środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 31

- Co z tobą?
Weszłam do kuchni, w której siedziała Perrie. To było chyba jej ulubione miejsce w całym domu. Często tu przebywała.
- A co ma być? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Tak na prawdę, dobrze wiedziałam o co pyta. Pewnie nie wyglądałam zbyt dobrze. Ba! W porównaniu do niej wyglądałam jakbym była człowiekiem mieszkającym pod autostradą, który codziennie jest na niezłym kacu i nawet nie wie dlaczego tak jest.
Beznadzieja.
Podeszłam do lodówki i chwyciłam karton mleka. Usiadłam naprzeciwko - za dobrze - wyglądającej przyjaciółki. Odsunęła laptopa i splotła dłonie w koszyczek, dokładnie mi się przyglądając.
Myślałam o tym wszystkim, co wczoraj powiedział mi Zayn. Już nie wiem co powinnam zrobić. Z jednej strony nie chcę stracić Harrego. Z drugiej, nie potrafię pogodzić się z tym co zrobił.
Nie wiem! Nie mam pojęcia, co mam robić. To wszystko to jakiś cholerny krąg, z którego nie potrafię wyjść. Zayn mówi co innego. Perrie mówi co innego. Mogę już zwariować.
- Czemu się gapisz? - Uniosłam brew.
- Wyglądasz jakbyś miała wypadek z jakimś leśnym gnomem czy coś...
No właśnie.
- Pamiętasz jak kiedyś przejechałaś sarnę? - Zaśmiała się.
To nie było śmieszne.
To była Alice.
Ta wredna zdzira, której nienawidzę.
Westchnęła głośno, na brak mojej reakcji. Wstała i poszła do łazienki po chwili wróciła, stanęła za moimi plecami i zaczęła brutalnie rozczesywać moje włosy.
- Ał, co robisz?!
- Nie możesz, cały czas siedzieć na dupie i rozpaczać nad tym idiotą. - Nie nazywaj go tak. - Jesteś zbyt piękną i seksowną dziewczyną, żeby robić to co w tej chwili robisz! Spójrz na siebie. Przestań o nim myśleć.
- Łatwo ci powiedzieć - bąknęłam.
- Znajdziesz lepszego chłopaka. Są ich miliony na całym świecie - zrobiła wysokiego kucyka na czubku mojej głowy.
- Ale nie są tacy, jak Harry.
Niespodziewanie i gwałtownie obróciła mnie na krześle i chwyciła moją twarz w swoje dłonie. Jej buźka znalazła się stanowczo za blisko mojej.
Uh, mam nieświeży oddech.
- Słuchaj, jeżeli dalej będziesz tak myśleć, to do niczego nie dojdzie.
Okej, to co powiedziała miało sens.
- Czyli mam ruszyć tyłek i z nim pogadać? - Powiedziałam niepewnie. Chciałabym tego.
Tak bardzo za nim tęsknie.
- Oczywiście, że nie! Powinnaś ruszyć swoje szanowne, seksowne tyły i wyjść, na przykład na imprezę - zaproponowała. Najgorszy pomysł jak słyszałam - i wiesz co? Wyluzuj się, a Harry niech wsadzi te swoje kwiatki, w dupę Alice.
Uniosłam brew.
- Dzisiaj koleżanka z firmy, robi imprezkę. Pójdziesz tam ze mną i będziesz się świetnie bawić - uśmiechnęła się ukazując białe zęby.
- Nie mam ochoty na żadne imprezy - marudziłam.
Chciałam wyjść do klubu, ale nie z Perrie. Zdecydowanie wolę wychodzić z Harrym. Wtedy czuje się bezpiecznie i wiem, że nic mi się nie stanie.
- Idziesz. Idziemy, zabiorę też Zayna - złapała moją rękę i zaczęła ciągnąć do pokoju.

***

Najgorszy pomysł, i najgorsza impreza, na której byłam. Może dlatego, że nie potrafiłam się dobrze bawić. Jednym słowem: jestem w dołku.
Dno. Totalne dno.
Zayn i Perrie bawili się na parkiecie, co jakiś czas wracając, by wypić shota. Ja spędzałam czas w całkiem obcym mi mieszkaniu i nie czułam się tu dość swobodnie, zważając na nieznanych ludzi. Sączyłam powoli swojego drinka, w którego skład wchodził sok ananasowy i wódka. Takie drinki były moimi ulubionymi.
- Claudia?! - Usłyszałam zdziwienie w głosie jakiegoś mężczyzny. Odwróciłam się, ale w mojej głowie niebezpiecznie się zakręciło. Zrobiłam się bardzo senna. Mocny soczek. - Co ty tu robisz?
Głos należał do Joe, który stał już przede mną. Jego oczy były zamglone i lekko chwiał się na własnych nogach.
- Jak widać, jestem - wzruszyłam ramionami. - Bawię się! - Krzyknęłam entuzjastycznie.
Bzdura.
- Nie wiedziałem, że jesteś typem imprezowicza - uśmiechnął się półgębkiem i usiadł obok mnie.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - puściłam mu oczko. Jestem pewna, że gdyby nie alkohol, nie zrobiłabym i nie powiedziała, żadnej z tych rzeczy.
Zaśmiał się gardłowo jego zęby były lekko zżółkłe. Czułam od niego woń alkoholu i papierosów. Przysunął się bliżej mnie i nachylił w moją stronę. Zmarszczył brwi, kiedy utrzymałam z nim kontakt wzrokowy.
- Jesteś tu z chłopakiem? - Zapytał. Moje serce, nie wiedzieć czemu zabiło mocniej, a żołądek niekomfortowo się skurczył.
- Nie - odpowiedziałam bardziej zawiedziona, niż miałam to w zamiarze. Jednak on wydawał się być zadowolony z mojej odpowiedzi.
- Jesteś z Londynu? - Ponownie zadał pytanie.
- Nie, urodziłam się w Holmes Chapel jeśli o to pytasz.
- Od dawna tu mieszkasz?
- Chyba, dwa miesiące - wzruszyłam ramionami. Pokiwał głową ze zrozumieniem. Kąciki jego ust powędrowały ku górze, gdy odgarnęłam włosy z policzka, za ucho. Popatrzyłam na niego znacząco.
- Co? - Zapytałam.
Pokiwał głową i przeczesał palcami włosy.
- Przypominasz mi kogoś.
- Tak? - Uniosłam brwi. - Kogo?
- Nie, nie ważne. Po prostu, niektóre gesty... przypominają mi o kimś - uśmiech nie schodził z jego ust.
Na myśl, po jego słowach, przyszło mi do głowy to, że on żadnym gestem nie przypomina mojego chłopaka. Całkiem się od niego różni. Budową, wyglądem i charakterem.
- Wyjdziesz ze mną zapalić?
- Och, ja nie palę...
- Nie, ale możesz ze mną wyjść. Jest tu strasznie duszno.
- Okej.
Wstał i podał mi swoją rękę. Zawahałam się, ale chwyciłam nią i wyszliśmy z zatłoczonego domu. Powietrze na zewnątrz, rzeczywiście było wielkim przeciwieństwem, tego co dzieje się wewnątrz. Joe wyciągnął paczkę Marlboro z kieszeni swoich dżinsów. Przyglądałam się jak zapala papierosa umieszczonego pomiędzy różowymi ustami. Usiadłam na schodach przed domem, a on usiadł obok mnie.
- Chcesz? - Przysunął czynnik niosący śmierć wielu ludziom, w moją stronę. Przytaknęłam i wzięłam go pomiędzy palca wskazującego, a środkowego. Zaciągnęłam się czując specyficzny smak. Oczywiste było, że już kiedyś paliłam. Nie nałogowo, tylko od czasu do czasu. - "Ja nie palę" - zaśmiał się czarnowłosy i zabrał mi swoją własność.
Skupiłam wzrok na tatuażu, widniejącym na szyi chłopaka.
- Co oznacza? - Zapytałam.
- Co? - Popatrzył na mnie, ale po chwili zorientował się o co pytam. Jego dłoń z dużymi sygnetami na smukłych palcach, powędrowała do skóry, ozdobionej czarnym tuszem. - Ah... To, data śmierci mojej dziewczyny.
Wow, nie takiej odpowiedzi się spodziewałam.
- O mój Boże, przepraszam - rzuciłam spanikowana.
- Nic się nie stało. Przywykłem - uśmiechnął się pocieszająco. - Zmarła na raka.
- Przepraszam, nie wiedziałam...
- Oczywiście, że nie wiedziałaś, to nic.
- Musiała wiele dla ciebie znaczyć, skoro wytatuowałeś sobie datę jej śmierci.
- Żartujesz? To był najgłupszy pomysł, jaki kiedykolwiek zrealizowałem - przyznał szczerze. - Teraz to, - pokazał na tatuaż - odstrasza każdą laskę.
Zaśmiałam się.
- Coś takiego, mógł zrobić tylko psychiczny idiota. Taki jak ja - rozłożył ręce w obie strony, jakby czekał na oklaski. Wrócił do naturalnej postawy i zaczął mi się przyglądać. - To ją trochę przypominasz.
Uniosłam brwi. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, więc nie odpowiedziałam nic. Wyrzucił końcówkę papierosa gdzieś przed siebie i wrócił do patrzenia na mnie. Widziałam kontem oka każdy jego ruch. Zadrżałam, gdy poczułam jego dotyk na swoim policzku. Popatrzyłam na niego, a on założył moje włosy za ucho. Jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej.
Ktoś niespodziewanie chwycił Joe za bluzę, przez co chłopak stracił grunt pod nogami i spadł z niedużych schodów. Moje serce niemal wyrwało się z piesi, gdy dostrzegłam sylwetkę Harrego, stojącą zaraz przede mną. Oddychał głęboko, był zły. Zszedł po schodach do czarnowłosego, który zdążył wstać. Z impetem uderzył w policzek Joe, a ten zachwiał się.
- Harry! - Krzyknęłam. Byłam pewna, że nie uda mi się odciągnąć Harrego od swojej ofiary. Takie sytuacje zaszły zbyt wiele razy, a ja nie byłam w stanie nic zrobić. Przepiękny chłopak z kręconymi włosami wymierzał kolejne ciosy, w czasie kiedy Joe próbował się bronić. Jedyne co przyszło mi na myśl, to Zayn.
Szybko weszłam do domu. Zapach alkoholu unosił się w powietrzu, a ciała oplecione były przez ciężki bas.
- Zayn! - Zaczęłam go wołać, przepychając się między ludźmi.
Proszę, żeby był w miarę trzeźwy.
Siedział w kuchni razem z Perrie. Całowali się. Powiedziałabym nawet, że obściskiwali, jakby mieli się zaraz pożreć.
- Zayn! - Szarpnęłam za jego ramię, a dwie pary oczu spoczęły na mnie. - Harry. On tu jest.
Mulat zmarszczył brwi i próbował przetworzyć moje słowa w swojej głowie. Kiedy już do niego dotarły otworzył szeroko oczy, a jego usta ułożyły się w literę "o".
- Musisz go powstrzymać, on zaraz zabije Joe! - Usiłowałam przekrzyczeć muzykę. Mężczyzna natychmiast wstał i zaczął kierować się do drzwi. Najwidoczniej nie był bardzo pijany, lub ma mocną głowę. Podążyłam za nim, znaleźliśmy się na zewnątrz. Harry akurat przewrócił chłopaka nad nim i uderzył go ponownie w twarz i brzuch. Zayn nie czekał, tylko od razu zaczął odciągać mężczyznę ogarniętego furią, od tego, który wypluł krew na zimny beton. Podbiegłam do niego i chwyciłam jego smukłą twarz, w swoje dłonie.
- Nic mi nie jest - wydusił.
Spojrzałam na Zayna, który trzymał rozwścieczonego chłopaka.
- Mo, odsuń się od niego - polecił spokojnym głosem więc tak też zrobiłam. Ten po chwili puścił, Harrego. Joe w pełni wstał i zaczął iść w nieznanym mi kierunku.
- Gdzie ty idziesz?! Jesteś pijany i cały w siniakach! - Zawołałam za nim.
Kompletnie nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony był Joe, o którego w tej chwili cholernie się martwiłam, a z drugiej, Harry, którego pewnie pożera złość i zazdrość.
- Mam to w chuju! Lepiej zajmij się swoim chłopakiem zanim kogoś nie zabije. On jest jakiś niedojebany! - Wykrzyknął, na co kręcony brunet zerwał się, ale Zayn go chwycił.
Byłam na granicy płaczu więc się poddałam i zaczęłam płakać.
- Kurwa! - Krzyknęłam w bezsilności i przysiadłam na schodku.
- Widzisz co robisz?! - Usłyszałam głos Perrie, ale nawet na nią nie spojrzałam. - Co ty robisz, co?! Myślisz, że bójkami coś osiągniesz?! Spójrz na nią!
- Perrie... - jej chłopak starał się opanować całą sytuacje. Muszę powiedzieć, że wykazał się niezwykłą oceną sytuacji i "trzeźwym" umysłem.
- Nie! Nikt nie będzie krzywdzić mojej przyjaciółki! Spójrz na to co robisz, ona powinna cię nienawidzić!
- Nie ty o tym decydujesz - syknął Harry, na co moje ciało zareagowało potężnymi dreszczami.
- Zabierz swoją fałszywą mordę z jej życia. Nie jesteś wart, kogoś takiego jak ona!
- Przestańcie! - Krzyknęłam i wstałam. Spojrzałam na przyjaciółkę, a później na zielonookiego.
- Kochanie... - Perrie zaczęła spokojnym głosem, zupełnie różniącym się od tego, gdy mówiła do Brytyjczyka. Szybko jej przerwałam.
- Nie. Nie odzywaj się już.
Po tych słowach w mojej głowie niebezpiecznie się zakręciło. Obraz przed oczami mi się rozmazał, a żołądek zaczął się buntować. Złapałam się murku nieopodal i nieco nachyliłam.
- Claudia, wszystko dobrze? - Harry zbliżył się. Pokiwałam głową. Nadmiar śliny zebrał się w moich ustach. Próbowałam ją przełknąć, ale to powodowało, że wszystko co dzisiaj pochłonęłam stawało w moim gardle. W końcu nie udało mi się tego uniknąć i pokarm wydostał się na powierzchnie. Zwróciłam chyba wszystko co tylko mogłam, oddychałam głęboko, a łzy kapały z moich policzków. To był najgorszy stan, w jakim mogłam się znaleźć. Okropne uczucie w moim gardle i ohydny smak w ustach.
Cała ta sytuacja mnie przerosła.
- Mo, wezmę samochód i zabiorę nas do domu.
- Zayn, jesteś pijany - zauważyłam. Mój głos przesiąknięty był chrypką. Przyjęłam od niego paczkę chusteczek. Wytarłam moje usta z wymiocin i wydmuchałam nos.Sukienka i buty, które miałam na sobie, też były pobrudzone. 
- To nic, musimy jakoś skończyć z tym gównem. Nie mam zamiaru spędzić tu całej nocy. Mam tylko jedno pytanie - przyciszył swój głos tak, że tylko ja byłam w stanie go usłyszeć. Patrzyłam na niego, a on zaczerpnął głęboki wdech. - Co z Harrym?
Spojrzałam ponad ramieniem Mulata na chłopaka, którego tak bardzo chciałam przytulić w tej chwili.
- Zabiorę ją do siebie - postanowił Harry, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
- Co?! - Wykrzyknęła blondynka.
- Harry, nie wiem czy to najlepszy pomysł...
- Nie - odpowiedziałam szybko - pojadę z Harrym.
Brunet wyglądał jakby ulga oblała jego ciało. Jego piękne zielone oczy, rozbłysły nowym światłem.

4 komentarze:

  1. awww *.*
    Taki zazdrosny i taki brutalny hahaha
    Ale dobrze że z nim pojedzie, nie mogę doczekać się nexta *.*
    genilany rozdział, @znaleziona69

    OdpowiedzUsuń
  2. BOZE KOCHAM TO
    JEZU I SIĘ ZGODZIŁA
    I TEN ZAZDROSNY HAZZA JA PIERDZIUUU
    MOCHAM TO CIEBIE ... I W SUMIE TO NA TYLE CO SIĘ BĘDE ROZPISYWAĆ SKORO ZABRAKŁO MI SŁÓW
    ! CZEKAM NA NASTĘPNY WENY !
    @Zoolka123

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwwww pogodzą się? Genialny rozdział i czekam na następny @zuziatrawiska

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, tak! Może się pogodzą! On rzeczywiście jest jej aniołem, to, że pojawił się na tej imprezie nie było przypadkiem, na pewno nie. Cudowny rozdział, nadal płaczę, ale jest ok xd
    @luvmyjadesy

    OdpowiedzUsuń