Chłodny podmuch wiatru sprawił, że bardziej
wtuliłam się w mężczyznę. Czułam bijące od niego ciepło. Byliśmy w tym samym
miejscu, co zawsze. Samotni, ale razem. Z każdej nocy, coraz bliżsi sobie.
Zaspana chwyciłam telefon z szafki nocnej, który niemiłosiernie prosił się, żeby rzucić nim o ścianę, aby rozsypał się na milion kawałeczków.
- Tak? – Rzuciłam zaspanym głosem do osoby po drugiej stronie.
- Claudia?
Krew w moich żyłach zaczęła się gotować, a dłonie pocić, gdy usłyszałam jego głęboki, lekko ochrypły głos przez słuchawkę.
- T- tak…
- Gdzie byłaś wczoraj, przyjechałem po ciebie…
Przez moje ciało przeszły potężne dreszcze.
- Um… odwiozłam mamę Perrie na lotnisko. Miałam mały – przerwałam na chwilę, przypominając sobie wczorajsza sytuację. – problem, jak wracałam…
- Problem?
- Tak, problem.
- Oh… no dobrze porozmawiamy później, przyjadę po ciebie… niedługo. Do zobaczenia.
- Jak to – urwałam w połowie zdania jak usłyszałam, że się rozłączył. Spojrzałam na zegarek w telefonie. 12. Zwlekłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki, ziewając po drodze. Stanęłam przed lustrem, moją uwagę od razu przykuł policzek. Nie było na nim już śladu fioletu lub zieleni, na szczęście wrócił do dawnej barwy. Mogłam zacząć szukać pracy. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam czarne, dżinsowe rurki, czarną bluzkę na ramiączkach i dżinsową kurtkę. Włosy gładko opadały na moje ramiona. Gdy usiłowałam doprowadzić swoje rzęsy do perfekcji, przy pomocy tuszu, usłyszałam dzwonek do drzwi. Odłożyłam tusz na swoje miejsce i ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Wow. Wyglądam naprawdę dobrze.
Otworzyłam drzwi, a chłopak od razu przywitał mnie szerokim uśmiechem. Miał na sobie czarną skórzaną kurtkę, czarne spodnie, które bardzo opinały jego zgrabne, długie nogi i białą koszulkę, zza której można było dostrzec dwie, wytatuowane jaskółki, poniżej obojczyków.
- Cześć – Nachylił się i cmoknął delikatnie mój policzek. – Ślicznie pachniesz.
O mój Boże. Chyba zaraz zemdleję.
- Cześć, dziękuje.
Zamknęłam za sobą drzwi. Harry chwycił moją dłoń.
- To twój? – Zapytałam, widząc czarny motor, stojący na chodniku przed domem. Był czysty i doprowadzony do perfekcji.
- Tak. Podoba ci się?
- Jest piękny. Nigdy nie jeździłam…
- Więc to będzie twój pierwszy raz – uśmiechnął się i puścił mi oczko. Wyjął jeden kask z sakwy i delikatnie założył na moją głowę, zapinając go. – Jest okej?
Pokręciłam głową. Kopnął nóżkę na, której opierał się motor i wsiadł na niego. Odpalił go i popatrzył na mnie.
- Wsiadaj. – sięgnął dłonią do małej, wysuwanej nóżki. Stanęłam na nią nogą, złapałam ramiona chłopaka i usiadłam. Założył na swoją głowę kask, złapał moje dłonie i oplótł moje ręce, wokół swojej talii. – Trzymaj się mnie mocno.
Ruszyliśmy z charakterystycznym dźwiękiem, warkotu silnika. Niebo nad nami stało się niebezpiecznie szare i zbierało się na ulewę. Wjechaliśmy na autostradę, prędkość z jaką jechaliśmy przyprawiała mnie o gęsią skórkę. Mocniej oplotłam ręce wokół mężczyzny. Zjechaliśmy na pobocze, gdzie znajdowała się mała knajpka w chińskim stylu. Zatrzymał motor na jednym miejscu parkingowym, przed restauracją. Zsiadłam z niego od razu, gdy go wyłączył. Próbowałam odpiąć kask, ale nie udało mi się to. A byłoby tak jak w tych filmach. Ściągnęłabym kask i zamachała seksownie włosami, przykuwając uwagę Harrego. Nie wyszło.
Chłopak zaśmiał się i pomógł mi ściągnąć kask.
- Jak się jechało? – Zapytał chowając kaski.
- Szybko.
Zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę. W środku restauracji było dosyć pusto i tylko kilka stolików było zajętych. Zajęliśmy jeden, przy oknie. Rozejrzałam się dookoła. Było całkiem przytulnie. Panował głównie kolor czerwieni i czerni, oraz małe akcenty zieleni w postaci roślin.
- Lubisz Japońską kuchnię? – Zapytał i podał mi menu, które leżało na stoliku.
- Nie… nigdy jakoś, za bardzo nie miałam styczności z tą kuchnią… - powiedziałam i wzięłam od niego menu. Było wypełnione mnóstwem nazw, których nie byłam w stanie przeczytać.
- Może wybiorę po prostu sushi?
- Jasne.
Uśmiechnęłam się szczerze i podałam mu swoją kartę. W końcu mogłam mu się bliżej przyjrzeć. Jego usta wyglądały tak jak je zapamiętałam – różowe, układające się w rozciągnięte serce. Jego oczy – duże w kolorze morskiej zieleni, a nos garbaty. Wszystko razem wyglądało idealnie, ale kiedy się uśmiechnął stawał się jeszcze piękniejszy, ukazując biel zębów i dołeczki w policzkach.
Mała japonka podeszła do naszego stolika uśmiechając się szeroko.
- Co mogę podać? – jej akcent był wyraźnie słyszalny, choć bardzo dobrze radziła sobie z naszym językiem. Harry złożył zamówienie, a dziewczyna po chwili znikła.
- Jadłaś kiedyś sushi?
- Nie, jeszcze nie.
- Skończyłaś jakąś szkołę?
- Gastronomiczną – wzruszyłam ramionami.
- I nie miałaś żadnej z styczności z kuchnią japońską i chińską?
- Jakoś nie…
Między nami zapadłą głucha cisza. Bawiłam się swoimi palcami, skupiając na nich cała swoją uwagę. Czułam na sobie wzrok mężczyzny i miałam ochotę się roześmiać. Może ja powinnam zadać teraz pytanie?
- Kiedy do ciebie dzwoniłem, powiedziałaś, że miałaś mały problem gdy wracałaś… mogę wiedzieć jaki? – Przekręcił głowę w bok. Przypomniałam sobie o wczorajszym, mini wypadku. Osoba którą potrąciłam, wleciała mi na maskę, lekko obiła się o szybę, ale nie za mocno bo ta nawet nie pękła. Po chwili potrącona osoba wstała z ulicy i zaczęła walić w szybę auta, próbując otworzyć drzwiczki. Byłam przerażona i odjechałam z piskiem opon. Nadal nie wiem jak ta osoba była w stanie, po prostu wstać i podejść do samochodu, ogarnięta taką złością. W końcu to nie była moja wina, to ten ktoś stał na środku ulicy… nocą. – Mo?
Wyrwałam się z zamyślenia i spojrzałam na niego, szybko mrugając.
- Nic… Nic poważnego.
- Claudia? Miałaś wypadek, potrąciłaś jelenia?
Zaśmiałam się cicho.
- Nie to z pewnością nie był jeleń.
- Czyli coś potrąciłaś…
Mała japonka pojawiła się przy naszym stoliku, kładąc na nim tacę z przekąskami sushi. Przyglądałam się jej dokładnie. Dziewczyna postawiła obok miseczkę z czymś przypominającym sos, tyle, że było wodniste w kolorze bardzo ciemnego, bordowego. W drugiej miseczce była zielona papka, zapewne wasabi.
- O mój Boże… dużo tego.
Harry zaśmiał się i podał mi pałeczki.
- Um.. Jak to się trzyma? – Zaśmiałam się. Harry usiadł blisko mnie na małej czerwonej kanapie.
- Popatrz… - ułożył pałeczki między moimi palcami – Tym podpierasz, a tym ruszasz.
Uśmiechnął się szeroko, gdy zobaczył, że zamiast patrzeć na pałeczki przyglądam się mu.
- Zacznijmy od klasycznego sushi. To są Hosomaki – wskazał na typowo wyglądające sushi. Owinięte tym… czymś. W środku był ryż i coś zielonego. Kompletnie się na tym nie znałam. – To jest wodorost, w środku jest ryż, a to zielone to awokado.
- Wygląda… smacznie.
- To są Nigiri. Z łososiem, krewetką i węgorzem – wskazał pałeczką na poszczególne „Nigiri”. Jak dla mnie wyglądało to jak mała kupka ryżu, przykryta krewetką, czy tam łososiem. – A to gunkan z kawiorem. To jest wodorost, a w środku kawior, w tym przypadku czerwony.
- To jest sos? – wskazałam na miseczkę, która wcześniej przykuła moją uwagę.
- Sojowy. Od czego chcesz zacząć?
- Chyba od tego – wskazałam na, jak to wcześniej nazwałam, małą kupkę ryżu przykrytą krewetką.
- Spróbuj z krewetką.
- Co jak mi nie będzie smakować?
- Mam tu chusteczki, wyplujesz.
Uśmiechnęłam się i uniosłam Nigiri, przy pomocy pałeczek. Wsadziłam cały kawałek do ust i powoli przegryzłam. Harry zrobił to samo i zaczął swobodnie je przeżuwać, kiedy ja ostrożnie ruszałam szczęką. Poczułam smak czegoś ostrego i byłam pewna, że to wasabi. Krewetka smakowała tak jak zawsze, byłam przyzwyczajona do owoców morza. Zaczęło mnie trochę mdlić, więc szybko połknęłam wszystko.
- I jak?
- Całkiem niezłe. – Przyznałam. Nie było tak źle.
- Spróbuj tego. – Harry wziął w swoje pałeczki Hosomaki i wyciągnął go w moją stronę. – Otwórz usta.
Zrobiłam tak jak kazał. Uśmiechnął się lekko i wsunął w moje usta sushi. Kiedy je ugryzłam od razu się skrzywiłam, a nieznośny smak rozniósł się po moich kubkach smakowych. Ugryzłam drugi raz i poczułam, że mi niedobrze.
- Harry… - mruknęłam, a on natychmiast wyciągnął chusteczkę. Wzięłam ją od niego i wyplułam sushi. – Ohyda.
Harry zaśmiał się głośno.
- Pycha! – Wsadził jeden do ust i szybko zjadł.
- Fuj, niedobrze mi było. Możesz zjeść resztę sam.
Harry zaśmiał się i wypił szklankę soku.
- Chodźmy, chcę cię jeszcze gdzieś zabrać. – Wstał i położył kilka funtów na stoliku. Chwyciłam jego dłoń i również wstałam. Usiedliśmy na motor i odjechaliśmy sprzed restauracji. Chmury nad nami były coraz ciemniejsze, sprawiając, że południe wyglądało jak klasyczny, letni, burzowy wieczór. Jechaliśmy omijając auta w korkach i wyjechaliśmy na ruchliwą ulicę. Chwyciłam w dłonie materiał jego skórzanej kurtki i ścisnęłam w pięściach.
Wysiedliśmy przed barem. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał źle. Przy wejściu wisiała tabliczka z napisem „THE GLOW”. W środku światła były przyciemnione, a kilka osób siedziało przy barze. Grupka facetów grała w bilard przy jednym ze stołów i dwie dziewczyny siedziały przy stoliku w rogu sali, prowadząc zaciekłą konwersację. Całe wnętrze było urządzone w stylu country, zachodniego teksasu.
Podeszliśmy do baru. Kilku panów spojrzało w naszą stronę. Zdecydowanie tu nie pasowaliśmy.
Barman popatrzył na nas i szeroko się uśmiechnął w stronę Harrego, przelotnie spojrzał na mnie. Miał na sobie dżinsową katanę na grubych ramiączkach, dzięki którym można było dostrzec jego wytatuowana rękę. Jego włosy były czarne jak smoła, krótkie ale nie bardzo.
- Dobrze znowu cię tu widzieć, Harry. Widzę, że masz nową towarzyszkę – uśmiechnął się w moją stronę. – Jestem Jack.
- Claudia – podałam mu dłoń.
- Czego byście się napili?
- Zaproponuj nam coś, Jack. - Harry usiadł na stołku barowym, tak samo jak ja. Mężczyzna za barem odwrócił się do nas plecami, przyrządzając coś do picia. Postawił przed nami dwie szklanki wypełnione tym… czymś co tam wlał. Niepewnie upiliśmy łyk ze szklanek. Odłożyłam ją i oblizałam usta patrząc na Harrego.
- Co to jest? – alkohol rozlał się po moich żyłach, spowodował przyjemne ciepło w przełyku i brzuchu.
- Szkocka whiskey, skarbie. Glen Turner, jedna z najlepszych.
Zerknęłam kontem oka na Harrego, który bacznie mi się przyglądał. Wzięłam kolejny łyk whiskey, uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Co?
- Grałaś kiedyś w bilard? – Przekręcił głowę w bok.
- Nie, jeszcze nigdy.
- Zagramy? – Pociągnął mnie w stronę wolnego stołu bilardowego. Zaśmiałam się i wzięłam kij od chłopaka. – Jest taka zasada, kiedy się o coś gra i jest się z dziewczyną, ona musi pocałować kij.
Uniosłam brew pytająco.
- Ale, że nie gramy o nic i nie jesteś moją dziewczyną, nie musisz całować mojego kija – puścił mi oczko. – No… chyba, że chcesz?
Potrząsnęłam głowa i zmarszczyłam nos.
- Chodź tu.
Podeszłam niepewnie do Harrego stanął za mną i nachylił mnie do stołu. Chwycił moje ręce i odpowiednio ustawił, tak żebym trafiła w kule przede mną. Podniosłam wzrok na Jacka, który przyglądał się nam z uśmiechem.
- Musisz trafić w białą – wyszeptał do mojego ucha. Moim ciałem zawładnęły dreszcze. Pchnęłam kij z pomocą Harrego i kule w różnych kolorach, rozbiegły się po stole. Przy kolejnych sztuczkach jakie pokazywał mi brunet, ukradkiem mnie dotykając, zauważyłam, że już nie spinam się przy jego dotykach i nie reaguje, tak jak na innych.
- Udało mi się! Przegrywasz – uśmiechnęłam się i dźgnęłam zielonookiego kijem w klatkę piersiową. Posłał mi jeden z najcudowniejszych uśmiechów, jakie mogłam sobie tylko wyobrazić.
Zaspana chwyciłam telefon z szafki nocnej, który niemiłosiernie prosił się, żeby rzucić nim o ścianę, aby rozsypał się na milion kawałeczków.
- Tak? – Rzuciłam zaspanym głosem do osoby po drugiej stronie.
- Claudia?
Krew w moich żyłach zaczęła się gotować, a dłonie pocić, gdy usłyszałam jego głęboki, lekko ochrypły głos przez słuchawkę.
- T- tak…
- Gdzie byłaś wczoraj, przyjechałem po ciebie…
Przez moje ciało przeszły potężne dreszcze.
- Um… odwiozłam mamę Perrie na lotnisko. Miałam mały – przerwałam na chwilę, przypominając sobie wczorajsza sytuację. – problem, jak wracałam…
- Problem?
- Tak, problem.
- Oh… no dobrze porozmawiamy później, przyjadę po ciebie… niedługo. Do zobaczenia.
- Jak to – urwałam w połowie zdania jak usłyszałam, że się rozłączył. Spojrzałam na zegarek w telefonie. 12. Zwlekłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki, ziewając po drodze. Stanęłam przed lustrem, moją uwagę od razu przykuł policzek. Nie było na nim już śladu fioletu lub zieleni, na szczęście wrócił do dawnej barwy. Mogłam zacząć szukać pracy. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam czarne, dżinsowe rurki, czarną bluzkę na ramiączkach i dżinsową kurtkę. Włosy gładko opadały na moje ramiona. Gdy usiłowałam doprowadzić swoje rzęsy do perfekcji, przy pomocy tuszu, usłyszałam dzwonek do drzwi. Odłożyłam tusz na swoje miejsce i ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Wow. Wyglądam naprawdę dobrze.
Otworzyłam drzwi, a chłopak od razu przywitał mnie szerokim uśmiechem. Miał na sobie czarną skórzaną kurtkę, czarne spodnie, które bardzo opinały jego zgrabne, długie nogi i białą koszulkę, zza której można było dostrzec dwie, wytatuowane jaskółki, poniżej obojczyków.
- Cześć – Nachylił się i cmoknął delikatnie mój policzek. – Ślicznie pachniesz.
O mój Boże. Chyba zaraz zemdleję.
- Cześć, dziękuje.
Zamknęłam za sobą drzwi. Harry chwycił moją dłoń.
- To twój? – Zapytałam, widząc czarny motor, stojący na chodniku przed domem. Był czysty i doprowadzony do perfekcji.
- Tak. Podoba ci się?
- Jest piękny. Nigdy nie jeździłam…
- Więc to będzie twój pierwszy raz – uśmiechnął się i puścił mi oczko. Wyjął jeden kask z sakwy i delikatnie założył na moją głowę, zapinając go. – Jest okej?
Pokręciłam głową. Kopnął nóżkę na, której opierał się motor i wsiadł na niego. Odpalił go i popatrzył na mnie.
- Wsiadaj. – sięgnął dłonią do małej, wysuwanej nóżki. Stanęłam na nią nogą, złapałam ramiona chłopaka i usiadłam. Założył na swoją głowę kask, złapał moje dłonie i oplótł moje ręce, wokół swojej talii. – Trzymaj się mnie mocno.
Ruszyliśmy z charakterystycznym dźwiękiem, warkotu silnika. Niebo nad nami stało się niebezpiecznie szare i zbierało się na ulewę. Wjechaliśmy na autostradę, prędkość z jaką jechaliśmy przyprawiała mnie o gęsią skórkę. Mocniej oplotłam ręce wokół mężczyzny. Zjechaliśmy na pobocze, gdzie znajdowała się mała knajpka w chińskim stylu. Zatrzymał motor na jednym miejscu parkingowym, przed restauracją. Zsiadłam z niego od razu, gdy go wyłączył. Próbowałam odpiąć kask, ale nie udało mi się to. A byłoby tak jak w tych filmach. Ściągnęłabym kask i zamachała seksownie włosami, przykuwając uwagę Harrego. Nie wyszło.
Chłopak zaśmiał się i pomógł mi ściągnąć kask.
- Jak się jechało? – Zapytał chowając kaski.
- Szybko.
Zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę. W środku restauracji było dosyć pusto i tylko kilka stolików było zajętych. Zajęliśmy jeden, przy oknie. Rozejrzałam się dookoła. Było całkiem przytulnie. Panował głównie kolor czerwieni i czerni, oraz małe akcenty zieleni w postaci roślin.
- Lubisz Japońską kuchnię? – Zapytał i podał mi menu, które leżało na stoliku.
- Nie… nigdy jakoś, za bardzo nie miałam styczności z tą kuchnią… - powiedziałam i wzięłam od niego menu. Było wypełnione mnóstwem nazw, których nie byłam w stanie przeczytać.
- Może wybiorę po prostu sushi?
- Jasne.
Uśmiechnęłam się szczerze i podałam mu swoją kartę. W końcu mogłam mu się bliżej przyjrzeć. Jego usta wyglądały tak jak je zapamiętałam – różowe, układające się w rozciągnięte serce. Jego oczy – duże w kolorze morskiej zieleni, a nos garbaty. Wszystko razem wyglądało idealnie, ale kiedy się uśmiechnął stawał się jeszcze piękniejszy, ukazując biel zębów i dołeczki w policzkach.
Mała japonka podeszła do naszego stolika uśmiechając się szeroko.
- Co mogę podać? – jej akcent był wyraźnie słyszalny, choć bardzo dobrze radziła sobie z naszym językiem. Harry złożył zamówienie, a dziewczyna po chwili znikła.
- Jadłaś kiedyś sushi?
- Nie, jeszcze nie.
- Skończyłaś jakąś szkołę?
- Gastronomiczną – wzruszyłam ramionami.
- I nie miałaś żadnej z styczności z kuchnią japońską i chińską?
- Jakoś nie…
Między nami zapadłą głucha cisza. Bawiłam się swoimi palcami, skupiając na nich cała swoją uwagę. Czułam na sobie wzrok mężczyzny i miałam ochotę się roześmiać. Może ja powinnam zadać teraz pytanie?
- Kiedy do ciebie dzwoniłem, powiedziałaś, że miałaś mały problem gdy wracałaś… mogę wiedzieć jaki? – Przekręcił głowę w bok. Przypomniałam sobie o wczorajszym, mini wypadku. Osoba którą potrąciłam, wleciała mi na maskę, lekko obiła się o szybę, ale nie za mocno bo ta nawet nie pękła. Po chwili potrącona osoba wstała z ulicy i zaczęła walić w szybę auta, próbując otworzyć drzwiczki. Byłam przerażona i odjechałam z piskiem opon. Nadal nie wiem jak ta osoba była w stanie, po prostu wstać i podejść do samochodu, ogarnięta taką złością. W końcu to nie była moja wina, to ten ktoś stał na środku ulicy… nocą. – Mo?
Wyrwałam się z zamyślenia i spojrzałam na niego, szybko mrugając.
- Nic… Nic poważnego.
- Claudia? Miałaś wypadek, potrąciłaś jelenia?
Zaśmiałam się cicho.
- Nie to z pewnością nie był jeleń.
- Czyli coś potrąciłaś…
Mała japonka pojawiła się przy naszym stoliku, kładąc na nim tacę z przekąskami sushi. Przyglądałam się jej dokładnie. Dziewczyna postawiła obok miseczkę z czymś przypominającym sos, tyle, że było wodniste w kolorze bardzo ciemnego, bordowego. W drugiej miseczce była zielona papka, zapewne wasabi.
- O mój Boże… dużo tego.
Harry zaśmiał się i podał mi pałeczki.
- Um.. Jak to się trzyma? – Zaśmiałam się. Harry usiadł blisko mnie na małej czerwonej kanapie.
- Popatrz… - ułożył pałeczki między moimi palcami – Tym podpierasz, a tym ruszasz.
Uśmiechnął się szeroko, gdy zobaczył, że zamiast patrzeć na pałeczki przyglądam się mu.
- Zacznijmy od klasycznego sushi. To są Hosomaki – wskazał na typowo wyglądające sushi. Owinięte tym… czymś. W środku był ryż i coś zielonego. Kompletnie się na tym nie znałam. – To jest wodorost, w środku jest ryż, a to zielone to awokado.
- Wygląda… smacznie.
- To są Nigiri. Z łososiem, krewetką i węgorzem – wskazał pałeczką na poszczególne „Nigiri”. Jak dla mnie wyglądało to jak mała kupka ryżu, przykryta krewetką, czy tam łososiem. – A to gunkan z kawiorem. To jest wodorost, a w środku kawior, w tym przypadku czerwony.
- To jest sos? – wskazałam na miseczkę, która wcześniej przykuła moją uwagę.
- Sojowy. Od czego chcesz zacząć?
- Chyba od tego – wskazałam na, jak to wcześniej nazwałam, małą kupkę ryżu przykrytą krewetką.
- Spróbuj z krewetką.
- Co jak mi nie będzie smakować?
- Mam tu chusteczki, wyplujesz.
Uśmiechnęłam się i uniosłam Nigiri, przy pomocy pałeczek. Wsadziłam cały kawałek do ust i powoli przegryzłam. Harry zrobił to samo i zaczął swobodnie je przeżuwać, kiedy ja ostrożnie ruszałam szczęką. Poczułam smak czegoś ostrego i byłam pewna, że to wasabi. Krewetka smakowała tak jak zawsze, byłam przyzwyczajona do owoców morza. Zaczęło mnie trochę mdlić, więc szybko połknęłam wszystko.
- I jak?
- Całkiem niezłe. – Przyznałam. Nie było tak źle.
- Spróbuj tego. – Harry wziął w swoje pałeczki Hosomaki i wyciągnął go w moją stronę. – Otwórz usta.
Zrobiłam tak jak kazał. Uśmiechnął się lekko i wsunął w moje usta sushi. Kiedy je ugryzłam od razu się skrzywiłam, a nieznośny smak rozniósł się po moich kubkach smakowych. Ugryzłam drugi raz i poczułam, że mi niedobrze.
- Harry… - mruknęłam, a on natychmiast wyciągnął chusteczkę. Wzięłam ją od niego i wyplułam sushi. – Ohyda.
Harry zaśmiał się głośno.
- Pycha! – Wsadził jeden do ust i szybko zjadł.
- Fuj, niedobrze mi było. Możesz zjeść resztę sam.
Harry zaśmiał się i wypił szklankę soku.
- Chodźmy, chcę cię jeszcze gdzieś zabrać. – Wstał i położył kilka funtów na stoliku. Chwyciłam jego dłoń i również wstałam. Usiedliśmy na motor i odjechaliśmy sprzed restauracji. Chmury nad nami były coraz ciemniejsze, sprawiając, że południe wyglądało jak klasyczny, letni, burzowy wieczór. Jechaliśmy omijając auta w korkach i wyjechaliśmy na ruchliwą ulicę. Chwyciłam w dłonie materiał jego skórzanej kurtki i ścisnęłam w pięściach.
Wysiedliśmy przed barem. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał źle. Przy wejściu wisiała tabliczka z napisem „THE GLOW”. W środku światła były przyciemnione, a kilka osób siedziało przy barze. Grupka facetów grała w bilard przy jednym ze stołów i dwie dziewczyny siedziały przy stoliku w rogu sali, prowadząc zaciekłą konwersację. Całe wnętrze było urządzone w stylu country, zachodniego teksasu.
Podeszliśmy do baru. Kilku panów spojrzało w naszą stronę. Zdecydowanie tu nie pasowaliśmy.
Barman popatrzył na nas i szeroko się uśmiechnął w stronę Harrego, przelotnie spojrzał na mnie. Miał na sobie dżinsową katanę na grubych ramiączkach, dzięki którym można było dostrzec jego wytatuowana rękę. Jego włosy były czarne jak smoła, krótkie ale nie bardzo.
- Dobrze znowu cię tu widzieć, Harry. Widzę, że masz nową towarzyszkę – uśmiechnął się w moją stronę. – Jestem Jack.
- Claudia – podałam mu dłoń.
- Czego byście się napili?
- Zaproponuj nam coś, Jack. - Harry usiadł na stołku barowym, tak samo jak ja. Mężczyzna za barem odwrócił się do nas plecami, przyrządzając coś do picia. Postawił przed nami dwie szklanki wypełnione tym… czymś co tam wlał. Niepewnie upiliśmy łyk ze szklanek. Odłożyłam ją i oblizałam usta patrząc na Harrego.
- Co to jest? – alkohol rozlał się po moich żyłach, spowodował przyjemne ciepło w przełyku i brzuchu.
- Szkocka whiskey, skarbie. Glen Turner, jedna z najlepszych.
Zerknęłam kontem oka na Harrego, który bacznie mi się przyglądał. Wzięłam kolejny łyk whiskey, uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Co?
- Grałaś kiedyś w bilard? – Przekręcił głowę w bok.
- Nie, jeszcze nigdy.
- Zagramy? – Pociągnął mnie w stronę wolnego stołu bilardowego. Zaśmiałam się i wzięłam kij od chłopaka. – Jest taka zasada, kiedy się o coś gra i jest się z dziewczyną, ona musi pocałować kij.
Uniosłam brew pytająco.
- Ale, że nie gramy o nic i nie jesteś moją dziewczyną, nie musisz całować mojego kija – puścił mi oczko. – No… chyba, że chcesz?
Potrząsnęłam głowa i zmarszczyłam nos.
- Chodź tu.
Podeszłam niepewnie do Harrego stanął za mną i nachylił mnie do stołu. Chwycił moje ręce i odpowiednio ustawił, tak żebym trafiła w kule przede mną. Podniosłam wzrok na Jacka, który przyglądał się nam z uśmiechem.
- Musisz trafić w białą – wyszeptał do mojego ucha. Moim ciałem zawładnęły dreszcze. Pchnęłam kij z pomocą Harrego i kule w różnych kolorach, rozbiegły się po stole. Przy kolejnych sztuczkach jakie pokazywał mi brunet, ukradkiem mnie dotykając, zauważyłam, że już nie spinam się przy jego dotykach i nie reaguje, tak jak na innych.
- Udało mi się! Przegrywasz – uśmiechnęłam się i dźgnęłam zielonookiego kijem w klatkę piersiową. Posłał mi jeden z najcudowniejszych uśmiechów, jakie mogłam sobie tylko wyobrazić.
_____________
Ten rozdział pojawił się troszeczkę wcześniej, ponieważ nie miała bym czasu, żeby dodać go w poniedziałek. Jeżeli ktoś miał problemy, żeby sobie wyobrazić motor Harrego jest TU, a sushi wzięłam z jakiejś strony, już nie pamiętam... Do następnego rozdziału. Komentujecie bo ja to uwielbiam <3