chcę też znowu dostać.
- Wiesz, że wszystko wyglądałoby inaczej gdybyś wtedy po prostu mi się oddała? - przechylił swoją głowę w prawo. - Może byłabyś moja... i kochała mnie tak, jak Harrego?
Mam ochotę się roześmiać, ale nie robię tego. Zachowuję kamienną twarz.
- Ale jeszcze możemy to nadrobić, racja? - kąciki jego ust unoszą się ku górze.
- Nienawidzę cię - szepce. Jestem taka słaba, że nie mam nawet siły by mówić.
Bagatelizuje moje słowa. Zbliża niebezpiecznie swoje wargi do moich, ale nie opieram się mu. Nie dlatego, że mi to nie przeszkadza, czy tego chcę. Oczywiście, że nie. Nie dam rady dalej walczyć, dalej się opierać. To nie na moje siły.
Jego usta dotykają moich tak delikatnie, że przez chwilę zastanawiam się, czy to na pewno nie złudzenie? Ale nie. To się dzieje. Nie odpowiadam mu na żadną reakcje. Po prostu stoję. Mam na ustach jego ślinę. Zaraz potem, język blondyna dotyka mojego podniebienia. Nie mogę tego znieść i odsuwam głowę. Przez cały ten czas płaczę, lecz on się tym nie przejmuje. Moje łzy go nie obchodzą.
- Widzisz, może być miło - podsumowuję z uśmiechem.
- Dlaczego to robisz? - pytam drżącym głosem.
- Bo mogę - odpowiada krótko. - Wiesz... zawsze mi się podobałaś. Byłaś taką ładną, skromną dziewczynką z rumieńcami. Ale teraz, jesteś kobietą. Byłaś moją pierwszą miłością, Claus.
Drżę na te słowa. To okropne.
- Zawsze mnie odpychałaś. Pomyślałem sobie, że musisz być moja raz na zawsze - wzrusza ramionami. - Zrobiłem to i nawet nie wiesz, jak podobał i się obraz leżącej ciebie, pode mną, wołającej o pomoc. To jaka byłaś sina i blada jednocześnie. Cała w ciemnej krwi - szepce mi do ucha.
- Powinieneś się leczyć - mamroczę. W tej chwili mam niemały problem z mówieniem. Wielka gula w moim gardle uparcie nie chcę zniknąć.
- Och, zapomniałem o czymś wspomnieć - zaczyna. Moje oczy powiększają swoje rozmiary, kiedy dłonie Jake'a ściskają moje biodra w pewnym uścisku. O, Boże. Myślałam, że jestem przerażona, ale to co czuję w chwili, kiedy dotyka mnie w tych rejonach... To było nic, w porównaniu do tego. Moje serce przyśpiesza swój rytm. Robię się trochę bardziej pobudzona, co od razu zauważa. - Twój chłopak pewnie już tu jedzie, a my chcemy, żeby miał niespodziankę jak przyjedzie, prawda? - Uśmiecha się. Gdy zderza razem nasze miednice z moich ust wydostaje się cichy protest.
___________________
Ooo... to się porobiło :D
Zostawiam Was z tym rozdziałem do przemyślenia. A, żeby Was podkręcić to niedługo wróci Logan (jeśli pamiętacie gejowski wątek z Harrym) i 2 nowych bohaterów!
Do następnego x