niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 47

Ranek zapowiada się idealnie. To jest to, czego potrzebowałam. Budzę się w pełni wypoczęta i zrelaksowana. Promienie słońca wpadają do sypialni, prosto na moje łóżko. Powietrze jest rześkie, słyszę świergot ptaków. Jednak czegoś tutaj brakuję. Nie ma Harrego. Wychodzę z łóżka trochę zaspana i związuję włosy w byle jakiego kucyka. Niesforne kosmyki opadają mi na policzki, ale ignoruję to. Boso wychodzę na korytarz, schodzę schodami na dół i idę do kuchni. Widzę Perrie, Zayna i Harrego. Razem. Są w pełni ubrani, jedzą kanapki przy stole. Przyjaciółka zaciekle rozmawia ze swoim chłopakiem, a Harry robi coś w telefonie, masując palcem swoją dolną wargę. Wygląda seksownie. Ma na sobie tą samą koszulkę co wczoraj i te same dżinsy. Siniak, na jego kości policzkowej wygląda gorzej w jasnym świetle dnia. Jest ciemno fioletowy, a w niektórych miejscach przybiera zieloną barwę. Mimo tego, Harry nadal wygląda pięknie.
Nikt nie zwraca na mnie uwagi, z wyjątkiem Zayna, z którym chwytam kontakt wzrokowy. Uśmiecha się do mnie promiennie i ciepło, co z chęcią odwzajemniam. Perrie odwraca się, a wyraz jej warzy diametralnie ulega zmianie. Podchodzi do mnie i mocno ściska.
- Dzień dobry, skarbie.
Skarbie, brzmi dziwnie w jej ustach. Przez chwilę czuję się jak małe, nieporadne dziecko, które trzeba pilnować na każdym kroku. Ale nie mówię nic na ten temat i także odpowiadam:
- Dzień dobry.
Zawieszam wzrok na Harrym, który również na mnie patrzy. Kącik jego ust wędruje ku górze, tworząc słodki dołeczek w prawym policzku. Chcę go przytulić. Najwidoczniej cała noc w jego objęciach mi nie wystarcza.
- Jak się czujesz? - pyta blondynka, patrząc na mnie z pełnym przejęciem.
- Dobrze - kiwam głową i uśmiecham się, na potwierdzenie tych słów.
- Zjedz coś pewnie jesteś głodna.
Przytaję na to i siadam obok kręconego bruneta z zielonymi oczami. Całuję go w - niezraniony -policzek i uśmiecham się.
- Jak spałaś? - pyta przyciszonym głosem, jakby zdradzał mi jakiś sekret.
- Bardzo dobrze, dziękuję.
Patrzę jak nalewa do białego, skromnego kubka parującą herbatę z cytrynką. Przegryzam wargę, żeby powstrzymać uśmiech. Tym razem to on cmoka mój polik, podsuwając mi ciepły napój. Przez chwilę jesteśmy w swoim małym świecie, co efektywnie przerywa Perrie.
- To co robimy? - pyta, wodząc wzrokiem między mną a Harrym. - No wiecie, z tymi sądami, prawnikami i całym tym gównem.
- Nie sądzę, żeby to był najlepszy moment, żeby o tym gadać - wtrąca Zayn. Perrie piorunuję go spojrzeniem.
- Dlaczego? Tak czy inaczej, musimy o tym porozmawiać. Wszyscy razem. Teraz jest okazja, więc dlaczego nie?
W tej kwestii zgadzam się z Pezz. Chcę mieć to już za sobą. Najlepiej całą sprawę mieć za sobą. Żyć w spokoju.
Jedyne co mnie zastanawia to całkiem normalne zachowanie Perrie. Halo, najprawdopodobniej została porwana przez Jake'a, który zamknął ją w garażu. Spędziła w nim 2 dni? I tak po prostu, zachowuję się, jak gdyby nigdy nic? To nie jest normalne. Przynajmniej dla mnie. Na mnie to na pewno zostawiło jakiś uraz na psychice; reasumując: ja mam bardzo słabą psychikę, a Perrie to człowiek czołg.
Tak to widzę.
- Claudia? - głos Zayna wyrywa mnie z zamyślenia. Jego brązowe oczy, owinięte pięknymi czarnymi rzęsami lekko zakręconymi na końcówkach, wywiercają we mnie spojrzenie.
- W porządku - mówię. Sięgam po kilka smacznie wyglądających kanapek i nakładam sobie na talerz. Jeżeli robiła je Perrie, to muszą być na prawdę pyszne. Kocham jej kanapki.
- O czym tu rozmawiać, każdy z nas załatwia sobie dobrego prawnika. Kilka spotkań, formalności, rozprawa i tyle - Harry wzrusza ramionami. W jego ustach, rzeczywiście brzmi to banalnie. - Znaczy... ty i Claudia, bo głównie was dotyczy sprawa. Dzięki ojcu znam dużo dobrych prawników, to nie będzie problem.
- To tylko kilka formalności - stwierdzam, przeżuwając kanapkę. To na prawdę nie brzmi trudno, ale jakie jest na prawdę? Mam być w jednej sali, z nim, z kupą wykształconych ludzi, znajomymi, a co najgorsze z rodziną. Mam mówić o wszystkim co się stało. Nie tylko tam, w garażu, ale też kiedy miałam osiemnaście lat. Przed nimi wszystkimi. Muszę powiedzieć coś, co jest najskrytszą częścią mojego życia, ukrytą w ciemności.
Myśląc w ten sposób, od razu robi mi się słabiej.
- Nie sądzicie, że powinniśmy porozmawiać o tym co się stało? - Perrie marszczy brwi.
- Po prostu... miejmy to już za sobą. To nie jest przyjemny temat - mówi Zayn. Myślę, że ma rację.
Blondynka odchrząka znacząco i mruczy coś pod nosem. Dalej jemy śniadanie w ciszy, a w sumie tylko ja jem i czuję się trochę nieswojo. Słychać moje chrupanie. Harry nadal zajęty jest swoim telefonem, jedną rękę trzyma na moim kolanie. To przyjemne, bo czuję jego bliskość. Zayn przez chwilę patrzy na Perrie. Nachyla się i szepce jej coś do ucha. Nawet nie chcę wiedzieć co, bo za chwilę ich już nie ma. Wyszli.
- Gdzie poszli? -zachrypły głos Harrego rozbrzmiewa w moich uszach. To zwykłe pytanie, ale jego głos jet taki ładny, że... nie brzmi jak pytanie.
- Nie mam pojęcia.
Sprzątam po śniadaniu. Sprzątam, czyli przemywam swój talerz wodą i kładę na suszarkę.
- Jeśli chcesz, mogę ci załatwić dobrego prawnika - proponuje.
- Mógłbyś? - Upewniam się. Zaczynam szperać w szafce, gdzie trzymamy różne leki, plastry i tego typu rzeczy. Chcę znaleźć maść na blizny, mam nadzieję, że coś da.
- Nie ma sprawy.
Uśmiecham się do siebie, gdy znajduję białą tubkę. Już kiedyś jej używałam, ale niewiele dała. Może pomoże na świeże ślady.
- Co to?
- Maść - odpowiadam. Siadam naprzeciwko Harrego. Między jego brwiami pojawia się mała zmarszczka - na blizny.
Jego usta układają się w literkę O, kiedy obserwuję jak odkręcam czerwoną nakrętkę. Wyciskam trochę przezroczystej mazi na przeguby u jednej i drugiej ręki. Jest przyjemnie chłodna i działa kojąco.
- Mogę? - Łapię kontakt wzrokowy z chłopakiem. Przegryza wargę i wstaję, żeby usiąść obok mnie. Nie czeka na moje pozwolenie. Po prostu wie, że nie mam nic przeciwko. Chwyta moją dłoń w swoją, dużą i ciepłą, i zaczyna powoli wcierać maść. Robi to tak delikatnie i z taką dokładnością, że nie mogę się nie uśmiechać. Patrzę na jego twarz, na której maluję się skupienie. Marszczy brwi przyglądając się śladom i lekko przejeżdża po nich palcami. - Boli?
Spotykam jego zielone tęczówki. Chyba zorientował się, że długo na niego patrzę.
- Nie. Jest w porządku.
- Okej.
Zaczyna smarować drugą rękę. Kiedy dmucha zimnym powietrzem na maść, przechodzi mnie gęsia skórka i delikatne dreszcze. Wzdycham cicho, a brunet uśmiecha się i całuję moją dłoń. Nie mogę powstrzymać i łapię ostrożnie jego policzki. To trwa sekundy, gdy moje usta są już na jego. Górna warga chłopaka znajduję się między moimi, w czasie kiedy lekko za nią ciągnę. Harry przez chwilę nie robi nic, całkiem zdezorientowany. Później dopiero jego usta zaczynają mi odpowiadać. Znów reaguję dreszczami, bo to takie przyjemne. Jego wargi są miękkie i gładkie. Mam ochotę całować go do końca swoich dni. Odrywamy się na chwilę, żeby nabrać powietrza od płuc. Obserwuję stróżkę śliny, łączącą nasze usta. Patrze w głęboką zieleń i trudno jest mi uwierzyć, że ten piękny chłopak jest mój.
Delikatnie podnosi mój podbródek i znów mnie całuję. Odstęp między naszymi krzesłami jest zbyt duży, więc siadam na jego kolanach. Ręce Harrego wędrują do mojej tali. Bardzo delikatnie mnie tam trzyma, pamiętając o siniaku. Ja, zaplatam palce w loki na jego karku.
Słyszę głośne chrząkanie Perrie i natychmiast odskakuję od Harrego. To nie jest zbyt mądre posunięcie, ponieważ uderzam plecami o stół. Krzywię twarz w grymasie i łapie się za bolące miejsce.
- Cholera, Perrie! - rzucam w nią piorunami.
- Ups, ja też tu mieszkam - unosi brwi. Schodzę z Brytyjczyka i siadam na krześle. - Przyszłam tylko po sok.
- Fajnie - mówię szorstko.
- Hej, nie denerwuj się. Wiecie, wpadłam na super pomysł! - podekscytowana siada przy stole. Trochę soku pomarańczowego wylewa się z jej szklanki. Ma szeroko otwarte oczy i uśmiecha się. Znudzona patrzę na nią. Harry przeciera twarz dłońmi, wyraźnie zirytowany i zmęczony jej zachowaniem.
- Więc? - unoszę jedną brew, czekając na ten super pomysł.
- Podwójna randka - patrzy na mnie. Pozytywna energia emituje z jej ciała. - Świetne prawda?Moglibyśmy pójść razem, ty, ja Zayn i w ogóle, do restauracji, albo na łyżwy!
Pocieram czoło palcami, udając, że zastanawiam się nad tym. Myślę, że to okropny pomysł. Perrie nie lubi Harrego. Jestem tego pewna, chociażby dlatego, że powiedziała "ty, ja Zayn i W OGÓLE". To "w ogóle", ma na imię Harry.
Pomysł do bani.
- Nie sądzę, żeby to się udało - mówię szczerze. Harry spogląda na mnie z miną, mówiącą "wielkie dzięki ci Boże".
- Nie sądzisz, że to byłoby fajne?
- Mamy już dość problemów - wymyka się Harremu. Prycham śmiechem, a blondynka marszczy się skoncentrowana.
- Nie wiecie co to dobra zabawa. - Wstaje zrezygnowana. - Będę w salonie.
- A, gdzie jest Zayn?
- Musiał iść do pracy.
Wymieniam spojrzenia z brunetem i przewracam teatralnie oczami.
- Jak on z nią wytrzymuję - wzdycha. Śmieje się cicho i kiwam głową.
- Chodźmy coś obejrzeć.

***

Opieram głowę, o ciepłą klatkę piersiową swojego chłopaka. Jestem wpatrzona w ekran telewizora, kiedy oglądamy całkiem zabawny film, którego tytułu nie pamiętam. Perrie siedzi, a raczej leży w fotelu, przodem do ekranu. Jej nogi oparte są o podłokietnik, zwisając nad podłogą. Usta ma umazane masłem i solą z popcornu. Krople deszczu uderzają o szyby, z charakterystycznym dźwiękiem. Nagle słuchać pukanie do drzwi. Łapię kontakt wzrokowy z przyjaciółką. 
- Spodziewamy się gości? - pyta, ale nie oczekuje odpowiedzi, bo od razu wstaję i idzie otworzyć. Słysze pisk blondynki, ale nie jest przeraźliwy. Zaraz potem słyszę tylko "O, mój Boże!" i "Co ty tu robisz?!". Marszczę brwi i patrzę na Harrego, który wzrusza ramionami. 
- Mo! Mamy gościa, nie uwierzysz! -Perrie wchodzi podekscytowana, ciągnąc za sobą tego całego gościa. Uśmiecha się do mnie i lekko macha. Przez chwilę patrzę na niego. Usiłuję sobie przypomnieć tą twarz, i już pamiętam. Chodziliśmy razem do szkoły. Był moim przyjacielem i spędzaliśmy ze sobą na prawdę wiele czasu. Między nami była przyjaźń, tylko i wyłącznie. Braterska miłość. 
Zmienił się. Bardzo się zmienił. Kiedyś był szczupły, przypominał szczypiorek, a ja nazywałam go kruszynką. Myślę, że teraz, nie mogłabym tak do niego mówić. Ma szerokie ramiona i nie jest już taki chudziutki, lecz umięśniony. Ma na sobie biały, lekko zmoczony, luźny podkoszulek i czarną buzę. Dopasowane niebieskie dżinsy opinają jego krągłe uda i łydki. Czarne włosy lekko opadają na czoło, a ciemne oczy, oczekują mojego odzewu. 
- Calum! - Obejmuję jego szyję ramionami, a on mocno ściska mnie w pasie. Nie udaje mi się zdusić jęku, spowodowanego uciskiem na mój obolały bok. Chłopak nie zwraca na to uwagi. Pachnie deszczem.
- Ależ ty się zmieniłaś! Pokarz się mordeczko! - chwyta mnie za szyję.
Patrzę na niego. Ten sam uśmiech i zmarszczki w kącikach oczu, kiedy to robi. Ten sam duży nosek i te same pełne usta... 
- Wypiękniałaś - mówi, a jego oczy błyszczą ze szczęścia. 
- To samo mówiłeś mi, eh, faceci - wzdycha Perrie. Calum śmieje się, a moje serce rośnie. 
- Mieszkacie w takiej ruderze - śmiech - musiałem się długo zastanawiać, czy no na pewno dobry adres - znów śmiech. 
Calum jest śmieszkiem. Bawi go wszystko, ale potrafi być też poważny. W odpowiedniej sytuacji. Czuje jak Harry chwyta mnie za rękę i odsuwa trochę od ciemnowłosego chłopaka. 
- Siema, jestem Calum. 
Uśmiech nie znika z jego twarzy. Zielonooki wyciąga do niego rękę, z pełną powagą. 
- Harry. 
- Harry! Jak Harry Potter. Ha! - ekscytuje się. - Stary, trenujesz boks, albo co? - marszczy brwi i pokazuje palcem na swój policzek, dając Harremu niemy znak. Bezinteresowność, barak dyskrecji i subtelności, to jego główne cechy. Zazwyczaj nie myśli nad tym co mówi, za co już kilka razy dostał. 
- Nie - odpowiada szorstko. Ściskam jego dłoń. Jestem pewna, że Calum już zaczął go trochę irytować. Ma podobny charakter do Perrie 
- Dobra nie wnikam - unosi ręce w obronie. - Mam nadzieję, że to nie ty mu tak przywaliłaś, skarbie - puszcza mi oczko. Czuje jak Harry się spina. 
To będzie ciekawe. 

8 komentarzy:

  1. Dokładnie !
    To będzie ciekawe.
    To będzie ciekawe.
    To będzie ciekawe.
    TO BĘDZIE EXTRA CIEKAWE XD

    Rozdział cudowny ciesze się że Calum ich odwiedził wydaje się taki wesołkowaty !
    @znaleziona69

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooooooo,no to będzie ciekawie,jak ty to ujęłaś! Super,super,super! Calum zachowuję ,jak ktoś po grzybkach halucynkach...taki wesoły i wgl.......NIEEEE NIE SŁUCHAJ MNIE....@zuziatrawiska

    OdpowiedzUsuń
  3. Harry emanuję zazdrością, ale szczerze, to dobrze, bo przynajmniej jeszcze bardziej doceni to, co ma - Claudię. Uwielbiam Perrie, ale przez ten rozdział czuję dziwny niepokój, może się mylę, ale wydaję mi się, że Perrie nie do końca została porwana, sądzę, że ma układ z tym zboczeńcem, chociaż to podejrzenie może być zupełnie nie trafione, jeżeli tak to wybacz, ale jestem fanką kryminałów, seriali typu W11 czy ukryta prawda i przez to podejrzewam wszystkich o wszystko haha
    Calum skradł moje serce :") Ma dokładnie taki sam charakter, jak ja, w skrócie: nadpobudliwe duże dziecko xd
    Dobrze, że po wstrząsających i wyciskających łzy rozdziałach napisałaś taki luźny i weselszy :)
    Weny słoneczko x
    ilysm, @luvmyhoranux .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, mam nieodpartą ochotę napisać Ci co będzie w dalszych rozdziałach i czy twoje przypuszczenia są prawdziwe, czy też nie, ale nie mogę!! To okropne uczucie hahah
      W każdym razie, dziękuję Ci bardzo xx

      Usuń
    2. Tak mi tez sie wydaje , ze ona ma z nik układ. Jest za bardzo spokojna jak na niby porwaną. A co do rozdziału to idealny jak zawsze xo

      Usuń
  4. No własnie ;-; co tu dużo mówić pani wyżej powiedizała co ja chciałam hahaha :D
    WIĘC ZAZDROSNEGO STYLESA PROSZEM !
    Weny kochana !

    OdpowiedzUsuń
  5. Harry zazdrośnik! :D z niecierpliwością czekam na nastepny rozdział. @xxhoranowaxx

    OdpowiedzUsuń