sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 43

 Jest ciemno, zimno i mgliście. Nie wiem gdzie jestem, bo w sumie nic nie widać. Rozglądam się wokół siebie i chyba to jest jakieś pole. Droga pod moim nogami jest wydeptana i naznaczona niezliczoną ilością dziur. W oddali dostrzegam lampy uliczne, po mojej prawej stronie. Po lewej, oświetlony przejazd kolejowy, oddalony o jakieś 500 metrów, może więcej. Zauważam, że mam na sobie sweter Harrego i krótkie spodenki. Jest na prawdę zimno. Para wydostaje się na zewnątrz kiedy oddycham. Obejmuję się ramionami i zaczynam iść, ku mojemu zdziwieniu w stronę przejazdu. Kamyki grzechoczą pod moimi, niczym nie okrytymi stopami. To trochę boli. Zaciskam mocno zęby, ale idę dalej. Otacza mnie gęsta mgła. Widzę rozmazane szkielety nagich drzew i lekko kołyszące się źdźbła trawy i innych chaszczy. Wiat jest zimny. Mam wrażenie, że małe igły wbijają się w moje obnażone nogi.
Zatrzymuje się w chwili, gdy słyszę trzask za moimi plecami. Dokładnie, jakby ktoś stanął na gałęzi, a ta się złamała. Odwracam się, ale niczego tam nie ma. Tylko mgła. Mimo wszystko, moje serce wali bardzo, bardzo mocno. Znów słyszę ten dźwięk tylko, że przed sobą. Strach zaczyna przeszywać każdą komórkę mojego ciała. Krew odpływa mi z głowy, w chwili kiedy ciepły oddech owiewa moją szyję. Silny dreszcz przechodzi przeze mnie, a włosy na rękach stają mi dęba. Zaczynam iść szybciej. Ostre kamienie wbijają się w moje stopy i jestem pewna, że już rozcięły mi skórę. Coś przelatuję nad moją głową, a ja niemal krzyczę. Jestem przerażona. Zaczynam biec. Potykam się i łzy samoistnie zaczynają spływać w dół policzków. Szmer za plecami słyszę jeszcze wyraźniej, tak jakby ktoś za mną szedł. Odwracam się. Widzę sylwetkę idącą w moją stronę. Biegnę szybciej, dopóki grunt pod moimi nogami staje się twardszy. To ulica. Jest pusta. Żadnych aut, żadnego znaku życia. Twardy asfalt sprawia, że dokładnie czuje rozcięcia na stopach.
Przede mną jest ciemna, zamglona nicość. Po prawej stronie, także. Idę w stronę przejazdu. Jest zamknięty, a czerwone światła migocą, aby każdy mógł je zauważyć. Ponownie się odwracam, w nadziei, że nikogo nie zobaczę. Niestety. Męska sylwetka, stoi tam, gdzie dokładnie ja przed chwilą. Nie jestem w stanie dostrzec, kto to jest. Moje serce zamiera, kiedy zaczyna się zbliżać. Płaczę i nawet nie wiem dlaczego. Jestem przerażona. Przechodzę przez szlaban i stoję na torach, między szynami. Mężczyzna zatrzymuje się przed szlabanem i już wiem kto to.
Jake. Uśmiecha się. Podnosi jedną rękę i macha mi, jak gdyby nigdy nic. Patrze na niego z niedowierzaniem. Chcę się odwrócić i uciec, ale nie mogę. Nie jestem w stanie się ruszyć.
Uśmiech znika z twarzy mężczyzny, kiedy spogląda w lewo. Idę w jego ślady i też patrzę. Widzę dwa okrągłe światła zbliżające się w moja stronę. Są coraz bliżej, są coraz głośniejsze. Pociąg wyje głośno, kiedy posyłam ostatnie spojrzenie Jake'owi.
Siadam gwałtownie, kompletnie zdezorientowana. Mój oddech jest w kawałkach i płuca mnie przeraźliwe kują. Serce, obija się o żebra i boje się, że za chwilę nie wytrzymają i pękną. Nieco się uspokajam zdając sobie sprawę, że jestem w łóżku. W pokoju Harrego. Łzy napływają mi do oczu i zaczynam płakać. Nadal się boje. To było straszne. Dotykam swoich rąk, ramion i brzucha, upewniając się, że jestem cała. Zamieram, słysząc trzask. Przymykam oczy, gdy jasne światło zapala się w pokoju.
- Harry? - pytam i próbuję go dostrzec.
- Nie, kochanie.
Przełykam ciężko ślinę, słysząc ten głos. Nie, to nie możliwe. Patrzę na Jake'a, po prostu stojącego w sypialni Harrego, z tym perfidnym uśmiechem. Cofam się, tak że uderzam plecami o wezgłowie łóżka i bardziej nakrywam się kołdrą. On podchodzi do mnie i siłą odciąga, przeszkadzający mu materiał.
- Harry! - mój płacz się nasila, a blondyn sprzedaje mi siarczysty policzek i karze mi się zamknąć. Układa mnie na łóżku. Rzucam się pod jego ciałem i usiłuję go odepchnąć, ale nie mogę.
- Przestań się rzucać!
Nie przestaje, a on powoli traci cierpliwość. Uderza mnie pięścią w brzuch, aż zginam się w pół. Jake korzysta z chwili mojej słabości i gwałtownie zdzira ze mnie spodenki wraz z majtkami.
- Nie, nie rób tego - łkam. Ściąga mój sweter, a ja zasłaniam się dłońmi. Jestem całkiem naga i mam ochotę się zrzygać. - Harry! - znów krzyczę.
- Harry nie przyjdzie. Harrego tu nie ma - szepce mi na ucho.
- Błagam nie! - płaczę. Łapie moje nadgarstki i zamyka w swojej dłoni, nad moją głową. Wiercę się strasznie, bo jestem naga. Całkiem naga, taka jaką mnie Bóg stworzył. Muszę leżeć naga, przed tym człowiekiem. - Harry!
Jakoś udaje mu się zapanować nad, moim ciałem. Wgniata mnie w materac. Nawet nie wiem kiedy, pozbył się swoich spodni, ale nie bardzo mnie to obchodzi. Wiem co się zaraz stanie.
- Nie rób tego, proszę! HARRY! - krzyczę na całe gardło.
- Mo! - Cały obraz, nagle się rozmazuje. - Mo, obudź się.
Otwieram oczy i mrugam szybko. Zdaje sobie sprawę, że łzy lecą z moich oczu. Dostrzegam nad sobą znajome zielone oczy i dziękuję Bogu. Przytulam mocno Harrego i głośno łkam.
To sen. To był tylko sen.
- Harry. - Zaciskam w pięściach jego koszulkę i jedną dłoń wsuwam pod nią. Chcę poczuć jego skórę, jego bliskość. - Ha-Harry.
- Ciii... już w porządku - głaska moje włosy i mocno przytula do siebie. - To tylko sen.
- Boje się.
- Jestem tu - zapewnia.
- Harry - mówię. Mój głos się łamie. Nie potrafię pozbierać myśli. Jestem w całkowitym szoku. - Tak bardzo się boje.
- Nic ci się nie stanie, Mo - szepce - nigdy nie pozwolę, żeby coś ci się stało


Po raz drugi, otwieram oczy dopiero późnym rankiem, lub raczej wczesnym południem. Budzę się w ciepłych ramionach. Harry słodko śpi, więc postanawiam pójść do łazienki i trochę się ogarnąć. Dziś czuje się odrobinę lepiej, być może to przez pogodę panującą na zewnątrz. Spoglądając przez okno, jestem w stanie stwierdzić, że na pewno jest ciepło. Słońce unosi się nad Londynem. Chmury zdobią niebo, ale nie zbiera się na deszcz. Biorę szybki prysznic, myję zęby rozczesuje i susze włosy. Te wszystkie czynności sprawiają, że całkiem zapominam o tym co działo się dzisiejszej nocy. No, może nie całkiem. Moje myśli krążą wokół dzisiejszego dnia. Powinnam w końcu odezwać się do Perrie. Chyba, rzeczywiście czuje się lepiej.
Resztę dnia spędzam oczywiście z Harrym. Jemy razem śniadanie. Później idziemy się przejść na krótki spacer, po pobliskim parku. Od bardzo dawna wreszcie się uśmiecham, kiedy widzę szczęśliwych ludzi. Leżą na kocach, rozłożonych na trawnikach. Śmieją się, bawią, a dzieci karmią wiewiórki orzechami. To są uroki te Londynu. Mimo panującej temperatury, Harry nie pozwolił mi wyjść w zwykłej bluzce, z krótkim rękawkiem. Muszę gotować się w dżinsach i rozpinanym sweterku, który na szczęście nie jest bardzo gruby.
Około osiemnastej Harry, zabiera mnie do jakiejś, prostej restauracji na obiad. Już dawno nie spędzaliśmy tak czasu. Czuje się trochę jak w te pierwsze dni, kiedy się poznawaliśmy. Kiedy jemy, chłopak porusza temat tego, co stało się w nocy. Moja sylwetka sztywnieje, ponieważ nie mam ochoty o tym rozmawiać, ale wiem, że nie możemy tego po prostu zbagatelizować. Nie chcę psuć mi humoru, lecz trzeba o tym pogadać.
- Miałam koszmar - wzruszam ramionami. Grzebię widelcem w sałatce i czekam, aż Harry coś powie. Pewnie chciałby wiedzieć co mi się śniło i wiem, że korci go żeby o to zapytać. - Śnił mi się Jake - dodaje ciszej. To rzeczywiście nie jest łatwym tematem. Kurczę, Jake może być wszędzie i nawiedza mnie nawet w snach.
Nie rozmawiamy o tym więcej, za co jestem wdzięczna. Dzisiejszy dzień zleciał na prawdę szybko, w porównaniu do ostatnich trzech. Harry zatrzymuje samochód pod domem moim i Perrie. Wokół nas panuje ciemność, bo jest już dwudziesta-druga. Brunet nachyla się i długo całuję moje usta.
- Hej, nie chcę cię zarazić - uśmiecham się, przerywając pocałunek. On tylko wzrusza ramionami. Kładzie dłoń na moim policzku i znów mnie całuję. Nie mogę zaczerpnąć porządnego oddechu, ponieważ mój nos jest trochę zatkany.
- Dlaczego nie zostaniesz u mnie - marudzi. Nie mogę oderwać od niego oczu, kiedy wygina dolną wargę w uroczej podkówce.
- Muszę porozmawiać z Perrie, nie odbiera moich telefonów - wzdycham z rezygnacją. - Pewnie jest na mnie wściekła.
- Mogę wejść z tobą? - pyta, a raczej prosi.
- Idziesz za godzinę do pracy, Harry.
Całuje mnie jeszcze raz. Śmieje się, kiedy zaczyna cmokać linię w mojej szczęki wydając zabawne pomruki.
- Hazz - odpycham go.
- Hazz? - pyta rozbawiony. - Kto to taki?
Kręcę głową głupio się szczerząc. Całuje go w policzek i otwieram drzwi auta, na co chłopak szybko łapie moją dłoń. Obracam się w jego stronę i po chwili znów nasze usta cieszą się krótkim kontaktem.
- Pa, głuptasie.
- Będę tęsknić! - mówi, gdy jestem już na zewnątrz.
- Nie wątpię - znów się śmieje i zamykam drzwi z trzaskiem. Staje przed autem i wysyłam Harremu niewidzialnego całusa. Później patrzę jak Jeep oddala się. Wzdycham cicho i idę niedługą, betonową drogą w stronę domu. Światła w środku są zgaszone. Być może Perrie śpi, lub ogląda telewizje w salonie. Przechodzi mnie dreszcz, kiedy wiatr burzy moje włosy. Muszę przyznać, że nie mieszkamy w najpiękniejszym miejscu. Można powiedzieć, że jest to zadupie, ewentualnie obrzeza stolicy Anglii. Żeby się tu dostać (czyli do domu), trzeba jechać pustą, nieoświetloną, krętą drogą, dookoła której są tylko uprawne pola. Droga prowadzi centralnie do naszej posesji, czyli ceglanego domku jednorodzinnego. Nie jest najpiękniejszy, ale nie ma co narzekać.
Kiedy wsadzam kluczyk do zamka, okazuje się, że drzwi są otwarte. To jest co najmniej dziwne, bo zawsze zamykamy drzwi. Wchodzę do środka. Jest ciemno i cicho. Może rzeczywiście Perrie śpi? Nawet nie ściągam butów. Idę do salonu - pusto. Kuchnia też musi być pusta bo światło jest zgaszone. Wdrapuje się po schodach na górę, zapalam światło na korytarzu. Wchodzę do pokoju przyjaciółki. Pusto! Być może nocuje u Zayna?
Z powrotem kieruję się do kuchni. Zaglądam do lodówki i wyjmuje sok pomarańczowy. Słyszę kroki i jestem pewna, że to dziewczyna.
- Myślałam, że cię nie ma - mówię, wyciągając szklankę z szafki.
- Czekałem. - Moje serce zamiera, a szklanka wysuwa się z dłoni i ląduje na podłodze. Rozbija się na milion maleńkich kawałków, wokół moich butów.
To sen, To sen.
Przełykam ślinę, całkiem sparaliżowana.
- Claus, kotku, powiedz coś - pomieszczenie wypełnia się jego śmiechem. Stoję w miejscu, odwrócona do niego tyłem. Zaciskam mocno oczy. - Chciałbym cię zobaczyć...
W moich oczach zbierają się łzy. O, Boże. Nie, nie. To się nie dzieje. To nie jest prawda. To tylko sen.
- Odwróć się do cholery! - podskakuje w miejscu, słysząc wysoki ton jego głosu. Dłonie zaczynają mi się pocić. Biorę głęboki oddech i odwracam się. Drżę na samą myśl, o tym, że jestem z nim w jednym pomieszczeniu. W pustym domu, w którym nikt mnie nie usłyszy. I w kuchni, gdzie są różne, niebezpieczne narzędzia. Z człowiekiem, który jest zdolny do wszystkiego. - Od razu lepiej, prawda?
- Gdzie jest Perrie? - mam drżący głos.
- Nic jej nie jest - uśmiecha się - niedługo się zobaczycie.
- Spytałam, gdzie ona jest - powtarzam, tym razem pewniej.
- W bezpiecznym miejscu - wzrusza ramionami. - Mogłaś odbierać jej telefony, może wtedy siedziałaby spokojnie na swoim tyłku.
- Jesteś chory.
Parska śmiechem.
- Mam pewien interes - zaczyna.
- Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Jeśli tego nie zrobisz, już nigdy nie zobaczysz swojej przyjaciółki, Claus. Radziłbym posłuchać.

8 komentarzy:

  1. omg genialny !
    nie moge doczekać się nexta asdfghjkl !
    szybko szybko,
    wredny Jake, mam nadzieje że Hazz ją uratuje!!
    @znaleziona69

    OdpowiedzUsuń
  2. Wali mi serce, jak Boga kocham..
    Jake naprawdę jest chory, to jest okropne. Biedna Mo, jejciu, błagam niech Harry'ego coś tknie, niech wróci..
    @luvmyhoranux

    OdpowiedzUsuń
  3. bzjshvsiahsb
    Jak możesz nam to robić ???
    Cudowny jak zawsze czekam na kolejny <3
    @Zoolka123

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wam dopiero zrobię, to co się teraz dzieje to jest nic :) będzie gorzej xD

      Usuń
  4. AAAAA! OMFG! CZEKAM Z WIELKĄ NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NEXT! @xxhoranowaxx

    OdpowiedzUsuń
  5. TO JEST GENIALNE! jak możesz kończyć rozdział w takiej chwili?! Dawaj next szyyybko @zuziatrawiska

    OdpowiedzUsuń
  6. i ja mam na to czekać tydzień.?
    Jenyyy, niech faktycznie Harrego cos tknie i wróci.!

    OdpowiedzUsuń
  7. Chce juz nastepny :(

    OdpowiedzUsuń