- To będzie impreza w domu Zayna
? – Zapytałam zaciekawiona. Nie miałam pojęcia jak powinnam się ubrać. Moja
szafa była wypełniona raczej ciemnymi kolorami typu czarny, granatowy, szary.
Wyciągnęłam z szafy jedną z sukienek. Sięgała trochę ponad kolanem uwielbiałam
sukienki, chodź nie miałam za dobrych wspomnień z nimi związanych. Pamiętam jak
byłam małą dziewczynką i miałam psa. Kiedy wyszłam z koleżanką na dwór, on
pobiegł z nami i zdarł ją ze mnie. To nie było przyjemne uczucie. Ogólnie lista
moich nieudanych wyjść z sukienkami mogła by się ciągnąć w nieskończoność.
Wyciągnęłam ją pokazując przyjaciółce.
- Tak będzie u Zayna… Jesteś pewna, że chcesz ubrać sukienkę? – zaśmiała się, a ja wydęłam dolną wargę niezadowolona. Blondynka wybuchła gwałtownym śmiechem, pewnie przypominając sobie jakąś z upokarzających sytuacji, w których brałam udział, a nawet byłam głównym obiektem zainteresowania.
- Pamiętasz to jak – nie dokończyła, przerywając śmiechem – Jak poszłam na randkę z Taylorem i poszłaś ze mną?!
Przyjaciółka zrobiła się cała czerwona od śmiechu. Uśmiechnęłam się przypominając sobie śmieszne zdarzenie w restauracji.
- Zrobiłam to z niesamowitą gracją! – Krzyknęłam z irytacją i zaczęłam się śmiać.
- Jak zawsze; myślałam, że się spalę ze wstydu przez ciebie.
- To było dawno, on już pewnie nawet cie nie pamięta.
- Mnie może nie, ale ciebie na pewno.
Znów wybuchła śmiechem.
- Dobra wystarczy…
- Pójdę się też przeprać. Mam tylko jedną prośbę, jak już tam będziemy, proszę nie lataj, nie chodź do toalety i… nie zahaczaj o ostre kanty, gwoździe i inne takie.
- Wynoś się – zachichotałam i walnęłam ją poduszką, a ona zaraz uciekła.
***
Wyciągnęłam ją pokazując przyjaciółce.
- Tak będzie u Zayna… Jesteś pewna, że chcesz ubrać sukienkę? – zaśmiała się, a ja wydęłam dolną wargę niezadowolona. Blondynka wybuchła gwałtownym śmiechem, pewnie przypominając sobie jakąś z upokarzających sytuacji, w których brałam udział, a nawet byłam głównym obiektem zainteresowania.
- Pamiętasz to jak – nie dokończyła, przerywając śmiechem – Jak poszłam na randkę z Taylorem i poszłaś ze mną?!
Przyjaciółka zrobiła się cała czerwona od śmiechu. Uśmiechnęłam się przypominając sobie śmieszne zdarzenie w restauracji.
- Zrobiłam to z niesamowitą gracją! – Krzyknęłam z irytacją i zaczęłam się śmiać.
- Jak zawsze; myślałam, że się spalę ze wstydu przez ciebie.
- To było dawno, on już pewnie nawet cie nie pamięta.
- Mnie może nie, ale ciebie na pewno.
Znów wybuchła śmiechem.
- Dobra wystarczy…
- Pójdę się też przeprać. Mam tylko jedną prośbę, jak już tam będziemy, proszę nie lataj, nie chodź do toalety i… nie zahaczaj o ostre kanty, gwoździe i inne takie.
- Wynoś się – zachichotałam i walnęłam ją poduszką, a ona zaraz uciekła.
***
Gdy dotarłyśmy pod dom Zayna
byłam pod wrażeniem, tego jak wygląda. Był ogromny. W drzwiach powitał nas
brunet, ale nie miał już tego kilkudniowego zarostu jak wczoraj przy śniadaniu.
Uśmiechnął się do nas promiennie i mogłabym przysiąc, że kolana Perrie zrobione
są z waty i może w każdej chwili upaść, żeby tylko poczuć jak jego ręce ją
podtrzymują, aby nie upadła.
Podszedł bliżej do Perrie i pocałował ją słodko w policzek, przez co oblał ją rumieniec.
- Hej – jego głos był głęboki i niewyobrażalnie pociągający. Natychmiast poczułam zapach jego męskich perfum.
- Cześć – Perrie jeszcze bardziej poczerwieniała.
- Miło znowu cie widzieć, Mo.
- Ciebie też, Zayn.
- Mam nadzieje, że będziecie się świetnie bawić. Zapraszam.
Posłał nam uśmiech i otworzył drzwi szerzej, abyśmy mogły wejść. W środku było pełno od spoconych ciał ludzi, których nie znam. Szłyśmy za Zaynem i znalazłyśmy się w kuchni.
- To jest Donyia, moja siostra. – Powiedział, wskazując na dziewczynę. Była wysoka, ale nie wyższa od Zayna. Jej ciemne włosy, luźno opadały na ramiona. Nie była ani trochę podobna do mężczyzny.
- Perrie, moja dziewczyna. Claudia, jej przyjaciółka – wskazał kolejno na nasze osoby, dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, patrząc na Pezz.
- To ty jesteś Perrie! Zayn tak dużo mi o tobie mówił!
Przytuliła blondynkę i posłała mi ciepły uśmiech. Rozejrzałam się dookoła. Kuchnia była ogromna, pewnie tak jak każde jedno pomieszczenie w tym domu. Głośna muzyka i rozmowy ludzi, których ledwo dało się zrozumieć podtrzymywały imprezową atmosferę. Gdy odwróciłam się w stronę gdzie poprzednio stał Zayn z Perrie, już ich nie było. Pewnie poszli coś wypić, potańczyć, bądź spędzić trochę czasu razem - w intymnym tego słowa znaczeniu. Zabrałam jednego z wielu drinków, stojących na barku i poszłam gdzieś w ciemny róg salonu. Nigdy specjalnie nie przepadałam za imprezami i zatłoczonymi pomieszczeniami. Oparłam się o ścianę, zatapiając co jakiś czas usta w słodkim drinku. Moje oczy przeskakiwały z osoby na osobę, gdy zatrzymały się na wysokiej sylwetce mężczyzny. Zmarszczyłam brwi skoncentrowana. Stał do mnie tyłem i był oddalony o kilka metrów, więc było mi trudno stwierdzić kto to, tym bardziej, że nikogo tutaj nie znałam. Gdy odwrócił się bokiem, a na jego twarzy pojawił się uśmiech myślałam, że śnie. To był on. Jego loki opadały lekko na czoło, a dołeczki w policzkach i garbaty nos, mówiły same za siebie. Obrócił się, czując na sobie mój wzrok, ale ja nie mogłam go oderwać od postaci ze snów. Utrzymywałam z nim kontakt wzrokowy, gdy ten uśmiechnął się w moją stronę i oblizał swoje usta. O Boże. Jego usta były niebywale różowe, układające się w rozciągnięte serce. Nagle moje ramie zostało przypartego ściany, a przed oczami zobaczyłam jakiegoś pijanego faceta. Uśmiechnął się przeciągle, z jego ust było czuć wyraźny zapach alkoholu, co przyprawiło mnie o mdłości. Zanim się obejrzałam leżał na podłodze i zbierał swoje resztki godności. Mężczyzna, który nawiedzał mnie w snach właśnie stał przede mną i dokładnie studiował wyraz mojej przerażonej twarzy. Przełknęłam nerwowo ślinę, kiedy zbliżył się bardziej.
- Musisz na siebie uważać. – Szepnął do mojego ucha. Cała się spięłam i zacisnęłam oczy, czując gorące powietrze przy swojej szyi. Jego głos był głęboki. Odchylił się ode mnie, widząc moją reakcję i zmarszczył brwi. – Boisz się mnie?
Nie odpowiedziałam. Moje klatka piersiowa nerwowo unosiła się i opadała. Patrzyłam na niego próbując uchwycić każdy szczegół jego twarzy. Jego oczy błyszczały przyjaznym zielonym blaskiem zupełnie jak w snach. Były identyczne. Wyciągnął do mnie dłoń. Popatrzyłam na nią, jej palce były długie i chude. Odważyłam się znów popatrzeć na jego twarz, na której tym razem zagościł uśmiech ukazujący dołeczki. Ta sytuacja tak bardzo przypominała moje sny.
- Nie zrobię ci krzywdy.
Zapewnił, a ja chwyciłam niepewnie jego dłoń, w której moja się topiła. Wyszliśmy na taras. Świeże powietrze było czymś cudownym, w porównaniu do tego we wnętrzu domu. Niebo nad nami świeciło blaskiem gwiazd i księżyca, nieskalane ani jedną chmurką.
- Jak masz na imię?
- Claudia. – Odpowiedziałam spoglądając na niego. Cała sytuacja wydawała mi się snem. W każdym momencie mogłam poznać jego imię. To musiał być znajomy, o którym mówił Zayn. Harry. Nie byłam pewna.
- Ładnie ci w czerwonym. – Wypalił, uśmiechając się zawadiacko. Poczułam się głupio. Gapi się na mnie. Dziwne, że jeszcze nie zrobiłam jeszcze nic głupiego w tej, cholernej kiecce. – Jesteś mi teraz coś winna.
Podniósł mój podbródek jednym palcem, abym napotkała jego soczyście, zielone tęczówki. Przełknęłam ślinę i zmarszczyłam brwi patrząc na niego. Jestem mu coś winna, za co ?
- Uratowałem cie przed napalonym pijakiem, Cludio – pogładził mój policzek palcem, a mój oddech zadrżał. Zbliżył się nachylając do moich ust. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Miałam właśnie pocałować postać, która nawiedza mnie w snach od tak dawna. Poczuć smak jego różowych ust. Chciałam tego, ale nie mogłam. Nie mogłam tak po prostu powstrzymać strachu.
Jego wargi gwałtownie naparły na moje, a jego wilgotny język wprosił się do wnętrza moich ust. Byłam całkiem zaskoczona, niespodziewanym ruchem ze strony mężczyzny, którego imienia nawet nie poznałam. Jego ślina zmieszana była z alkoholem i tym co mnie zaskoczyło - czekoladą. Słodki smak zagościł w moich ustach mimo tego, że brunet niesamowicie całował, oderwałam się od jego miękkich warg i wymierzyłam siarczyste uderzenie w jego policzek. Tak mocne, że moja dłoń zaczęła szczypać.
Chłopak natychmiast złapał się za zaczerwienione miejsce i popatrzył na mnie zdziwiony. Uśmiechnął się lekko, zbliżając się do mnie, ale zanim się obejrzał byłam już w środku. Spocone ciała były wszędzie i trudno było dostać się gdziekolwiek. Dostrzegłam Perrie i natychmiast zaczęłam iść w jej stronę. Próbowałam jak najbardziej wtopić się w tłum, ale czerwona sukienka mi w tym nie pomagała.
- Jezu, tutaj jesteś. Gdzieś ty się podziewała! – krzyknęła dziewczyna patrząc na mnie wyczekująco. Ciekawe gdzie ona była jak osiemdziesięciocentymetrowy facet, zabrał mnie na taras i zaczął całować?!
- Żartujesz?
Za chwilę obok nas pojawił się Zayn i dobrze, bo brunet był coraz bliżej nas i uparcie nie odrywał ode mnie spojrzenia. Moje serce przyśpieszało z każdym, kolejnym jego krokiem.
- Gdzie jest toaleta? – Spytałam, żeby tylko znaleźć się dalej od nieznajomego.
- Po schodach na górę, pierwsze drzwi.
Ruszyłam w stronę schodów. Kiedy się odwróciłam, zielonooki był na ich dole. Przyśpieszyłam i zamknęłam drzwi toalety zaraz przed jego nosem. Odetchnęłam z ulgą przekręcając zamek w drzwiach.
- Claudia – przeciągnął moje imię i mogła bym przysiąc, że się teraz uśmiecha, ukazując te słodkie dołeczki w policzkach. Był naprawdę przystojny. Idealnie taki sam jak w moich snach. Loki lekko opadające, zielone oczy, w których mieściły się małe iskierki i pełne różowe usta układające się w serce. – Kotku otwórz drzwi…
- Zostaw mnie!
- Nic ci nie zrobię, nie musisz się bać. – Zaśmiał się.
Przełknęłam nerwowo ślinę. Chciało mi się płakać. Byłam zamknięta w kiblu i nie mogłam wyjść, bo za drzwiami stał pijany mężczyzna, który mi się śnił każdej nocy, a teraz niewiadomo jak znalazł się tutaj i ze mną rozmawia. Jeśli można to nazwać rozmową.
- Po prostu otwórz.
- Po co?
- Będziesz tam siedzieć całą noc?
Odetchnęłam pełną piersią i przekręciłam zamek, oddalając się od nich o krok. Drzwi powoli się otworzyły, a chłopak wysunął swoją głowę zza nich, słodko się uśmiechając. Wow gdzie ten chłopak z tarasu?
- Wszystko dobrze? – Zapytał, a ja zmarszczyłam brwi zdziwiona jego pytaniem.
- T- tak, dlaczego pytasz?
- Wyglądasz na przerażoną – wyprostował się i całkiem otworzył drzwi. Przekręcił głowę przyglądając mi się z góry – Naprawdę ładnie ci w czerwonym…
Niemal czułam jak moje policzki oblewają się różem. Znów komplementował kolor mojej sukienki.
- Mogę odwieść cie do domu.
- Dam sobie radę.
- Ale to żaden problem. – Uśmiechnął się znacząco.
- Piłeś.
- To nic… chcę tylko, żebyś bezpiecznie dotarła do domu.
Skinęłam głową, zgadzając się. Mój wewnętrzny głos mówił, że nawet jakbym się uparła, żeby mnie nie odwoził i tak by postawił na swoim i wylądowałabym w jego aucie.
Podszedł bliżej do Perrie i pocałował ją słodko w policzek, przez co oblał ją rumieniec.
- Hej – jego głos był głęboki i niewyobrażalnie pociągający. Natychmiast poczułam zapach jego męskich perfum.
- Cześć – Perrie jeszcze bardziej poczerwieniała.
- Miło znowu cie widzieć, Mo.
- Ciebie też, Zayn.
- Mam nadzieje, że będziecie się świetnie bawić. Zapraszam.
Posłał nam uśmiech i otworzył drzwi szerzej, abyśmy mogły wejść. W środku było pełno od spoconych ciał ludzi, których nie znam. Szłyśmy za Zaynem i znalazłyśmy się w kuchni.
- To jest Donyia, moja siostra. – Powiedział, wskazując na dziewczynę. Była wysoka, ale nie wyższa od Zayna. Jej ciemne włosy, luźno opadały na ramiona. Nie była ani trochę podobna do mężczyzny.
- Perrie, moja dziewczyna. Claudia, jej przyjaciółka – wskazał kolejno na nasze osoby, dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, patrząc na Pezz.
- To ty jesteś Perrie! Zayn tak dużo mi o tobie mówił!
Przytuliła blondynkę i posłała mi ciepły uśmiech. Rozejrzałam się dookoła. Kuchnia była ogromna, pewnie tak jak każde jedno pomieszczenie w tym domu. Głośna muzyka i rozmowy ludzi, których ledwo dało się zrozumieć podtrzymywały imprezową atmosferę. Gdy odwróciłam się w stronę gdzie poprzednio stał Zayn z Perrie, już ich nie było. Pewnie poszli coś wypić, potańczyć, bądź spędzić trochę czasu razem - w intymnym tego słowa znaczeniu. Zabrałam jednego z wielu drinków, stojących na barku i poszłam gdzieś w ciemny róg salonu. Nigdy specjalnie nie przepadałam za imprezami i zatłoczonymi pomieszczeniami. Oparłam się o ścianę, zatapiając co jakiś czas usta w słodkim drinku. Moje oczy przeskakiwały z osoby na osobę, gdy zatrzymały się na wysokiej sylwetce mężczyzny. Zmarszczyłam brwi skoncentrowana. Stał do mnie tyłem i był oddalony o kilka metrów, więc było mi trudno stwierdzić kto to, tym bardziej, że nikogo tutaj nie znałam. Gdy odwrócił się bokiem, a na jego twarzy pojawił się uśmiech myślałam, że śnie. To był on. Jego loki opadały lekko na czoło, a dołeczki w policzkach i garbaty nos, mówiły same za siebie. Obrócił się, czując na sobie mój wzrok, ale ja nie mogłam go oderwać od postaci ze snów. Utrzymywałam z nim kontakt wzrokowy, gdy ten uśmiechnął się w moją stronę i oblizał swoje usta. O Boże. Jego usta były niebywale różowe, układające się w rozciągnięte serce. Nagle moje ramie zostało przypartego ściany, a przed oczami zobaczyłam jakiegoś pijanego faceta. Uśmiechnął się przeciągle, z jego ust było czuć wyraźny zapach alkoholu, co przyprawiło mnie o mdłości. Zanim się obejrzałam leżał na podłodze i zbierał swoje resztki godności. Mężczyzna, który nawiedzał mnie w snach właśnie stał przede mną i dokładnie studiował wyraz mojej przerażonej twarzy. Przełknęłam nerwowo ślinę, kiedy zbliżył się bardziej.
- Musisz na siebie uważać. – Szepnął do mojego ucha. Cała się spięłam i zacisnęłam oczy, czując gorące powietrze przy swojej szyi. Jego głos był głęboki. Odchylił się ode mnie, widząc moją reakcję i zmarszczył brwi. – Boisz się mnie?
Nie odpowiedziałam. Moje klatka piersiowa nerwowo unosiła się i opadała. Patrzyłam na niego próbując uchwycić każdy szczegół jego twarzy. Jego oczy błyszczały przyjaznym zielonym blaskiem zupełnie jak w snach. Były identyczne. Wyciągnął do mnie dłoń. Popatrzyłam na nią, jej palce były długie i chude. Odważyłam się znów popatrzeć na jego twarz, na której tym razem zagościł uśmiech ukazujący dołeczki. Ta sytuacja tak bardzo przypominała moje sny.
- Nie zrobię ci krzywdy.
Zapewnił, a ja chwyciłam niepewnie jego dłoń, w której moja się topiła. Wyszliśmy na taras. Świeże powietrze było czymś cudownym, w porównaniu do tego we wnętrzu domu. Niebo nad nami świeciło blaskiem gwiazd i księżyca, nieskalane ani jedną chmurką.
- Jak masz na imię?
- Claudia. – Odpowiedziałam spoglądając na niego. Cała sytuacja wydawała mi się snem. W każdym momencie mogłam poznać jego imię. To musiał być znajomy, o którym mówił Zayn. Harry. Nie byłam pewna.
- Ładnie ci w czerwonym. – Wypalił, uśmiechając się zawadiacko. Poczułam się głupio. Gapi się na mnie. Dziwne, że jeszcze nie zrobiłam jeszcze nic głupiego w tej, cholernej kiecce. – Jesteś mi teraz coś winna.
Podniósł mój podbródek jednym palcem, abym napotkała jego soczyście, zielone tęczówki. Przełknęłam ślinę i zmarszczyłam brwi patrząc na niego. Jestem mu coś winna, za co ?
- Uratowałem cie przed napalonym pijakiem, Cludio – pogładził mój policzek palcem, a mój oddech zadrżał. Zbliżył się nachylając do moich ust. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Miałam właśnie pocałować postać, która nawiedza mnie w snach od tak dawna. Poczuć smak jego różowych ust. Chciałam tego, ale nie mogłam. Nie mogłam tak po prostu powstrzymać strachu.
Jego wargi gwałtownie naparły na moje, a jego wilgotny język wprosił się do wnętrza moich ust. Byłam całkiem zaskoczona, niespodziewanym ruchem ze strony mężczyzny, którego imienia nawet nie poznałam. Jego ślina zmieszana była z alkoholem i tym co mnie zaskoczyło - czekoladą. Słodki smak zagościł w moich ustach mimo tego, że brunet niesamowicie całował, oderwałam się od jego miękkich warg i wymierzyłam siarczyste uderzenie w jego policzek. Tak mocne, że moja dłoń zaczęła szczypać.
Chłopak natychmiast złapał się za zaczerwienione miejsce i popatrzył na mnie zdziwiony. Uśmiechnął się lekko, zbliżając się do mnie, ale zanim się obejrzał byłam już w środku. Spocone ciała były wszędzie i trudno było dostać się gdziekolwiek. Dostrzegłam Perrie i natychmiast zaczęłam iść w jej stronę. Próbowałam jak najbardziej wtopić się w tłum, ale czerwona sukienka mi w tym nie pomagała.
- Jezu, tutaj jesteś. Gdzieś ty się podziewała! – krzyknęła dziewczyna patrząc na mnie wyczekująco. Ciekawe gdzie ona była jak osiemdziesięciocentymetrowy facet, zabrał mnie na taras i zaczął całować?!
- Żartujesz?
Za chwilę obok nas pojawił się Zayn i dobrze, bo brunet był coraz bliżej nas i uparcie nie odrywał ode mnie spojrzenia. Moje serce przyśpieszało z każdym, kolejnym jego krokiem.
- Gdzie jest toaleta? – Spytałam, żeby tylko znaleźć się dalej od nieznajomego.
- Po schodach na górę, pierwsze drzwi.
Ruszyłam w stronę schodów. Kiedy się odwróciłam, zielonooki był na ich dole. Przyśpieszyłam i zamknęłam drzwi toalety zaraz przed jego nosem. Odetchnęłam z ulgą przekręcając zamek w drzwiach.
- Claudia – przeciągnął moje imię i mogła bym przysiąc, że się teraz uśmiecha, ukazując te słodkie dołeczki w policzkach. Był naprawdę przystojny. Idealnie taki sam jak w moich snach. Loki lekko opadające, zielone oczy, w których mieściły się małe iskierki i pełne różowe usta układające się w serce. – Kotku otwórz drzwi…
- Zostaw mnie!
- Nic ci nie zrobię, nie musisz się bać. – Zaśmiał się.
Przełknęłam nerwowo ślinę. Chciało mi się płakać. Byłam zamknięta w kiblu i nie mogłam wyjść, bo za drzwiami stał pijany mężczyzna, który mi się śnił każdej nocy, a teraz niewiadomo jak znalazł się tutaj i ze mną rozmawia. Jeśli można to nazwać rozmową.
- Po prostu otwórz.
- Po co?
- Będziesz tam siedzieć całą noc?
Odetchnęłam pełną piersią i przekręciłam zamek, oddalając się od nich o krok. Drzwi powoli się otworzyły, a chłopak wysunął swoją głowę zza nich, słodko się uśmiechając. Wow gdzie ten chłopak z tarasu?
- Wszystko dobrze? – Zapytał, a ja zmarszczyłam brwi zdziwiona jego pytaniem.
- T- tak, dlaczego pytasz?
- Wyglądasz na przerażoną – wyprostował się i całkiem otworzył drzwi. Przekręcił głowę przyglądając mi się z góry – Naprawdę ładnie ci w czerwonym…
Niemal czułam jak moje policzki oblewają się różem. Znów komplementował kolor mojej sukienki.
- Mogę odwieść cie do domu.
- Dam sobie radę.
- Ale to żaden problem. – Uśmiechnął się znacząco.
- Piłeś.
- To nic… chcę tylko, żebyś bezpiecznie dotarła do domu.
Skinęłam głową, zgadzając się. Mój wewnętrzny głos mówił, że nawet jakbym się uparła, żeby mnie nie odwoził i tak by postawił na swoim i wylądowałabym w jego aucie.
__________________
Bardzo wam dziękuję za wasze opinie, co do 1 rozdziału. To bardzo mnie zmobilizowało do dalszego pisania! Rozdział pojawił się tak jak mówiłam w sobotę, ale zmienię ten dzień na poniedziałek. Zawsze będę miała wolny (mam nadzieję) weekend, żeby szybciej napisać dany rozdział. Jeszcze raz dziękuje za komentarze.
!CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
świetnie świetnie i jeszcze raz świetnie Ci to wychodzi, rozdziały normalnie genialne ! pisz pisz szybciutko bo ja jużnie mg się doczekać,a nie lb czekać hahaha :D cudo ! <3
OdpowiedzUsuńFantastyczne opowiadanie, czyta je się bardzo przyjemnie .. czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńCudowne *..*
OdpowiedzUsuń@This_Bullshiit
Boskie! ♥
OdpowiedzUsuńTo dopiero drugi rozdział, a już uwielbiam to jak piszesz. Używasz słów niezrozumiałych dla wielu, takich z "wyższej półki" co bardzo mi się podoba, bo podkreśla to oryginalność tego opowiadania :)
@No_Batman_xx
super :D czekam na kolejny xx
OdpowiedzUsuńciekawie, ciekawie *-*
OdpowiedzUsuńBardzo mnie wciągnęło.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :)
suuper *o* wciągnęłam się , super się czyta <3
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuń