Wzruszyłam ramionami.
- Mo, czy ty nie widzisz co on z tobą robi?! Jesteś na tyle głupia?
Auć. To zabolało.
- Przestań.
- Co on tu robi? Wybaczyłaś mu po wym wszystkim?
- Perrie, ty nic nie rozumiesz...
- A co tu jest do rozumienia?!- gwałtownie mi przerwała. - On cię zdradził, Claudia.
- To nie jest twój związek, a to czy mu wybaczę, czy nie to wyłącznie moja sprawa i mój problem. Proszę, przestań kierować moim życiem - powiedziałam najspokojniejszym tonem na jaki było mnie stać. Przyjaciółka uniosła brwi w zdziwieniu.
- Nie kieruje twoim życiem.
- Tylko mi mówisz co mam robić - zauważyłam.
- Chcę dla ciebie dobrze.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
- Uszanuj moje decyzje. - Ponownie uniosłam ramiona, żeby te za chwilę opadły. - Ja go kocham, Perrie.
Zamknęła oczy i wyglądała jakby odliczała. Wiem, że chcę dla mnie jak najlepiej, ale to była moja decyzja.
- Tylko nie przychodź do mnie z płaczem.
Uśmiechnęłam się, bo i tak wiem, że gdybym była w całkowitym załamaniu, ona by mi pomogła.
- Jedziemy do mojej mamy, może nas nie być, przez kilka dni - oświadczyłam.
- Jasne, bawcie się dobrze. Tylko bądź ostrożna.
- Okey, okey - uśmiechnęłam się.
- O której wyjeżdżacie?
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na godzinę.
- Myślę, że za jakieś dwie godziny.
- Przyjedzie Zayn, może zjecie z nami kolacje, przed wyjazdem?
- Z chęcią. - Zarzuciłam ramiona na jej kark i zamknęłam w uścisku.
- On, cały czas jest na mojej czarnej liście.
Zaśmiałam się i po chwili z powrotem zniknęłam za drzwiami do mojego pokoju. Harry leżał na łóżku. Rękami zgiętymi w łokciach zasłaniał sobie pół twarzy. Przegryzłam wargę, żeby powstrzymać chichot. Powoli weszłam na łóżko i usiadłam okrakiem na jego talii. Jego usta wygięły się w uśmiechu. Zdjął ręce ze swojej twarzy i położył je na moich udach. Wzdrygnęłam się na ten dotyk, ale on nie zwrócił na to większej uwagi. Splątałam nasze palce u obu dłoni. Patrzyłam w jego zielone oczy i nie mogłam uwierzyć, że on jest mój. Ten piękny chłopak jest mój. Nikogo innego.
Cały mój.
Mój.
Jestem zachłanna.
- Cześć. - Jego głos i lekka wibracja klatki piersiowej, wywołała delikatny przepływ dreszczy. Zignorowałam je.
- Cześć - uśmiechnęłam się i nachyliłam do jego warg, żeby skraść jednego całusa. Jednak jeden zamienił się w więcej. Zaśmiałam się kiedy odsuwałam się od niego, a on podnosił się, niezaprzestanie cmokając mnie w usta. - Harry.
- Chcę cię pocałować - mruknął niezadowolony i opadł plecami na materac.
- Przecież pocałowałeś.
- Nie tak, jakbym chciał.
- Harry - zwróciłam mu uwagę. - Powoli, pamiętasz?
Odetchnął pełną piersią, a jego wzrok spadł na nasze dłonie. Muskał palcem mój nadgarstek.
- Przepraszam
- Hej. - Chwyciłam jego twarz w dłonie i zmusiłam żeby na mnie spojrzał. - Nie możesz mnie do końca życia przepraszać - pocałowałam zmarszczkę tworzącą się między jego brwiami.
- Powinienem.
Spojrzałam w jego smutne oczy, w których, przecież przed chwilą, tańczyły zabawne iskierki. Leniwie złączyłam nasze usta i pociągnęłam jego górną wargę. Miał zamknięte oczy, a oddech uwiązł mu w gardle. Uśmiechnęłam się i zrobiłam to ponownie, tym razem zassałam jego dolną wargę, co spotkało się z cichym jękiem z jego strony.
Jest zniecierpliwiony. Jego duże dłonie zacisnęły się na moich udach, co przyprawiło mnie o przyjemną, gęsią skórkę. Jego język przesunął po mojej wardze. Rozchyliłam usta z czego on natychmiast skorzystał. Iskry rozchodziły się pod moją skórą, przez dotyk jego palców na moich nogach. Poczułam to coś, w dole brzucha.
O, jejciu.
- Claudia - nasze oddechy mieszały się. - Przestań.
Całowałam kącik jego ust i policzek, w tym samym czasie wsunęłam dłonie w jego włosy.
- Claudia, podniecasz mnie - powiedział niewyraźnie.
Popatrzyłam na niego, szeroko otwartymi oczyma.
Podniecam go.
O, Boże. Robię to?
- Czerwienisz się - zaśmiał się, kiedy ja nadal patrzyłam na niego w osłupieniu.
Podniecam go. Ja to umiem?
Chryste.
- Mo? Straciłaś głos?
Pokręciłam głową przecząco, chodź to bardzo możliwe. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie miałam pojęcia, że go podniecam.
- Nie - zawahałam się - nie wiedziałam, że...
- Jesteś bardzo seksowna. - Uszczypnął mnie w bok. - Było by dziwnie, gdybyś tego nie robiła - wzruszył ramionami.
Jestem seksowna!
- Oh... - Usłyszałam pukanie do drzwi, a zaraz potem głos Perrie, mówiący, żebyśmy zeszli na dół.
Zeszłam z Harrego, nadal czerwona jak burak. Zaśmiał się i przywrócił, swoje włosy do ładu. Chwycił mnie za dłoń i poszliśmy na kolacje.
Zayn i Perrie nie czekali na nas, bo od razu zabrali się za jedzenie. Usiadłam naprzeciwko blondynki, a Harry obok mnie, naprzeciw Zayna.
- Na długo wyjeżdżacie? - Zapytał ciemnowłosy, spoglądając najpierw na Harrego, a później na mnie.
- Wyjdzie w praniu - uśmiechnęłam się. Widziałam jak Perrie przewraca oczami, na co spiorunowałam ją wzrokiem. Zaczęłam jeść swoją sałatkę z kurczakiem. Była naprawdę dobra. Perrie dobrze gotuję.
- Czyli możecie wrócić w każdy dzień, o każdej porze.
- Miałbyś coś przeciwko? - Zaśmiał się Harry.
- Zadzwonię - sprostowałam.
- Nie chciałbym, żebyście nam przeszkadzali. - Jego szeroki uśmiech był uroczy.
- Zayn.
- Wyluzuj skarbie - szturchnął łokciem swoją dziewczynę i puścił do mnie oczko.
- Ja, też nie miałbym ochoty wam przeszkadzać.
***
Kolacja minęła dobrze. Nawet bardzo dobrze, czego się nie spodziewałam. Całkiem zapomniałam o wszystkich problemach. Czułam się jak dawniej, żartując z przyjaciółmi i śmiejąc się z nimi. Tylko Perrie, nie miała nastroju do żartów. Przeszywała Harrego, przenikliwym spojrzeniem mówiącym "Nadal pamiętam i nigdy nie zapomnę." Brytyjczyk nie zwracał na to większej uwagi.
- Claudia, pomóż mi - poprosił. Otwarłam bagażnik jego obszernego Jeepa, a on schował do niego dużą torbę i jedną mniejszą. Robiło się już ciemno i byłam ciekawa czy zatrzymamy się gdzieś na noc. - Gotowa?
- Jak nigdy - uśmiechnęłam się. Pomachałam przyjaciołom, którzy stali pod drzwiami i wsiadłam do ciepłego samochodu. To samo zrobił Harry.
Po godzinie jazy, marzyłam żeby być już w domu. Chciałam położyć się w starym łóżku i odpłynąć. Śnić o czymś przyjemnym. Niestety mogłam sobie pomarzyć, bo przed nami jeszcze kawał drogi.
Nie rozmawialiśmy. W tle grała muzyka z radia. Przypomniałam sobie, kiedy wyjechałam z Harrym na kompletne odludzie. Śpiewaliśmy The Beatles i jedliśmy kanapki, a nocą leżeliśmy na dachu starego auta i oglądaliśmy gwiazdy. To było naprawdę romantyczne.
Patrzyłam na jego profil, gdy w spokoju i skupieniu prowadził. Uśmiechnął się delikatnie, czując jak kładę dłoń na jego, spoczywającej na skrzyni biegów.
- Claudia, pomóż mi - poprosił. Otwarłam bagażnik jego obszernego Jeepa, a on schował do niego dużą torbę i jedną mniejszą. Robiło się już ciemno i byłam ciekawa czy zatrzymamy się gdzieś na noc. - Gotowa?
- Jak nigdy - uśmiechnęłam się. Pomachałam przyjaciołom, którzy stali pod drzwiami i wsiadłam do ciepłego samochodu. To samo zrobił Harry.
Po godzinie jazy, marzyłam żeby być już w domu. Chciałam położyć się w starym łóżku i odpłynąć. Śnić o czymś przyjemnym. Niestety mogłam sobie pomarzyć, bo przed nami jeszcze kawał drogi.
Nie rozmawialiśmy. W tle grała muzyka z radia. Przypomniałam sobie, kiedy wyjechałam z Harrym na kompletne odludzie. Śpiewaliśmy The Beatles i jedliśmy kanapki, a nocą leżeliśmy na dachu starego auta i oglądaliśmy gwiazdy. To było naprawdę romantyczne.
Patrzyłam na jego profil, gdy w spokoju i skupieniu prowadził. Uśmiechnął się delikatnie, czując jak kładę dłoń na jego, spoczywającej na skrzyni biegów.
- Jesteś głodna? - Przerwał ciszę
- Nie, dlaczego?
- Muszę podjechać na stację benzynową i wypić jakąś mocną kawę - uśmiechnął się w moim kierunku.
- Okey.
Po kilku minutach, w końcu znalazł stację. Zatankował auto. Zaśmiałam się, kiedy wsadził głowę przed okno i uśmiechnął się w akompaniamencie, uroczych dołeczków.
- Idziesz ze mną?
- Nie, ale możesz kupić mi coś słodkiego.
- Co takiego?
- Nie wiem, zaskocz mnie.
Nie spuszczał ze mnie wzroku, uśmiechając się głupkowato.
- Okey - mruknął i truchtem pobiegł do małego sklepiku. Podziwiałam z daleka długość jego nóg i szczupłą sylwetkę, dopóki nie zniknął mi z pola widzenia.
Moja samotność nie trwała długo.
- Szybki jesteś - uśmiechnęłam się.
- Dzięki. - Wsiadł do auta. - Lubisz czekoladki?
Pokazał mi niedużą paczkę. Kubek z kawą postawił na specjalnym miejscu.
To auto jest idealne.
- Czekoladki w kształcie misi? - Zaśmiałam się.
- Są najlepsze! Spróbuj.
Otworzyłam paczkę i wyciągnęłam z niej jednego misia, zapakowanego w sreberko. Smakował jak przeciętna czekoladka. No, może odrobinę lepsza. Miały w środku mleczne nadzienie i były oblane słodką czekoladą.
- Dobre - stwierdziłam.
- Źle jesz - zauważył i wziął jednego misia. Panując nad kierownicą obdarł go z papierka i spojrzał na mnie. - Nie gryź i czekaj, aż ci się rozpuści na języku.
Z chęcią na to przystałam i czekałam, aż czekolada rozpuści się.
- Czujesz? - Zapytał.
- Nie - zasiałam się. On też nie mógł powstrzymać cichego śmiechu.
- Smak dzieciństwa.
- Nie, dlaczego?
- Muszę podjechać na stację benzynową i wypić jakąś mocną kawę - uśmiechnął się w moim kierunku.
- Okey.
Po kilku minutach, w końcu znalazł stację. Zatankował auto. Zaśmiałam się, kiedy wsadził głowę przed okno i uśmiechnął się w akompaniamencie, uroczych dołeczków.
- Idziesz ze mną?
- Nie, ale możesz kupić mi coś słodkiego.
- Co takiego?
- Nie wiem, zaskocz mnie.
Nie spuszczał ze mnie wzroku, uśmiechając się głupkowato.
- Okey - mruknął i truchtem pobiegł do małego sklepiku. Podziwiałam z daleka długość jego nóg i szczupłą sylwetkę, dopóki nie zniknął mi z pola widzenia.
Moja samotność nie trwała długo.
- Szybki jesteś - uśmiechnęłam się.
- Dzięki. - Wsiadł do auta. - Lubisz czekoladki?
Pokazał mi niedużą paczkę. Kubek z kawą postawił na specjalnym miejscu.
To auto jest idealne.
- Czekoladki w kształcie misi? - Zaśmiałam się.
- Są najlepsze! Spróbuj.
Otworzyłam paczkę i wyciągnęłam z niej jednego misia, zapakowanego w sreberko. Smakował jak przeciętna czekoladka. No, może odrobinę lepsza. Miały w środku mleczne nadzienie i były oblane słodką czekoladą.
- Dobre - stwierdziłam.
- Źle jesz - zauważył i wziął jednego misia. Panując nad kierownicą obdarł go z papierka i spojrzał na mnie. - Nie gryź i czekaj, aż ci się rozpuści na języku.
Z chęcią na to przystałam i czekałam, aż czekolada rozpuści się.
- Czujesz? - Zapytał.
- Nie - zasiałam się. On też nie mógł powstrzymać cichego śmiechu.
- Smak dzieciństwa.
***
- Claudia. - Usłyszałam aksamitny, męski głos. Miękkie usta muskały mój policzek. - Obudź się.
Mruknęłam i otarłam zaspane oczy.
- Co? - rzuciłam niezadowolona. Staliśmy na poboczu, a inne auta przejeżdżały obok nas obojętnie.
- Auto się zepsuło - zaśmiał się.
- Żartujesz?
Mruknęłam i otarłam zaspane oczy.
- Co? - rzuciłam niezadowolona. Staliśmy na poboczu, a inne auta przejeżdżały obok nas obojętnie.
- Auto się zepsuło - zaśmiał się.
- Żartujesz?